oranje oranje
75
BLOG

Za 10 minut 12.30

oranje oranje Polityka Obserwuj notkę 2

Wiecie albo nie wiecie, ale Irlandia wprowadziła Intoxicating Liquor Act 2008 czyli regulację godzin sprzedaży alkoholu. To walka z endemiczną podobno skłonnością do spożycia i przeciwdziałanie rozpijaniu się małoletnich. Chyba się domyślacie, co Polak na to.

- Ustawa ogranicza dostępność i wszechobecność alkoholu i zapewnia efektywną walkę z konsekwencjami jego nadużycia – mniej więcej w tych słowach poinformował uprzejmie (niepalących od lat w knajpach) tubylców Dermot Ahern, minister sprawiedliwości Republiki.

(Under the act, off-licences will now only be permitted to sell alcohol between 10.30 am and 10 pm on weekdays and 12.30pm to 10pm on Sundays.).

Nawet nie fiknęli.

Nie fiknęli, bo dopóki ich rząd (to moje naiwne tłumaczenie) staje mimo wszystko po ich stronie z referendalnym „nie”, to i oni od siebie coś temu rządowi chcą dać. I żeby nie było, że coś małoważnego, to dają coś wieleważnego. Na pysk sobie kaganiec nakładają, choć drapią się po czerepach czekając w niedzielę taką jak dzisiaj na otwarcie bram zdrojów aż do 12.30.

Polak w Irlandii używa alkoholu w ramach katalizy regulującej funkcjonowanie psychosomatyczne w oddaleniu od matecznika. Wspomniany akt zdaje się demolować jego system przetrwania. Polak wzrusza ramionami i…

- Pędzą aż miło – mówi mi napotkany przypadkowo znajomek Darek o bimbrowni usytuowanej gdzieś opodal Phoenix Park czyli w bezpośrednim sąsiedztwie rezydencji prezydentki Irlandii. Cen za produkt, ani komponentów nie znam, ale się dowiem.

A na jednym z forów w ogłoszeniach pojawił się anons: „Zabrakło po północy? Na terenie Dublina dowóz gratis”.

Pisz pan, panie Irek Dudek „Za 10 minut 13-ta part two”!

oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka