Szanowni Państwo – czy jest choć jeden człowiek, który nie zauważył tego, iż Rosjanie zrobili bardzo mało (żeby nie powiedzieć "nic") w celu zabezpieczenia miejsca upadku polskiego samolotu dnia 10 kwietnia br? Myślę, że nie. Przez kilka dni cały teren patrolowało (uwaga!) 2 żołnierzy… Brawo za pomyślunek!
Po interwencji Gazety Polskiej, której redaktorzy znaleźli m.in. fragment urządzenia do wypuszczania podwozia (bardzo ważny element w badaniu przyczyn katastrofy, ale co tam – zwali się na pilotów), teren zaczęto względnie lepiej pilnować. Rosjanie przeprosili i…. I tyle! Jak się okazuje, z konta bankowego Andrzeja Przewoźnika zginęło ok 6 tysięcy złotych! Jak podaje "Rzeczpospolita", pierwszy raz karty kredytowej byłego sekretarza generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa (którą miał wówczas przy sobie i której do dziś nie odnaleziono oficjalnie) użyto już 10 kwietnia! Na szczęście wówczas bez skutku. Po kolejnych, dwudniowych próbach, fundusze udało się ukraść. Nie wiadomo na razie kto to zrobił (z pewnością nie był to dobry człowiek…)
Braciom ze wschodu dziękujemy za właściwe zabezpieczenie terenu. Równie dobrze przeciętny człowiek może znaleźć laptopa, paszport, tajne notatki któregoś z delegatów samolotu Prezydenckiego. Ale to nic! Przecież nie można było się postawić Rosjanom, zawalczyć o swoje - tak nie wypadało, nam - Polakom… Bo może wtedy Putin nie chciałby przytulić naszego Premiera?
