Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
127
BLOG

Cena chleba II

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Gospodarka Obserwuj notkę 1

Z powodu suszy grozi nam wzrost cen przetworów zbożowych w tym też i chleba.

Kiedy przed ośmiu laty pisałem na temat ceny chleba ten problem wyglądał nieco inaczej niż dzisiaj, po prostu zmniejszyło się spożycie chleba, może nie tyle na rzecz „ciasteczek” ile na inne produkty w szczególności mięso, warzywa i owoce.

Dzisiaj nawet trudno powiedzieć czy to dobrze czy to źle, bowiem zmienia się jakość spożywanych produktów. Można przypomnieć czasy, kiedy chłop rankiem zjadał pajdę razowca popijając kubasem mleka i szedł w pole ciężko pracując na tej strawie do południa. Była to miara biedy, ale też i wartości tego pożywienia.

Dzisiaj przeciętnie stać nas na obfitsze śniadanie, tylko że wartość odżywcza spożywanych produktów różni się od tego co dawała nieskażona natura.

Spożycie chleba w Polsce spadało w szybkim tempie, jeszcze przed ośmiu laty było to około 6 kg miesięcznie na osobę, a dziś jest poniżej 4 kg / łącznie pieczywo/.

Jest jednak ciągle spora grupa ludności, dla której chleb stanowi podstawowy artykuł spożywczy.

Wg statystyki to przede wszystkim renciści i rolnicy, sądzę jednak, że dotyczy to głównie tej sporej, bo obejmującej niemal czwartą część ludności, grupy w której indywidualne dochody kształtują się poniżej tysiąca zł. miesięcznie na osobę.

I dla tej grupy cena chleba będzie miała w dalszym ciągu istotne znaczenie.

Z cenami przetworów zbożowych dzieją się dziwne rzeczy, przed ośmiu laty pisałem o tym, że przed wojną cena żyta wynosiła średnio 12 gr./kg, a kilogram chleba razowego można było kupić już za 18 gr. / w sklepach ogólnospożywczych 20 – 25 gr./, relacja zatem była 150 – 200 %, obecnie zaś te relacje kształtują się na poziomie około 1000 %, W roku 2018 cena skupu żyta wynosiła przeciętnie 54 zł/kwintal, czyli 54 gr./kg, przy cenie chleba nie niżej niż 5 zł./kg.

Praktycznie biorąc cena zboża ma się nijak do ceny chleba, na którą decydująco wpływają zupełnie inne elementy. Podobnie jest i z innymi produktami, chociażby z benzyną, która kosztowała taniej wtedy, gdy cena baryłki ropy przekraczała 100 USD niż teraz, kiedy jest znacznie tańsza /dzisiejsze notowanie 53 USD/.

Wg danych statystycznych Polska i tak należy do krajów o stosunkowo niskiej cenie chleba – 2,60 zł. bochenek /taką jednostkę podano bez wyjaśnienia ile to waży/.

Rozpiętość cen jest jednak niesamowita: - od 0,36 zł. w Uzbekistanie do przeszło 22 zł. w Lichtensteinie.

Czy na tej podstawie można powiedzieć: jak dobrze się powodzi ludziom w Uzbekistanie i jak źle w Lichtensteinie?

W ciemno można stwierdzić, że jest odwrotnie.

W Polsce z pewnością nie jesteśmy na poziomie Uzbekistanu, ale daleko nam jeszcze do Lichtensteinu i dlatego cena chleba nie może być ciągle jeszcze obojętna i wynikać wyłącznie z gry rynkowej.

Ta gra jest zresztą prowadzona przedziwnie, bowiem proces przetwarzania zboża na chleb nie jest ani skomplikowany, ani nie uległ jakimś kosztownym zmianom.

Można przyjąć z dużym prawdopodobieństwem, że od czasów przedwojennych niewiele się zmieniło. Zapewne należy uznać wzrost kosztów opału i robocizny, ale też i uwzględnić wzrost wydajności pracy, a zatem przyjąć, że jest to w sumie nie 200, a 300 %. W tych warunkach kilogram chleba razowego powinien kosztować 1,50 zł. a nie przeszło trzykrotnie więcej.

Mówimy o chlebie, bo tak się tradycyjnie utarło, że chleb jest podstawowym produktem spożywczym i powinien być dostępny dla każdego nawet najuboższego, ale przecież łamigłówka cenowa dotyczy ogromnej ilości produktów, których ceny dalece odbiegają od rzeczywistych kosztów wytworzenia i dystrybucji.

Ostatnio mieliśmy do czynienia z wyraźnym objawem prawdziwego mechanizmu regulowania rynku w postaci zakazu produkcji tanich żarówek.

Najprostszym wytłumaczeniem jest odpowiednie działanie ze strony producentów drogich żarówek wywołujące przychylność urzędnika.

Takich przyczyn wpływających na stosunki rynkowe jest mnóstwo, tylko że my musimy za to płacić i to niejednokrotnie znacznie więcej aniżeli na wyśrubowane podatki.

Olbrzymi aparat administracji publicznej zajmuje się głównie kontaktami między sobą zgodnie z zasadą Parkinsona, a sprawy regulacji rynkowych traktuje głównie jako przedmiot własnych satysfakcji, zamiast z pełnym uszanowaniem wolności rynku, przyjrzeć się jak dalece zmowa i zwykłe nadużycie wpływają na drenaż naszych kieszeni i uszczuplanie dochodów publicznych.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka