Czy zawsze tak było, że naród biedny postrzegany jest jako naród głupi? W tle tego pytania postawionego przez Orhana Pamuka czai się oczywiście konstatacja, że jeśli naród nie potrafił wypracować sobie zamożności, to świadczy to o nim najdobitniej i na nic tu żadne „zdobycze kultury narodowej”.
Nobliście Pamukowi jako Turkowi chodziło zapewne o Turków, ale jakże się tu nie zadumać nad tym spostrzeżeniem, które mimo wszystko pasuje i do Polski. Jak charty gonimy Europę, ale ona i tak się oddala i nasza dzisiejsza (wątpliwa, bo żyrowana kredytami konsumpcyjnymi) zamożność nie może się nawet porównać do zamożności krajów zachodniej Europy sprzed – powiedzmy bez pardonu - 50 lat.
Przesadzam?
Wcale.
Zamożność bowiem, to nie kiść banana na dzisiaj i kiść na jutro i na dodatek plazma na nidagipsowej ścianie salonu. To przede wszystkim pewność jutra. Z tej pewności właśnie wynika Kultura. To brak strachu o to, czy wystarczy na drogie leki i na dobrego lekarza. To brak obaw przed rysującą się i wcale już nie „potencjalną” niemożnością przeprowadzenia jakiegoś zabiegu w szpitalu bez założenia, że człowiek po drodze wykituje. O takich fanaberiach seniorów jak bezstresowy wypoczynek nad ciepłymi morzami raz w roku już nawet nie wspominam.
To dlatego w Polsce wszyscy są tacy nerwowi i chamscy (chamstwo jako przeciwieństwo kultury) od dziesiątek lat. To dlatego rozpalają się umysły, które wcale nie poszukują drogi wyjścia, ale po prostu reagują mechanizmem obronnym: bezpardonowym miotaniem się, wgryzaniem się w polityczne duperele, mentalnym deptaniem gardła tego, z kim akurat się „rozmawia”. Ale: to również czekanie na cud.
Cud jako cel narodów biednych.
Czy zawsze tak było, że naród biedny postrzegany jest jako naród głupi? Czy tak było zawsze? Czy istnieje syndrom w depresję strącającego i w uległość: „węchu biedaka”?
Że artysta (twórca kultury) powinien być biedny? Może i tak, ale na pewno nie powinien być skazany na biedę!
Przy okazji: na naszym kontynencie kultura narodów biednych to kultura „etniczna”, a bogatych to kultura „europejska”.
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka