Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
598
BLOG

Dziwna wojna

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Polityka Obserwuj notkę 8

Andrzej Owsiński

Dziwna wojna

Minął szósty dzień wojny, a nie tylko większych, lecz nawet umiarkowanych postępów rosyjskiej ofensywy nie widać. Nie zdobyto dotąd żadnego z większych i znaczących miast ukraińskich, opanowano niewielkie terytorium, wprawdzie wędrówki rosyjskich sił pancernych i zmotoryzowanych sięgają głębiej, ale nawet nie można się zorientować jaki jest ich cel. Jak na razie najbardziej dające się we znaki Ukrainie są bombardowania artyleryjskie, lotnicze i rakietowe.

Opór ukraińskiej armii jest skuteczny i trudno ocenić czy wynika to z nieudolności rosyjskiej armii, czy w jakiejś mierze ze zbyt małego zaangażowania rosyjskich sił. Doceniając postawę Ukraińców, niespodziewaną na tle dotychczasowych doświadczeń, trzeba koniecznie przeanalizować możliwie jak najszerszy kontekst powstałej sytuacji.

Przede wszystkim cel rosyjskiej inwazji:

Podjęta została w wyniku porażki dyplomatycznej, nacisków gospodarczych i innych środków perswazji, zmierzających do ponownego włączenia Ukrainy w sferę dyspozycyjną Rosji. Może nie na skalę Białorusi, ale nie budzącą wątpliwości. Jest to wynik logicznego rozumowania wynikającego z wieloletniego przebiegu postępowań ze strony Rosji.

Jeżeli taki był cel to obecne działania wojenne są całkowicie z nim niezgodne. Pisałem o tym niedawno, że zamiast błyskawicznego opanowania stolicy i stworzenia w niej nowego ośrodka władzy podporządkowanego Moskwie, rozprasza się siły na całej długości granicy rosyjsko ukraińskiej, a nawet częściowo i białoruskiej. Zamiast likwidowania najważniejszych obiektów wojskowych, bombarduje się miasta.

Przypomina to równie idiotyczną decyzję Hitlera w 1940 roku bombardowania Londynu w celu złamania ducha angielskiego oporu, co się zupełnie nie udało. Podobnie obecnie – efekt bombardowań jest odwrotny od zamierzonego. Może to świadczyć o bezdennej głupocie Putina, który zapewne decydował o ogólnym charakterze agresji. Taki jest wynik logicznej oceny całej dotychczasowej gry o Ukrainę.

Ale może chodzi o coś zupełnie innego, a mianowicie o konstatację, że Ukrainy nie da się przejąć i wobec tego trzeba ją po prostu zniszczyć. W tym przypadku nie należy śpieszyć z zajmowaniem kraju, ale poddać go długotrwałemu bombardowaniu i podpalaniu. Przez wywołanie powszechnej paniki doprowadzić do maksymalnej ucieczki mieszkańców, zrujnowania gospodarki i infrastruktury. Na gruzach wyludnionej Ukrainy będzie można zastanawiać się co dalej z tym fantem robić. Takiego zamiaru nie można rozpatrywać jako aktu zemsty za opór, lecz raczej jako z góry powziętej decyzji strategicznej.

Rosja ma w tym względzie bogate doświadczenia z sowieckiego postępowania w stosunku do miast, ale też i wsi niemieckich, po ich zdobyciu. Gdyby wówczas odbywało się to w trakcie walk, lub natychmiast po zdobyciu to można by położyć na karb zemsty. W większości przypadków odbywało się to w jakiś czas po zdobyciu i grabieży. Najlepszym przykładem jest Gdańsk, celowo palony w dwa tygodnie po zdobyciu. Chodziło zapewne o obawę, że te obszary Niemiec nie pozostaną w sowieckiej gestii, podobnie jak Ukraina po tej wojnie w stosunku do Rosji.

Zastanawiający jest poziom zaangażowania rosyjskich sił zbrojnych w tę wojnę. Pentagon twierdzi że 80 % rosyjskiego wojska skoncentrowanego przy granicy ukraińskiej zostało już użyte w walce. Oceniając, że jest to 150 tys. żołnierzy, trzeba stwierdzić iż jest to tylko 1/5 rosyjskiego stanu pokojowego armii. Ze strony ukraińskiej jest odwrotnie: 4/5 z 250 tys. stanu przedwojennego zapewne bierze czynny udział w obronie, nie licząc zaciągów ochotniczych. Stosunek żywych sił jest zresztą w tej wojnie mniej ważny, liczy się przewaga w siłach powietrznych, pancerno-motorowych, a nade wszystko w sile ognia. W tym zakresie przewaga dyspozycyjnych sił rosyjskich jest kolosalna, ale stopień wykorzystania tej przewagi jest niewielki. Był to błąd niewybaczalny, nie do naprawienia, chociażby w tej chwili zaangażowano wszystkie dyspozycyjne siły, nie da się zlikwidować powstałego ducha oporu.

Stała się rzecz dla narodu ukraińskiego błogosławiona, a mianowicie powstanie ukraińskiej wspólnoty narodowej, niezależnie od używanego języka. Najlepszym tego dowodem jest Zełeński i bracia Kliczkowie. Ukraińcy zyskali fakty i postacie, na których w sposób niekwestionowany będą mogli oprzeć swój etos narodowy. Właściwie, jesteśmy świadkami powstawania prawdziwego narodu, którego istnienie dotąd było przez wielu, z Moskalami na czele – kwestionowane.

Na tym tle trzeba również odnieść się do problemu uchodźców z Ukrainy, nie ulega wątpliwości, że jest wśród nich znaczna część kobiet z dziećmi, uciekających z bombardowanych miast, wymagają oni rzeczywiście opieki. Natomiast należy zwrócić uwagę na absolutnie pewny udział przerzucanej do Polski w ten sposób rosyjskiej agentury. Jest też duży udział uciekinierów z niezagrożonych jeszcze wojną terenów, którzy korzystają z okazji wyjazdu zagranicę bez zamiaru powrotu. Są też zwykli dezerterzy, lub przynajmniej uchylający się od obowiązku obrony ojczyzny.

Należy zatem, oczywiście w porozumieniu z ukraińskimi władzami, przeprowadzić selekcję wśród uchodźców i nie wpuszczać wszystkich. Dotyczy to szczególnie mężczyzn w wieku od 18 – 45 lat, wśród których można wpuszczać do Polski jedynie zwolnionych od służby wojskowej, lub opiekunów licznego potomstwa.

Facetów, którzy rozrabiają, domagając się wyjątkowych przywilejów, należy natychmiast odstawiać z powrotem, a z zagranicznych “studentów” przyjmować tylko tych, którzy posiadają powrotne bilety do swoich krajów i z punktu odstawiać na lotniska, lub stacje kolejowe.

Udzielanie tymczasowego schronienia jest jak najbardziej wskazane, ale nie wolno przy tej okazji przyczyniać się do wyludniania Ukrainy, co jest właśnie celem rosyjskiej inwazji. Pod tym względem należy współpracować z ukraińskim rządem.

To co piszę na ten temat nie jest teoretycznym rozważaniem, ale jest rezultatem mojej znajomości stosunków na Ukrainie i w Rosji, wynikającej między innymi z osobistych doświadczeń, z pewnością większych niż całego polskiego rządu in corpore.

Z pewnością nie wyprzedzam moich wniosków stanem wiedzy o sytuacji, jak to nieco na wyrost stwierdził Pan Pablo, którego, przy okazji pozdrawiam, ale zakończenie tej wojny oscyluje między Pyrrusowym zwycięstwem Rosji przy wielkim zaangażowaniu, lub haniebnym wycofaniu jej z tej awantury. W pierwszym przypadku zapłaci za to przede wszystkim naród rosyjski pogłębioną biedą, w drugim z całą pewnością Putin wraz z całym swoim gangiem nie mówiąc już o konsekwencjach w skali europejskiej, a nawet światowej.

Jest to jednak sprawa wymagająca odrębnego rozważenia, żeby nie było zaskoczenia.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka