Uszom nie wierzę. Minister Grabarczyk opowiadając właśnie w Sejmie o przyczynach chińskiego syndromu na autostradzie A-2 mówi, że: „ten odcinek od początku miał pecha”, a potem zwraca się do wszystkich, by: „trzymali kciuki”, bo „razem łatwiej będzie nam wykonać zadanie”. I że nie może ujawnić posłom szczegółów kontraktu, bo okrywa je tajemnica biznesowa. „Proszę o solidarność” - kończy Grabarczyk.
Przypomina mi się Marek Piegus, który następnego dnia miał mieć klasówkę czy coś naprawdę ważnego, miał się uczyć, ale niestety – miał chłopak pecha. Najpierw przyszli kumple z bombą z mleka, potem ktoś inny z pchłami w probówce i się rozlazły, potem jakaś ciotka się napatoczyła, późno się zrobiło, naprawdę nie było się jak uczyć, więc uciekł przez okno. Miał chłopak pecha.
Marek mógł zostać, mógł pójść do szkoły, powiedzieć, że „ze szczególną uwagą rozpatrywaliśmy szczegóły”, ale niestety, ta klasówka od początku miała pecha i wezwać do solidarności nauczyciela. Ale nawet Piegus miał rozeznanie i swój honor. Spakował, co miał pod ręką i uciekł, jak już się powiedziało – przez okno. A ten tu w Sejmie prosi o pomoc, a Dziurawy Stefan pokrzykuje, że opozycja się cieszy, że nie będzie autostrad.
Pecha miał w ogóle rząd PO, że trafił na taką opozycję. By miał inną – poszłoby jak po maśle.
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka