Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
19130
BLOG

Pożegnanie z FYM-em

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Rozmaitości Obserwuj notkę 284
      Z Pawłem Przywarą – skoro to nazwisko i tak już dziś zostało wielokrotnie przez jakichś bałwanów ujawnione, mogę używać go bez szczególnych wyrzutów sumienia – kontakt w ten czy inny sposób mam już od lat. Był taki czas, że nasza znajomość przeniosła się nawet na grunt na tyle osobisty, że znaliśmy swoje nazwiska, swoje numery telefonów, no i utrzymywaliśmy taki czy inny kontakt. Muszę się wręcz pochwalić tym, że mam w domu dwie książki Pawła, z jego odręczną dedykacją. Jeszcze w czasach swojej pierwszej bytności w Salonie24, czytałem jego blog z pewną przyjemnością, choć jednocześnie nie mogę nie pamiętać, że zawsze mnie od niego odpychało to, że on z, jak dla mnie nadmiernym, zaangażowaniem poświęcał swój czas i talenty na rozliczanie się z Peerelem. Myślałem sobie bowiem nieodmiennie, że co go do ciężkiej cholery obchodzi Kiszczak z Jaruzelskim, kiedy pod samym nosem Donald Tusk ze swoimi piłkarzami próbuje mu wymienić zamki w drzwiach. No ale czytałem FYM-a, pisałem teksty do jego Polisu i mu generalnie kibicowałem.
 
      Nasze drogi się rozeszły najpierw kiedy odszedłem z Salonu i zacząłem działać na własny rachunek, a potem, już ostatecznie, kiedy to w Smoleńsku został zamordowany prezydent Kaczyński, a FYM tym wydarzeniem przejął się tak bardzo, że stopniowo zaczął popadać w oczywiste szaleństwo. Przyznać muszę, że od czasu jak jego blog stał się wyłącznie miejscem służącym do objaśniania tego, co się stało owego sobotniego poranka, a Administracja Salonu24 – niech oni mi dzisiaj nie tłumaczą, że intencje były inne – wyłącznie a konto tych obsesji, uruchomiła na portalu specjalny dział, poświęcony rozprawianiu na temat tego, co porabia FYM, przestałem się jego osobą interesować.
 
      Na moim blogu FYM pojawił się od tego czasu zaledwie dwa razy, no i poświeciłem mu miejsce w swoim Elementarzu. Poza tym, na jego temat nie wydusiłem z siebie jednego słowa. Dlaczego? Przede wszystkim oczywiście dlatego, że ja w ogóle zdecydowanie bardziej pochłonięty jestem swoimi sprawami niż problemami innych, i jeśli zdarza mi się o kimś wspomnieć, to raczej w związku z jakimiś większymi refleksjami, a nie tym co ktoś inny akurat coś sobie pomyślał. Również jednak, nie zajmowałem się FYM-em, bo wciąż bardzo mocno bralem pod uwagę możliwość, że z nim jest coś nie tak, a ja akurat nie należę do tej szczególnej grupy internautów, która, ile razy ma podejrzenie, że ktoś jest dotknięty jakimś nieszczęściem, potrzebuje się nad tym kimś znęcać i popisywać dowcipem.
 
      Był jednak jeszcze jeden powód mojej niechęci do tego, by o FYM-ie wspominać. Otóż, jak już wspomniałem wcześniej, ja od początku wiedziałem kim jest FYM, i wiedziałem też to, że on ma autentyczną obsesje na punkcie swojej anonimowości.  A to mi się, przyznaję, mocno nie podobało. Bo ja oczywiście sam najlepiej wiem, jak bardzo utrata owej aminowości może komuś takiemu jak ja czy on zaszkodzić, natomiast to czego chronił FYM, moim zdaniem na tę ochronę w najmniejszym stopniu nie zasługiwało. Otóż rzecz w tym, że Paweł Przywara prowadził jednocześnie dwa blogi. Jeden ten, znany nam wszystkim, poświęcony Polsce i polskim sprawom, a drugi, swój osobisty, zawierający jakąś najbardziej kretyńską naukową paplaninę człowieka obłąkanego od czegoś, co można nazwać parodią uniwersyteckiego terroru. A zatem, uznałem, że FYM to jest tak naprawdę idealnie podwójna osobowość, której ja zwyczajnie nie jestem w stanie pojąć, a w związku z tym za nią dziękuję serdecznie. No a ponieważ nie chciałem go ujawniać, też nic na jego temat starałem się nie pisać.
 
      Dziś sprawa FYM-a w znacznym stopniu dominuje przestrzeń Salonu24 z jednego powodu. Otóż od wczoraj, czy może już od przedwczoraj, znaczna część czytelników, w tym najbardziej ci dla których to co pisze FYM, z różnych względów stanowiło treść codziennego życia, zastanawia się co u niego słychać. Dlaczego? Otóż opublikował on na swoim blogu tekst, który nawet jak na jego, jak wiadomo nieograniczone, możliwości, był tak kuriozalny, że wielu z nas zwyczajnie uznało, że on albo zwariował, albo został porwany przez Służby, a jego blog został przejęty w celu skompromitowania prawdy o śmierci polskiego prezydenta. Osobiście sprawy nie znałem i gdyby nie to, że dziś rano zadzwonił do mnie pewien kolega – skądinąd bardzo znaczący przedstawiciel tzw. Grupy FYM-a – z pytaniem, czy nie wiem co się z FYM-em dzieje, bo jest plan, by jechać do Rzeszowa i go ratować, pewnie do teraz nie wiedziałbym, że coś w ogóle jest na rzeczy.
 

      Kto miał okazję czytać dwie ostatnie notki FYM-a wraz z zamieszczonymi pod nimi komentarzami, wie w czym rzecz. Kto śledzi to wszystko, co się dziś dzieje wokół jego zniknięcia, również ma mniej więcej pojęcie o skali zdarzenia. Ja od siebie tylko dodam, że moim zdaniem mój kolega Paweł zwyczajnie z tego napięcia zwariował. Nie on pierwszy i nie ostatni, więc nie ma się co ani z niego śmiać, ani się nad nim znęcać, zwłaszcza że nie mamy pojęcia, co tak naprawdę jest przyczyną tego co się stało. Poza tym, nie oszukujmy się.   Treść komentarzy, jakie pojawiły się zarówno na jego blogu, jak i na blogach osób z nim zaprzyjaźnionych, ale i osób, które go, z najróżniejszych pozycji tępiły, wskazuje dobitnie na to, że cokolwiek się mu przydarzyło, nie jest tak dramatycznie przykre, jak to co się przydarzyło wielu innym. I dobrze, jeśli to są ci wszyscy, dla których sprawa Smoleńska to wyłącznie nieprzyjemne zakłócenie przyjemności płynącej z idiotycznego machania biało-czerwonymi chorągiewkami uczepionymi szyb samochodów. Gorzej, jeśli dziś z takim zainteresowaniem nad FYM-em pochylają się tak zwani „nasi”, a więc ci, którzy w swoim najgłębszym przekonaniu nie marzą o niczym innym jak o wyjaśnieniu tej zbrodni, a tak naprawdę tę wielką sprawę bardzo skutecznie kompromitują. I, powiem szczerze, że to jest tak naprawdę jedyny powód, dla którego ten dzisiejszy wpis w ogóle powstał. Żeby zaapelować do nich wszystkich. Zamknijcie się wreszcie, bo nie ma z Was najmniejszego pożytku.     

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości