Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
1283
BLOG

Czy da się kopnąć w krocze człowieka na wózku?

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 48

     Jak idzie o Przemysława Wiplera, on nie stanowił dla mnie przedmiotu westchnień jeszcze zanim opuścił Prawo i Sprawiedliwość, a mainstream, na czele z Jadwigą Staniszkis, pisał o nim jako nadziei polskiej prawicy. I nie chodzi o to, że ja do niego akurat miałem coś, co bym można traktować jako konkret. Jest cała masa polityków Prawa i Sprawiedliwości, których nazwisk nawet nie próbuję zapamiętać, a którzy dla mnie znaczą tyle co śnieg , który spłynął wraz ze słońcem minionej wiosny.

     A więc, kiedy okazało się, że on postanowił odejść z PiS-u i próbować działać na własną rękę, jako tak zwany „prawicowiec z ludzką twarzą”, zaledwie wzruszyłem ramionami. Tyle wszystkiego, że któregoś dnia przeczytałem na blogach informację, że Wipler ma żonę, czworo dzieci i ciężki, na pierwszy rzut oka, niewolniczy kredyt, jako człowiek, którego życie znakomicie nauczyło tego, czym są banki, poczułem do niego sympatię, jaką daje tylko świadomość solidarności w biedzie. Zrozumiałem bowiem, że biedny Wipler, w momencie stał się politykiem ważnym i rozpoznawalnym, pierwsze co zrobił, to postanowił zadbać o rodzinę na poziomie najbardziej fizycznie odczuwalnym, a już parę lat później, widząc, że wszystko sobie skalkulował niewłaściwie, postanowił się ratować, no i to co mamy, to tylko efekt owej desperacji. No bo co tu widzimy? Mamy tego Wiplera, z tą żoną, tymi dziećmi, tym pięknym domem, tym samochodem, a kto wie, czy nie dwoma, i tymi nieustającymi ponagleniami z działu windykacji któregoś z wielu banków, i ciągłymi myślami, jak to będzie, i co tu zrobić, żeby tak nie było.
      Nie śmiałem się więc z Wiplera, ani tym bardziej z niego nie szydziłem, bo wiedziałem, że tu nie ma żartów. Podobnie, kiedy przeczytałem, że Wipler pobił się z policjantami i w ten sposób praktycznie zakończył swoją polityczna karierę, zrobiło mi się go okropnie żal. Oczywiście, myślałem sobie, że on tak fatalnie idąc w zaparte, robi błąd, i powinien raczej spróbować wyprzedzić atak biorąc na siebie całkowitą odpowiedzialność za to, co się stało, ale i tak, jak mówię, pierwsza moja myśl była taka, że zwyczajnie jest człowieka żal. I znów pomyślałem sobie o jego żonie, dzieciach, o tym pięknym domu, o tych samochodach, no i oczywiście o tym całym planie, który w założeniu miał Wiplerowi i jego rodzinie zapewnić jako takie bezpieczeństwo, a tymczasem wszystko się zawaliło w ciągu zaledwie jednej nocy.
     No i – a to już prawdopodobnie zupełnie niezmierzenie – patrzyłem na to zdjęcie Wiplera z potłuczoną twarzą, takiego smutnego i z tą przyszłością, o której lepiej nawet nie myśleć, i moje współczucie dla niego stawało się jeszcze większe. No bo co on teraz zrobi? Koledzy go z pewnością nie potraktują uprzejmie, bo oni oczywiście są kolegami, ale bez przesady, do PiS-u też nie wróci, bo tam już i tak jest ciasno, no, mógłby spróbować do Gowina, ale tam takich jak on dziesiątki. Pozostaje Platforma, ale raz że jakoś głupio, no a poza tym oni, choć czym jest wstyd już dawno zapomnieli, pewne granice wciąż widzą. No a nawet jeśli nie, to po co? Żeby skończyć jak Mężydło? No a poza tym, tu i tak nie chodzi o to, że człowiek się nudzi i nie ma co z sobą zrobić, ale o tę cholerną windykację.
     No więc, żal mi Wiplera jak nie wiem co, ale przyznam, ze to nie on i jego smutny przypadek jest powodem, dla którego postanowiłem napisać tę notkę. Do jej napisania zmobilizował mnie dzisiejszy wpis na blogu Jana Filipa Libickiego, a tak naprawdę jego tytuł: „Smutna ballada o kroczu Wiplera”.
    Powiem szczerze, że przeczytałem cały tekst Libickiego, i tam w środku nie ma nic takiego, z czym mógłbym polemizować. Libicki pisze to, co i ja bym mógł napisać, gdybym miał w sobie tyle co on bezczelności. Ja wciąż natomiast myślę o tym tytule i tym kroczu, przed którym Libicki nie potrafił się powstrzymać. I to właśnie przez to krocze, ten nieprawdopodobny wręcz przebłysk bezmyślnego chamstwa, ma dziś dla Libickiego – wszyscy wiedzą, jak bardzo specjalną i wyjątkową – wiadomość.
      Otóż, na niego w ten czy inny sposób przyjdzie czas, i wtedy wszystko mu zostanie dokładnie wyliczone. I nie będzie litości. Na poziomie poważnej bankowości wszystko jest rozstrzygane automatycznie. Jest komputer, jest monitor, jest telefon, ewentualnie Poczta Polska. I, póki co, tam nie ma żadnych ulg dla ludzi na wózkach. No, najwyżej jakieś ewentualnie przesunięcie terminu, czy rozłożenie na wysoko oprocentowane raty.
      Ciekawe, co jest takiego w tej polityce, że nawet kiedyś normalni ludzie aż tak głupieją?

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (48)

Inne tematy w dziale Polityka