Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
1718
BLOG

Dlaczego Telewizja Republika nie lubi zespołu Pussy Riot

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 33

       W tygodniku „Sieci” z tego tygodnia ukazał się tekst Piotra Skwiecińskiego w pewnym sensie przełomowy, by nie powiedzieć rewolucyjny, a jednocześnie kuriozalny w stopniu najwyższym. Dlaczego przełomowy i dlaczego rewolucyjny? Dlatego mianowicie, że chyba nigdy dotychczas – przynajmniej ja sobie nic takiego nie przypominam – nie zdarzyło się, by w oficjalnych mediach obsługujących tak zwaną scenę prawicowo-konserwatywną, pojawiła się tak bezpośrednio sformułowana teza, że, po pierwsze, w systemach totalitarnych wszelka formalnie autoryzowana opozycja jest wynikiem prowokacji Systemu, a po drugie, że tego rodzaju opozycja nie jest w stanie przejąć władzy w sposób faktyczny i historycznie znaczący. Dlaczego? Bo – właśnie dzięki odpowiedniemu nadzorowi Systemu – ona dla większości społeczeństwa będzie zawsze czymś sztucznym i obcym, a przez to małowartościowym. Bo w ostatecznym rozrachunku, nawet jeśli społeczeństwo władzą się zmęczy, czy ją wręcz znienawidzi, wszystko i tak w końcu wróci do początku, a więc do stwierdzenia, że „co by o nich nie mówić, to są przynajmniej poważnie ludzie”.

      Dlaczego tekst Skwiecińskiego jest kuriozalny? Otóż wszystko wskazuje na to, że Skwieciński, pisząc to co pisze, i przekazując nam to co w pewnym skrócie przedstawiłem wyżej, robi wrażenie, jakby kompletnie nic z tego swojego tekstu nie zrozumiał. Można odnieść wrażenie, że on coś tam usłyszał, coś sobie pokalkulował i doszedł do wniosku, że oto ma ciekawy temat na felieton, w dodatku temat ambitny i dotyczący spraw poważnych. Tyle tylko, że ani mu do głowy nie przyszło, jak poważnych.
      W czym rzecz? Chodzi o to mianowicie, że pewna amerykańska lesbijska aktywistka Masha Gessen w którejś z wypowiedzi przyznała, że dla tak zwanych „ruchów gejowskich” walka o prawo do zawierania małżeństw jest zaledwie krokiem na drodze do pełnej likwidacji instytucji małżeństwa, jako przeżytkowi kulturowemu. No i Skwieciński w tym momencie ujawnia, że owa Gessen to Rosjanka z podwójnym obywatelstwem, która w Nowym Jorku działa, jako bojowniczka o likwidację rodziny, natomiast w Moskwie uchodzi za jednego z czołowych antyreżimowych działaczy, prześladowanych przez Putina i jego ekipę.
      W konkluzji swojego tekstu, Skwieciński, z rozbrajającą bezpośredniością pisze… pozwolę sobie zacytować:
Warto, żebyśmy sobie przypomnieli to wszystko, kiedy po raz kolejny będziemy zastanawiać, dlaczego Rosjanie nie obalają putinowskiego reżimu. I kiedy po raz kolejny będziemy odczuwać pokusę, by uzasadnić to jedynie brakiem wolnościowych tradycji i dziedzictwem bolszewizmu”.
      Wcześniej napisałem, że artykuł Skiwecińskiego jednoznacznie wskazuje, że zarówno owa Gessen, jak i cała reszta tych, jak on sam ich nazywa, „antykremlowskich liberałów”, to opozycja z odpowiednią autoryzacją. To jednak jest tylko moja – zdecydowana, owszem – ale interpretacja. Tak naprawdę jednak, sam Skwieciński tego nie pisze. On wręcz zdaje się sugerować, że Rosjanie zwyczajnie mają taką opozycję, na jaką sobie zasłużyli. Że, owszem, oni mają te swoje totalitarne tradycje, które jakoś tam ich determinują, ale tak naprawdę, jak już idzie o sprzeciw wobec reżimu, oni nie zdołali utworzyć nic autentycznego. Mają więc tę Mashę, mają te swoje „Pussy Riot”, jakichś innych przebierańców albo obnażających się publicznie, albo regularnie bezczeszczących prawosławne świątynie, i równie regularnie zsyłanych za to do obozów pracy, natomiast żeby stworzyć coś tak autentycznego, jak Telewizja Republika, czy tygodnik „Sieci”, to oni nawet marzyć nie mogą. Co klasa, to klasa.
      Otóż ja mam dla Skwiecińskiego paskudną wiadomość. To że on sobie chodzi po wolności, to w najmniejszym stopniu jego zasługa i zasługa jego zbuntowanych wobec władzy Platformy Obywatelskiej kolegów. To jest wyłącznie wynik tego, że, póki co, jego działalność Systemowi nie szkodzi, a kto wie, czy go nie podtrzymuje w stosunkowo nienajgorszej kondycji. Powiem coś jeszcze straszniejszego. To, że on swój sprzeciw wobec Systemu demonstruje, żądając prawdy o Smoleńsku i przyznania koncesji Telewizji Trwam, a nie biega po mieście bez majtek, to też nie jest wynik jego wrodzonej wrażliwości, ale tego, że w Polsce akurat, w odróżnieniu od Rosji, opozycja głosząca powszechne prawo do pedofilii, z punktu widzenia Systemu byłaby kompletnie bezużyteczna.
      Poza tym jednak, to jest dokładnie to samo. I myślę, że Piotr Skwieciński, a więc człowiek, który – nawet jeśli niechcąco – napisał naprawdę ważny bardzo tekst, opisujący sytuację, jaką mamy dziś w Polsce, zgodzi się ze mną przynajmniej w tym, że ta nasza dzisiejsza Polska to kraj – jeśli będziemy pamiętać o proporcjach – wcale nie tak wiele mniej totalitarny, niż putinowska Rosja. I że zgodzi się ze mną co do jeszcze jednego – metody zawsze były te same. Bardzo ładnie je swego czasu sformułował George Orwell, a przypomniał ledwo co wczoraj jeden z komentatorów na blogu Coryllusa. Posłuchajmy i dalej już ani słowa:
Tak długo jak występują przeciwko nam, pozwalamy im działać, i sprawiamy, by stali się jednymi z nas. Dopiero wtedy ich zabijamy”.
 

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (33)

Inne tematy w dziale Polityka