Akcja: zabierz świeczkę na wybory!

Rozmawiam sobie z koleżką, który rzeczywiście odniósł sukces w Irlandii, co oznacza, że żadnym popychadłem dla nikogo nie jest. No chyba, że dla swojego szefa. „Wiesz – mówi on – zagłosuję chyba na Palikota”. Zdziwiłem się, bo koleżka świętym orędownikiem Donalda był dotychczas, ale nic. Dziś kumpela, która wczoraj rozdawała ulotki opowiada: „Wychodzi z kościoła taka baba, daję jej ulotkę, a ona, że w życiu na PiS, że tylko ratunkiem jest Palikot”.   

Z dwóch przypadków wyrokować nie sposób, ale w trawie przecież coś piszczy. Jak słońce na niebie w Katarze jasnym jest bowiem, że dotychczasowy, emigrancki target PO zszedł na psy jeśli idzie o jego wielkość. Głosować na PO jest zwyczajnie głupio, a na PiS nie można, bo jednak wdrukowane obwody wciąż przewodzą prądy błądzące, więc – Palikot. Nadzieja emigracji. Koń by się uśmiał.

Głosy emigranckie, wiadomo, rzecz znikoma – pisałem o tym wcześniej, że cztery lata temu w całym pogrążonym w platformerstwie Dublinie oddano ich na PO coś 3400. Zawsze była jednak możliwość wykorzystania tych „tłumów” w TV dla doraźnej korzyści propagandowej.  

Tymczasem z Londynu w trybie dość chyba nagłym odwołano – o czym wcześniej pisał Ironiczny Anglosas – dwóch pracowników Konsulatu. Nie wróży to najlepiej, bo daje pretekst do spekulacji. A jak wiadomo moherowy lud pasie się pretekstami jak żbik młodą kozą. Szczęściem w komisjach (tak w Dublinie jak i w Londynie) zakotwiczyła się całkiem spora grupa obserwatorów przeróżnych komitetów, ale szczęście to mizerne jak irlandzkie słońce w październiku, bo obserwator nie ma żadnego styku z kartami wyborczymi ani – tym bardziej – z nadzorem przy ich liczeniu.

A biorąc pod uwagę możliwość głosowania korespondencyjnego każdy oddany w ten sposób głos przy odrobinie zorganizowania przypisany może być nie temu, kogo wskaże wyborca, a temu, kogo wskaże ścisła komisja powołana przez Konsula.

Dlatego sięgnięto po sposób babuni na demokrację: jeśli głosujesz korespondencyjnie, to oznacza, że sam w domu oznaczasz swoich kandydatów i wysyłasz kwity do konsulatu pocztą. Należy zatem – takie remedium doszło do mnie – białą świeczką zawoskować wszystkie inne kratki na kartach głosowania. W ten sposób nikt nie będzie mógł postawić tam żadnych krzyżyków czy ptaszków, co skutkowałoby przecież uznaniem karty za głos nieważny. Ba - głosujący bezpośrednio w lokalu komisji również powinni woskować za kotarą swoje karty korzystając z budy do głosowania i kotary tam zawieszonej.

Dość to zabawne na pierwszy rzut oka, ale przecież biorąc pod uwagę akcję brukselską sprzed czterech lat, niedawne odwołanie urzędników z Londynu oraz zimną determinację stojącej nad politycznym grobem bandy,  wydaje się ów sposób co najmniej – zasadnym.     

PS. Dziś o północy mija termin zgłaszania do konsulatów wniosku o głosowanie korespondencyjne!