Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
116
BLOG

Suwerenność...?

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Polityka Obserwuj notkę 3

Andrzej Owsiński

Suwerenność – kompletna pomyłka!

Tak ocenił “ekspert” podkreślając że skoro przystąpiliśmy do UE dobrowolnie to przez ten fakt sami zrzekliśmy się suwerenności na rzecz stale zacieśniającej sie integracji będącej wynikiem dialogu uprawianego w kontaktach z unijnymi wladzami.

Takie sformułowanie przypomina definicję Sowietów o których były komunista Andre Gide napisał: “ZSSR – cztery litery, cztery słowa i cztery kłamstwa”.

Wyczytałem to przed wojną w “Wiadomościach Literackich” gdzie zamieszczono jego artykuł.

Dzisiaj podobną ocenę można odnieść do “Unii Europejskiej” z tą różnicą że tylko dwie litery i dwa kłamstwa.

A zatem: - nie ma żadnej “Unii”, tym bardziej “Europejskiej”.

Jest za to zamordystyczna satrapia rządzona wg najlepszych wzorów pruskiej feldfeblowskiej dyscypliny.

Nawet słownictwo w niej używane coraz bardziej zbliża się do poziomu oszalałych z nienawiści bab biegających po polskich miastach i używających bezkarnie najbardziej plugawego języka.

Podejrzewam że prowodyrki tej awantury to po prostu figury wynajęte przez te same siły które promują “trend rozwojowy” UE.

Przystępując do UE rząd warszawski prowadzony wówczas przez byłych komunistycznych “gauleiterów” czyli I sekretarzy komitetów wojewódzkich i ich satelitów w postaci przefarbowanego ZSL nie zrzekał się żadnej suwerenności, gdyż jej po prostu nie miał.

Wynikało to z okoliczności powstania “III RP” jako kontynuacji PRL, tworu oczywiście niesuwerennego i z treści konstytucji z 1997 roku dopuszczającej introdukcję bezpośrednią prawa obcego.

Wygląda na to że cały ten zamysł był od początku sterowany z zewnątrz w interesie naszych odwiecznych sąsiadów, którzy postanowili urozmaicić dotychczasowe doświadczenia okupacji i zaborów.

O fakcie naszego uczestnictwa w UE nie decydowaliśmy my, wbrew wszystkim dekoracyjnym zabiegom towarzyszącym tej decyzji, ale Niemcy, które potraktowały Polskę ryczałtem razem z państwami bałtyckimi i innymi jako jedna pula małych państewek.

Zresztą warunki na jakich zostaliśmy włączeni do UE były wyraźnie dyskryminujące, na co zwrócił uwagę między innymi Jan Olszewski uznając, że na takich warunkach nie powinniśmy wchodzić do UE.

W istniejących wówczas okolicznościach nie było dla nas dobrej alternatywy, o czym mogłem się przekonać z bezpośredniej rozmowy z rzekomo życzliwym nam ambasadorem USA – Reyem.

Wejście do UE miało ucieleśnić marzenia Polaków o wyrwaniu się z sowieckiej przemocy i połączeniu się z bliskim nam kulturowo zachodem Europy.

Rzeczywistość pokazała się nieco inna, poza znaczną poprawą zaopatrzenia rynku odnotowaliśmy wzrost bezrobocia i masowe poszukiwanie pracy zagranicą, dotkliwe ograniczenia produkcji i dalszą likwidację potencjału przemysłowego.

Nie dane nam było chociażby częściowe zrekompensowanie strat w rozwinięciu usług, a szczególnie pośrednictwa między wschodem i zachodem Europy.

Z biegiem czasu staliśmy się tym, czym mieliśmy być jeszcze według zamierzeń III Rzeszy – dostawcą dla przemysłu niemieckiego. Oczywiście na znacznie lepszych warunkach, ale z założeniem pozbawienia własnych firm, nawet posiadających dobrą renomę, jak ostatnio “Elwro”.

Rozwinięcie roli poddostawcy umożliwiło dokonanie ogólnego wzrostu polskiej gospodarki, mając jednak na względzie niski poziom startu wobec masowej likwidacji całych gałęzi przemysłu, ciągle jesteśmy w końcówce krajów unijnych.

W istniejących warunkach można to uznać nawet za sukces, że robimy stały postęp w poziomie życia.

Ten sukces nie zmienia jednak faktu, że jesteśmy jedynym krajem w Europie tej wielkości, który nie posiada własnej firmy na skalę kontynentalną.

Nie jest to wynik naszej nieudolności, ale zaplanowanego i przeprowadzonego konsekwentnie przedsięwzięcia, dokonanego przy pomocy krajowych agentur działających w wielu przypadkach pod firmą znanych stronnictw politycznych.

Rzeczywiste intencje prawdziwych władców Europy, posługujących się aparatem administracyjnym UE zostały obnażone w ostatnim czasie przez wymyślenie pułapki “praworządności”, czyli wymagania całkowitego podporządkowania jednostronnym i arbitralnym decyzjom UE.

Równolegle z tym Niemcy, wbrew interesom Europy, a specjalnie na szkodę Polski, podjęły decyzję o zakończeniu budowy rurociągu NS2, mimo ciągle aktualnych sankcji amerykańskich.

Nie jest wykluczone że liczą na Bidena, który może odwołać sankcje Trumpa.

Mamy zatem sytuację, w której nie pomogą już żadne bajeczki o dialogu, pozostaje jedynie brutalna prawda o przemocy.

Wygląda jednak na to że Niemcy, jak zwykle, przeciągnęły strunę i już nie tylko krnąbrne Węgry I Polska będą poddane ostracyzmowi, ale grozi to wszystkim krajom.

Są to jednak tylko zabiegi organizacyjne, za którymi kryje się treść zamiaru obalenia naszej kultury na rzecz pozbawienia ludów Europy jakichkolwiek możliwości obrony przed zalewem niszczycielskiej siły.

Perspektywą tej drogi jest chaos i wojna wszystkich ze wszystkimi.

Miejmy jednak nadzieję, że chociaż część Europy zbudzi się letargu i choćby w ostatniej chwili zrzuci z siebie jarzmo przemocy bezbożnych sił.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka