Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
1232
BLOG

Czemu oni tacy dziwni

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Kultura Obserwuj notkę 15

       Marcin Kacprzak nie jest ani moim kolegą, ani nawet bratem-blogerem, niemniej mam do niego na tyle dużo szacunku, by czytać przynajmniej niektóre jego teksty i niekiedy je komentować. Skomentowałem więc ostatni z nich, poświęcony kwestii, jak to Marcin bardzo ładnie sformułował: „Po chu… Robert Mazurek rozmawia z Andrzejem Żuławskim”.

 
   Mnie akurat ta tematyka zbytnio nie porusza, może dlatego, że ja świetnie wiem, czemu Mazurek rozmawia z Żuławskim, a odpowiedź na to pytanie jest tak trywialnie prosta, że aż nie warta uwagi. No ale skoro Marcin Kacprzak chce wiedzieć, to mu odpowiadam. On z nim rozmawia, a zapis tej rozmowy publikuje w „Rzeczpospolitej” bo oni obaj są bardzo dobrymi kolegami, a Żuławski, zdając sobie sprawę z tego, że jako twórca jest jeszcze bardziej nikim niż choćby i jakiś Koterski, potrzebuje na koniec swojej kariery się trochę jeszcze podlansować.
 
      A zatem, jak mówię, Żuławski i Mazurek nie są tu wielkim problemem. Już od dłuższego czasu bowiem, widać wyraźnie, że całe to tak zwane prawicowe dziennikarstwo służy wyłącznie lokowaniu produktu, i to produktu dowolnego, czy to mającego poprawić finansową kondycję Janusza Rolickiego, Krzysztofa Skowrońskiego, czy wreszcie – jak to widzimy w sytuacji opisywanej – jakiegoś Żuławskiego. Tu zresztą akurat nawet nie musi chodzić o pieniądze. W pewnym momencie tego wywiadu, Żuławski informuje kogo tam uznaje za konieczne poinformować, że jak idzie o „te sprawy”, to on jest wciąż w świetnej formie, więc nie zdziwiłbym się, gdyby na początku owej rozmowy – drugiej już zresztą w ciągu minionych miesięcy –  stała prośba Żuławskiego do Mazurka, żeby mu pomógł trochę przy tych dziewczynach.
 
      W zeszłym tygodniu, Mazurek poświęcił swój wywiad postaci pewnego księdza, który czyta głównie „Gazetę Wyborczą” i „Politykę” i jest, nomen omen, świecie przekonany, że to co tam czyta, to nie dość że najszczersza prawda, w jeszcze w dodatku podana w sposób wyjątkowo piękny. Mógłby się więc, Marcin Kacprzak też zapytać, po ch…  Mazurek rozmawia z tym księdzem, tyle że odpowiedź byłaby pewnie bardzo podobna. Rozmawia z nim dlatego, że komuś pewnie na tej rozmowie zależało, tyle że tym razem już może Hołowni, czy komuś tam z tych okolic. A sam Mazurek jest tu już wyłącznie pośrednikiem.
 
      Jak już wcześniej zasugerowałem, rozmowę Mazurka z Żuławskim czytałem. Tyle tylko, że w niej nie zainteresowało mnie ani owo kacprzakowe „po ch…”, ani informacja podana przez Żuławskiego, że on nakręcił w życiu 12 filmów i każdy z nich jest wybitny, co go stawia wyżej od takiego Felliniego, czy Bergmana, którzy dobrych filmów mieli zaledwie parę, ani nawet wspomniana wcześniej informacja, że u Żuławskiego, mimo że ma swoje lata, ze wzwodem jest wszystko w jak najlepszym porządku. Nie mogą mnie tego wiadomości zafrapować choćby od czasu jak Zbigniew Hołdys ogłosił, że gdyby on miał porządne studio, to takich piosenek jak „In the Air Tonight” Collinsa, robiłby po parę dziennie, a Kazimierz Kutz opowiadał we wszelkich możliwych wywiadach o orgiach, w których jakiś czas temu brał udział.
 
      W rozmowie Mazurka z Żuławskim zwróciłem uwagę na coś znacznie moim zdaniem ciekawszego. Otóż w pewnym momencie Mazurek zwraca się do Żuławskiego w następujący sposób: „Czy możesz mi postawić jeszcze jedno piwo?” A na to Żuławski mówi co następuje: „Mam tylko wino. No ale przecież ty prowadzisz”. Jestem pewien, że, zgodnie pewnie z intencją Mazurka, wiele osób pomyśli sobie w tym momencie, że jaki to z tego Mazurka wesoły gość, skoro potrafi on być taki bezpośredni. Proszę jednak spojrzeć na to w inny sposób. Mazurek, z tego co słyszymy od Żuławskiego, przyjechał na ten wywiad samochodem i już wypił jedno piwo. Prosi o następne, a Żuławski by mu pewnie i nalał, gdyby nie to, że ma tylko wino. I z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu dochodzi do wniosku, że wino jednak nie, bo jest ten samochód.
 
      Jak idzie o mnie, ja piję wszystko co zawiera alkohol i robię to z prawdziwą przyjemnością. Wiem przy tym jednak, że takie choćby piwo ma to do siebie, że czasem – przy odpowiedniej choćby pogodzie – już po jednym piwie można być kompletnie pijanym. Na tyle kompletnie, że siadanie w tym stanie za kierownicą jest zwykłą zbrodnią. Czy ja sugeruję, że Mazurek tego nie wie? Nie. Nic takiego nie chcę powiedzieć. Ja tylko mówię, ze kiedy ci dwaj się spotykali i gadali o tych filmowych dupach i tych dupowatych filmach, albo byli kompletnie pijani, albo już od dłuższego czasu są w stanie takiej półprzytomności, że przestali kontrolować, co wypada a co nie. Nie widzę bowiem takiej możliwości, by ktokolwiek będący we władzach umysłowych był w stanie publicznie się chwalić tym, że dla niego wypić litr piwa, wsiąść do auta i ruszyć i ruszyć między innych ludzi, to żart.
 
       I to jest, myślę sobie teraz, może jeszcze jedna odpowiedź na zadane przez Marcina Kacprzaka pytanie o przyczyny, dla których ten wywiad w ogóle powstał. Może być tak, że Mazurek przeprowadza swoje rozmowy z tymi wszystkimi, którzy gotowi są mu przy okazji coś nalać. Wtedy też, jeśli przyjmiemy to rozwiązanie, wiedzielibyśmy też, po ch… on rozmawiał z tym księdzem od Lisa. No a przy okazji, już w formie zwykłego bonusu, dowiedzielibyśmy się też, skąd ten ksiądz taki dziwny.

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Kultura