Dzień był trudny,jak jeden z wielu...Wstąpiłam do Mc Donald na kawę za 3zl dla relaksu i wyciszenia-taka terapia aby uchronić się przed zawałem serca.. ,zastanowić się co dalej z moim życiem... Gdy już zasiadłam z myślą,że może powstanie jakiś wiersz,poczytam coś zostałam zaskoczona. Podszedł do mojego stolika młody mężczyzna, delikatny hm...z prośbą czy mogłabym podarować mu parę groszy na jedzenie dla jego syna-mogą być żółte.... Wykrzesałam ostatnie czując,że robię właściwie i nie zostanę oszukana. Wyczułam wdzięczność i pokorę... Sama niejedno przeżyłam w swoim życiu.... Obserwuję,analizuję, granica przestała istnieć. Nie wiem jak tu mógł powstać jakiś wiersz.... Jednak do czego dążę.... Ludzie odpowiadali z pogardą.
Gdzieś,ktoś sprawia,że wylewa mu się uszami,a ktoś inny nie wie jak powiązać koniec z drugim. Kto jest lepszy a kto gorszy. Jak tu oceniać i czy warto i powinno się... Dałam nie wiedząc czy zarobię na opłacenie przesyłki kurierskiej w poniedziałek i na dziś na jedzenie dla własnej rodziny... Gdzieś we mnie jeszcze jest wiara nawet w drugiego człowieka... Ufam,że szef na górze mi to zapisze...
Często pytam nawet samą siebie co mnie jeszcze trzyma przy zyciu... Odpowiada mi cisza... Może wytrwam jeszcze troszkę.... A świat stacza się dalej......
Inne tematy w dziale Rozmaitości