- Nie mam i nie chcę mieć z tym krajem niczego wspólnego – powiedziała dziś w Dublinie Krystyna Janda zaznaczając wyraźnie, że nie chodzi jej o Polskę jako taką, tylko o wariant Polski nacjonalistycznej i pełnej ruchów faszyzujących, Polskę przeżywającą to, co się właśnie stało. Nie wytrzymałem i zapytałem przez pół sali co też się stało, bo może coś się stało, czego nie wiem (tv nie ogladam ani tvn i gazet polskich nie czytam) i może warto byłoby się przyłączyć do niechcenia mienia niczego wspólnego.
Dla porządku dodam, że większość spotkania poświęcona była karierze pani Krystyny, jej rolach, współpracy z reżyserami i te de. Po drugie: nie pamiętam, czy padło słowo „ruchy faszyzujące”, ale kontekst właśnie był taki. Pani Krystyna rozwiała moje wątpliwości – nic konkretnego w w jakimś danym momencie się nie wydarzyło.
Wskazała za to na proces. Mówiła o marszach (jakich?), o ruchach nacjonalistycznych i w ogóle poruszała się w obszarach o niewyraźnych granicach wymagając na dodatek od biednych emigrantów towarzystwa na owej terra incognita. Ni z tego ni z owego wspomniała też, że pracując obecnie nad "Grubymi rybami" Bałuckiego znalazła frazę o tym, że coś rośnie jak żydowskie odsetki i poinformowała, że kiedyś, przed wojną było to w sumie sympatyczne powiedzonko, a teraz poprawność nie pozwala...
Niczego z wątku żydowskiego kompletnie nie zrozumiałem i nie wiem, czy ona jest za czy przeciw.
I nawet nie to mnie zdenerwowało, że ona nie chce czy nie potrafi zdefiniować, powiedzieć konkretnie o co jej chodzi, że domaga się doklejania sensów do jej półsłówek, ale to, że sala przyjmowała bezkrytycznie te prawdy i domyślała sobie resztę jeden Bóg wie gdzie ją lokując i do czego doklejając. Setka (albo ze dwie) publiki kiwała głowami, szeptała i nikomu nie przyszło do głowy powiedzieć: zacznijmy mówić o konkretach, nie rzucajmy bułek do wody wołając taś taś taś.
Emigrancka samoocena jest tak niska i jesteśmy tak podatni na jakiekolwiek pogłaskanie nas po głowach, że dziś wieczorem przywiodło mi to na myśl dom dziecka i wyciągające się do blond-pani rączki: weź mnie!
Żeby nie było: ja do Jandy nic nie mam; ona pisze, gra, reżyseruje, jest spoko i nie szczerzy się (mam nadzieję, dwa lata polskiej TV nie oglądałem) w reklamie lodów czy tam innego banku. Spoko aktorka, przebłyski wirtuozerii – ot – Krzynówek polskiej sceny. Wiadomo, że nie zawiedzie i że gra do końca, choć czasem gra ta jest bardzo czytelna. Ale jeśli głównym z tworzyw pracy dla niej jest słowo, to niechże do dykcji i akcentu doklei precyzję.
Jeszcze jedno: spotkanie prowadził Krzysztof Zanussi i wypracowana została taka formuła, że ktoś z Sali zadaje pytanie (sala bez mikrofonu, więc słyszalność słaba) i wtedy Zanussi już do mikrofonu powtarza to pytanie… Jeden pan zadawał oczywiście pytanie przez dwie minuty, a Zanussi (jak w Rejsie) zreferował: Pan pyta o zawód społeczeństwa po roku 89...
Pytającego wgniotło w drewniane krzesło aż skrzypnęło…
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka