oranje oranje
63
BLOG

Dublin: karawan(a) jedzie dalej

oranje oranje Polityka Obserwuj notkę 1

Śmierć dwójki Polaków zamordowanych kilka dni temu na jednej z ulic południowego Dublina wzbudziła "dialog społeczny" i stała się przyczynkiem do postulowanych zmian w kodeksie karnym Republiki Irlandii (chodzi głównie o przykręcenie śruby nieletnim) .

Wszystko pięknie, rozmawiają, debatują, chcą zmieniać, ale: co z winnymi tego morderstwa (Polacy zostali zakłuci śrubokrętem) ?

Ano - dowiadujemy się wprawdzie dzień po dniu, że przesłuchuje się kolejnych i abarotna tych samych świadków, ale jednocześnie w The Irish Independent napisali, że być może nie uda się wskazać i osądzić mordercy, bo...

...bo po pierwsze nie ma narzędzia zbrodni;

...bo po drugie podejrzani nie współpracują z policją i nie chcą zeznawać;

...bo nieliczni świadkowie składają sprzeczne zeznania;

...bo nikt się nie przyznał.

Od wieeelu Polaków słyszałem, że irlandzcy współpracownicy, szefowie czy sąsiedzi zdecydowanie potępiają ten mord, choć - jak widać - czynią to bez przymusu. Postawa taka płynie z ich serc i rzadko wypowiadają się z emfazą na ten temat. To zdrowe, szczere i dlatego cenne.

Polacy odwrotnie; wielu zapomina o postawieniu pytania: kto zabił, dlaczego, ile odsiedzi? Wielu koncentruje się na przekonywaniu Irlandczyków, że w życiu, że my nigdy nie pomyślelibyśmy, że to "Irlandczycy zabili nam ziomków" tylko, że zrobiły to jakieś nieokreślone skumbaki i już jesteśmy o krok od przepraszania.

Może się czepiam, ale nawet w tak tragicznych okolicznościach dopatruję się mentalnego upadku tzw. emigranta zarobkowego znad Wisły i znad Buga i jego nieporównywalnego z niczym imperatywu podległości.

Aha - podejrzanych przesłuchują i wypuszczają; tak było do wczoraj, ale nie sądzę, by dziś nastąpił przełom.

I jeszcze jedno: w najbliższą sobotę na głównej ulicy Dublina - O'Connell Street (18.30) - zorganizowany zostanie marsz "United against violence".

oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka