Różnicy między noszeniem wizerunku Che, a nazistowskim pozdrowieniem zasadniczej nie ma, choć jedno jest obecnie akceptowalne i bywa modne, a drugie nie. O ile jednak w Europie jest się narażonym na to pierwsze, to w Irlandii na jedno i drugie.
Pisałem już kiedyś na ten temat i wrócił on za sprawą pewnego mojego współpracownika, który jest 60-letnim irlandzkim kretynem (wyobraźcie sobie stałą współpracę z Benny Hillem i codzienne obcowanie z jego zagraniami. To nie jest zabawne – zapewniam wiedząc oczywiście, że takie typy występują na całym świecie).
Wspomniany koleś ostatnio ni z tego ni z owego wystartował do mnie z nazistowskim pozdrowieniem. Siedziałem sobie z kubkiem kenco, korzystałem z reglamentowanego wyspiarskiego słońca, a ten staje przede mną i wyciąga łapę mamrocząc przy tym o sensie oczyszczających akcji Hitlera Adolfa przeprowadzanych we wiadomym czasie. Wszystko to w konwencji Benny Hilla właśnie - z minami, rechotaniem, ale gdzieś tam jednak serio.
Najpierw chciałem wstać i strzelić w pysk, ale zaraz wykształciuchowskie wątpliwości mnie opadły, że nie warto, że to głupek, że nie zrozumie, że spalę sobie firmę i tak dalej. Z jednej strony zatem miałem te wątpliwości (chwile mijały i odeszła ta najbardziej impulsywna z nich, którą na strzelenie w pysk mogłem wykorzystać w afekcie), a z drugiej strony miałem tego salutującego barana.
Wstydzę się, że nie zareagowałem i przyznam, że gniecie mnie to. Bo za reakcję nie uważam mojego fuck off. Ani tego, że zakablowałem o sprawie Szefowowi Szefów i powiedziałem, że sobie nie życzę. I myślę tak i myślę, co właściwie powinienem zrobić.
A co Ty byś zrobił (-a)?!
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka