Jak doniosły media, poseł Wipler upił się ciężko, po pijanemu wdał się najpierw w awanturę, a potem bójkę z policjantami, no i w trakcie tej bójki oberwał. Ponieważ nastroje antypolicyjne są ostatnio bardzo wzmożone, do tego stopnia, że z hasłem CHWDP nawet zaczęli się pokazywać tak zwani „nasi”, od razu też pojawiły się głosy, że Wipler jest w tym akurat wypadku Bogu ducha winny, i to znów policja pokazała, jak to się w dzisiejszej Polsce czuje bezkarna i ponad prawem. Jak idzie o mnie, do sprawy niemal nie mam stosunku. Nie interesuje mnie ani Wipler – trzeźwy, czy pijany – ani policjanci, którzy się tam z nim szarpali, no a tym bardziej już nie mam ochoty brać udział w dyskusji na temat, kto tu w tym wypadku może mieć bardziej rację.
A mógłbym akurat coś w tej sprawie powiedzieć. Otóż mam znajomego policjanta, który mówi, że problemem nie jest to, że policja stoi ponad prawem i nadużywa władzy, ale jest wręcz odwrotnie: przez cały szereg krępujących policję procedur, oni raczej wolą nie interweniować. Dziś, zdaniem „mojego” policjanta sytuacja jest taka, że każdy z nich, jeśli tylko postanowi wyjść zza biurka, ryzykuje tym, że będzie się musiał tłumaczyć z każdej przeprowadzonej interwencji, z każdej podjętej decyzji, z każdego pochopnego kroku. Lęk przed ewentualnymi problemami jest tak duży, że oni nie marzą o niczym, jak tylko o tym, żeby nikt od nich nic nie chciał. No a w tej sytuacji, jestem skłonny wierzyć, że Wipler jednak poważnie nabroił. No, ale, jak mówię, ani nie chcę o tym dyskutować, ani nawet się nad tym zastanawiać.
To co mnie jednak już bardzo interesuje, to sposób, jak sprawa Wiplera zaktywizowała blogosferę, a więc w pewnym sensie mój drugi dom. Dziś w Salonie zabrała na ten temat głos blogerka Ufka, i puściła tekst, w którym wyraziła przypuszczenie, że Wipler jest niewinny, i że to policjanci w sprawie kręcą. Na to przyszedł bloger Mr. Spock z tekstem zatytułowanym „Ufka wierzy pijanym facetom”, w którym swój zarzut powtórzył jednym zdaniem, a dla rozbawienia czytelnika wkleił karykaturę wściekłej żony z wałkiem. To wszystko. Jaki bloger, taka notka. No i się zaczęło. Jako pierwszy z komentarzem pospieszył bloger Wywczas i zasugerował, że Ufka broni Wiplera, bo ma męża alkoholika. Po Wywczasie pojawił się bloger Stinger i zapytał, czy ta baba z mordą i wałkiem to żona Wiplera. Na to wrócił Wywczas i zaczął się zastanawiać, czy Wipler bije po pijaku żonę. Po Wywczasie do dyskusji podłączył się jakiś nieznany mi komentator i zasugerował, że Wipler nie musi się upić, żeby lać swoją żonę. Oczywiście w międzyczasie pojawiło się paru tak zwanych „naszych” i ci z kolei zaczęli dyskutować, czy zamieszczone przez Mr. Spocka zdjęcie przypadkiem nie przedstawia jego żony, i czy to Mr. Spock jej nie bije po pijanemu, na co przyszedł Mr. Spock i odpowiedział, ze nie, bo on w odróżnieniu od Wiplera nie upija się, jak świnia. Dalej już tej fascynującej debaty nie śledziłem, podejrzewam jednak, że do czasu gdy Ufka się nie zorientuje co się dzieje i nie poskarży swojemu koledze Igorowi Janke, tam wszystko się będzie toczyło w najlepsze.
Jak mówię, ani Wipler, ani jego ewentualne ekscesy, mnie nie interesują. Ale również nie interesują mnie ekscesy – faktyczne czy tylko potencjalne – Jana Filipa Libickiego, Janusza Palikota, czy Grzegorza Schetyny. Powiem więcej: mnie nawet nie zainteresuje, jeśli któregoś dnia się dowiem, że znany bloger Salonu24 Mr. Spock, lub znany polityk Hofman po pijanemu zgwałcił siedmioletnie dziecko i uciekł do Tajlandii. Nawet jeśli któregoś dnia pojawi się taka informacja, ja nie napiszę na swoim blogu na ten temat jednego słowa. Powiem coś jeszcze. Nawet jeśli któregoś dnia się okaże, że poseł Protasiewicz to znany sutener i handlarz narkotykami, też nie napiszę na ten temat jednego słowa. Dlaczego? Bo to przede wszystkim nie jest moje życie, a poza tym ja nie piszę z nudów, ale po to, by powiedzieć coś, co uważam za ważne. A to, co się dzieje na co dzień z paroma ludźmi, których lubię, lub nie lubię, nie ma jakiegokolwiek wpływu na losy moje, czy tym bardziej na losy Polski. Natomiast ja bym bardzo był ciekawy dowiedzieć się, jak wygląda życie ludzi, którzy z pozoru powinni mieć dokładnie ten sam zestaw zainteresowań, radości i zmartwień, co ja, a tymczasem żyją czymś tak nieistotnym, jak to, co blogerka Ufka sądzi o pośle Wiplerze i jego przypadkach. I to żyją tym na najwyższym poziomie emocji. Tak wysokim, że tam już tylko chodzi o to, by się wzajemnie obrażać, nie wyłączając żon, dzieci i niewykluczone, że w pewnym momencie i rodziców.
Ktoś mi powie, że ja sam sobie zaprzeczam. Bo oto z jednej strony piszę, że mnie bzdury nie interesują, a z drugiej piszę cały tekst poświęcony jednej wielkiej bzdurze. Otóż niekoniecznie. Ja, pisząc ten tekst, mam swój bardzo istotny cel. Otóż ja chciałem zwrócić uwagę Administracji portalu, w którym publikuję, że na moim blogu udziela się paru komentatorów, którzy są niestety, jak to się przyjęło mówić, „zwinięci”. Z tego co widzę, oni są bardzo merytoryczni, uprzejmi, a nawet jeśli niekiedy złośliwi, to bez przekraczania granic. Czemu więc aby czytać ich komentarze, trzeba przełamać blokadę wewnętrznej cenzury? Domyślam się, że każdy z nich kiedyś cos tam nabroił i za to teraz pokutuje. Sytuacja jednak, w której oni pokutują, a Administracja w sposób bardzo jednoznaczny wspiera styl sprowadzający się do prowadzenia dyskusji na temat tego, czyj mąż chleje, i czyja żona kogo bije, i kto ma bardziej brzydką mordę, pokazuje jasno, że tu w ogóle nie ma o czym gadać. To wszystko jest dokładnie tak samo chore, jak cała reszta. I wcale nie tylko dlatego, że mamy do czynienia z bandą durniów, którzy funkcjonują jako poważni uczestnicy poważnej debaty. Tu chodzi o coś znaczenie gorszego. I tyle.
Inne tematy w dziale Polityka