oranje oranje
29
BLOG

Alternatywny cholerny patriotyzm z Niemcami w tle...

oranje oranje Polityka Obserwuj notkę 5

- Jestem dumnym przyjacielem Niemiec - czytam na niektórych blogach i obok powiewa wklejona niemiecka flaga. Ostatnio przyfilowałem to u walpurga, ale nie on jeden w ten sposób (kompletnie przez nikogo nie pytany) deklaruje swoje uczucia. Zastanówmy się, co to znaczy.

 Oto nie zostało napisane: „...dumnym przyjacielem Niemców”, co byłoby może i nieco bardziej czytelne. Ale po pierwsze brzmi paskudnie (nic się na to nie poradzi, „lata wojny i okupacji nie dały mi tak w kość jak te dwie moje żony...”), a po drugie owi „Niemcy”, gdyby ich użyć w tej deklaracji, są za ogólni i kto wie, których Niemców można by pod ten sztandar przyjaźni zapraszać, a których – nie zapraszać. Bo byli i tacy Niemcy (i są), do przyjaźni z którymi przyznawać się raczej nie warto. A jak się przyznawało, to zazwyczaj źle się na tym wychodziło.

 Ja rozumiem, że można lubić poszczególnego Helmuta czy Helgę i wyznawać im to na przeróżne sposoby, ale deklarować sympatię wobec 80 milionów ludzi z dobrodziejstwem ich inwentarza to jakaś paranoja. I autor do dostrzega i wracamy do tego, że jest dumnym przyjacielem nie „Niemców”, a „Niemiec”. Idźmy dalej.

„Jestem dumnym przyjacielem Niemiec”... – czyli przyjacielem ich państwowości? Tej obecnej? A może wcześniejszej? A może jeszcze wcześniejszej? A może w ogóle Narodu Niemieckiego? Może przyjacielem ich tradycji i historii?

Sztuki?

Języka?

Czego do cholery? Formułujmy! 

A może po prostu jestem Niemcem?

Bo jeśli Polakiem, to pytanie: co ma do przyjaźni z Niemcami polska duma wciąż oczekuje na jakąś sensowną odpowiedź.

oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka