Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
2826
BLOG

Jak polityka zżera duszę

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 89

     Mieszkanie, w którym się w piątkę gnieździmy, liczy niemal 140 metrów i składa się z czterech przestronnych pokoi i zwyczajowej reszty. Tak zwany pokój środkowy to miejsce, w którym raz do roku staje choinka, w którym przyjmuje się gości, no i gdzie – jakże by inaczej – trzymany jest telewizor. Ostatnio, przez to, że telewizję przestaliśmy praktycznie oglądać, miejsce to stało się niebezpiecznie puste; puste do tego stopnia, że któregoś dnia żona moja nawet zaproponowała, by go może wynająć jakimś studentom i się w ten sposób choćby trochę odkuć finansowo.

      Przyznam szczerze, że jak idzie o telewizję TVN24 i jej ofertę programową, chyba nigdy dotychczas nie byłem tak kompletnie niezorientowany. Tyle wszystkiego, że wiem, iż ich sztandarowy program pod tytułem „Szkło Kontaktowe” radzi sobie znakomicie i tam wszystko działa, jak dotychczas. A więc – najlepiej.

      Wiedzę, którą się właśnie chwalę nabyłem parę dni temu, kiedy nagle w ciągu dnia ktoś z nas włączył ten telewizor, przełączył go na kanał zajmowany przez TVN24, tak go zostawił, i opuścił pokój. Ja z kolei wszedłem tam późnym wieczorem, a tam, proszę sobie wyobrazić akurat zapowiadano Wojciecha Młynarskiego z nowym wierszem, napisanym specjalnie dla „Szkła Kontaktowego”. Pojawił się więc, na tle chyba swojego mieszkania, ten Młynarski, no i zaczął czytać ów tekst. Był on był jednak tak nieciekawy, że dziś już nie jestem nawet w stanie powiedzieć, czego on dotyczył, natomiast samą jego końcówkę pamiętam znakomicie. Oto ona:

Sędzia Tuleja,

Moja nadzieja.

Daj, Panie Boże,

Niech się rozmnoży.

 

      Dokładnie tak. Słowo w słowo. Siedział Wojciech Młynarski w tym swoim fotelu, czytał to coś, co napisał dla „Szkła Kontaktowego”, i nagle padły te słowa:

 

Sędzia Tuleja,

Moja nadzieja.

Daj, Panie Boże,

Niech się rozmnoży.

     

      A ja, przyznam szczerze, że zdębiałem. Ja już widziałem wcześniej Młynarskiego, jak się udziela w „Szkle Kontaktowym”, i to udziela dokładnie w taki sposób, by państwo byli z niego bardzo zadowoleni. Pamiętam, na przykład, jak Młynarski napisał i wydeklamował przed kamerami ITI ów już dziś wręcz kultowy tekst o tym, że wszystko zło, to wina Tuska. Pamiętam ten wierszyk i, cokolwiek bym miał sądzić o dowcipie i myśli za nim stojącej, nie mogłem nie przyznać, że on ma pewną siłę; siłę, która mu z całą pewnością pozwoli zabłysnąć na tym czarnym rynku kultury popularnej.

        Słuchałem tego bełkotu, i oczywiście zdawałem sobie świetnie sprawę z tego, że czasy gitarzysty basowego Żorżyka, czasy białych mew, czasy wreszcie Zdzisia „co to zimą chodzi w misiu”, to czasy ostatecznie minione, ale mimo to, wciąż miałem przed sobą, niechby i cień, ale jednak nie byle kogo, bo dawnego Młynarskiego. Wiedziałem, że Wojciech Młynarski się nieodwołanie skończył, ale, co by nie powiedzieć, mierzy wysoko, bo aż na stanowisko kancelaryjnego błazna. Co mamy dziś? Sędziego Tuleję? Mój Boże! Czyżbyśmy zeszli już aż tak nisko?

       Do czegośmy doszli? Wojciech Młynarski pisze teksty o jednym z reżimowych sędziów? I w dodatku konstruuje je w formie modlitwy? A cóż to zaszło w jego życiu, że jego emocje i literacki talent spadły na ten akurat poziom? Podzieliłem się przed momentem refleksją, że wiersz, jaki Wojciech Młynarski napisał o tym, że wszystko nieszczęście to wina Tuska, to, przy wszystkich moich zastrzeżeniach, prawdziwy hymn ku czci władzy, i to w dodatku hymn, za który władza powinna być Młynarskiemu dozgonnie wdzięczna. Może nawet bardziej, niż za jego znacznie wcześniejszy apel, byśmy „robili swoje”. Mógłbym więc też wspomnieć poruszenie, jakie powstało w związku z wierszem, jaki Jarosław Marek Rymkiewicz poświęcił Jarosławowi Kaczyńskiemu. Powiem uczciwie, że tak się jakoś złożyło, że ja go nie miałem okazji czytać, natomiast wiem, że pisząc go, a następnie upowszechniając, Rymkiewicz wsparł pewien projekt na poziomie państwa. On, pisząc ten wiersz, wsparł pewien – może i kontrowersyjny – ale jednak projekt na poziomie najwyższym. Czy razy, jakie Rymkiewicz otrzymał były słuszne? Czy były usprawiedliwione? Nie mam pojęcia. Pewnie tak. W końcu, co to za pomysł, żeby poświęcać coś tak poważnego jak poezja czemuś tak drobnemu jak bieżąca polityka? Jednak wciąż, tu akurat chodziło o nazwisko „Kaczyński”. O imię „Jarosław”. A więc coś, czym żyje cały naród. I to nie przez parę dni, ale niewykluczone, że przez całą swoją historię. A więc coś mniej więcej na poziomie tego Tuska, który za wszystko odpowiada.

     Co mamy dziś? Sędziego Tuleję? Do Wojciecha Młynarskiego dzwonią ludzie z ITI i zamawiają wiersz, który będzie komentarzem do bieżącej polityki. Na to Młynarski siada i pisze:

 

Sędzia Tuleja,

Moja nadzieja.

Daj, Panie Boże,

Niech się rozmnoży.

 

      Bardzo wszystkich przepraszam, ale to jest coś kompletnie niszczycielskiego. To świadczy o tym, że nie ma już nic. Nie ma ani poezji, ani przyzwoitości, ani honoru. Jest wyłącznie ta tępa zażartość, ta wściekłość, to pragnienie morderstwa. I to zupełnie niezależnie od tego, kto tam się kręci. Jakiś półobłąkany bloger z bolącą łydką, biedny emeryt, któremu nowy wspaniały świat tak zawrócił w głowie, że poza lokalną galerią handlową on nie widzi już świata, ksiądz znajdujący pierwszą prawdziwą miłość w życiu, czy wybitny artysta – wszyscy oni tworzą wspólny klub.

      Można by powiedzieć, że Klub Samotnych Serc Sierżanta Pieprza, gdyby jeszcze wypadało nam żartować. Kończmy więc po prostu.

 

Informuję, że książka o biustonoszu firmy Triumf jest już gotowa. Od jutra Gabriel rozpoczyna wysyłkę zakupionych wcześniej egzemplarzy. Polecam. To jest z całą pewnością przebój sezonu.

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (89)

Inne tematy w dziale Polityka