paba paba
341
BLOG

Ściąga dla polityka: Smoleńsk nie jest najważniejszy

paba paba Polityka Obserwuj notkę 12
Od kilku dni obserwuję w telewizji i mediach elektronicznych dużą liczbę komentarzy do wypowiedzi prezesa PiS i jego świty. Ze Smoleńska zrobiono podstawowy element dyskursu politycznego pomijając i marginalizując o wiele ważniejsze sprawy. Ofiarom katastrofy Smoleńskiej należą się honory, pamięć w sercach, a ich rodzinom szacunek, ale na grobach zmarłych nie można budować żadnych bytów politycznych.
Patrząc na słupki sondaży poparcia widać drobne fluktuacje poparcia dla partii politycznych, a media emocjonują się tym czy X stwierdził, że będzie kandydował na urząd prezydenta w 2015 (!) lub czy Y jest za większą liczbą godzin historii. Jacy politycy tacy dziennikarze, jacy dziennikarze takie tematy. To nie jest istotne, a wręcz niepotrzebnie odciąga uwagę od spraw ważnych. Czas leci,  tracimy kolejne tygodnie, miesiące i lata na bezproduktywną dyskusję, a przeciętnemu obywatelowi nie żyje się przez to lepiej. Wręcz buduje to poczucie alienacji warszawskiej klasy politycznej do reszty Polski. Alienacja odbija się podczas kolejnych wyborów, gdzie frekwencja sporadycznie przekracza 50%, co jasno wskazuje na to zmęczenie społeczeństwa takimi tematami i odrzucenie „post-polityki” jako takiej. Wizerunku polityków nie ratują już nawet co raz bardziej wymyślne akcje marketingowe, zabawne i kontrowersyjne wpisy na twitterze albo słit focie na fejsbuku. Potrzeba zmian jakościowych, a nie wizerunkowych! Partia, która zaproponuje akceptowalne rozwiązania na poniższe problemy przejdzie do historii Polski jak Kazimierz Wielki, co zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną.
 
Poniżej zamieszczam ściągę dla polityka, aby wiedział co jest istotne, ważne, oraz sexy, trendy i jazzy dla wymagającego wyborcy; oraz dziennikarza, aby nie zamęczał mnie kolejnym roztrząsaniem istnienia betonowej brzozy albo grubości poszycia w skrzydle tupolewa.
 
Po pierwsze gospodarka Głupcze!
Z naszą gospodarką nie jest najlepiej, wręcz rzadko było z nią dobrze w ciągu ostatnich przeszło dwudziestu lat transformacji. Dzięki sprzyjającym okolicznościom i skromnej mądrości nielicznych polityków zdarzały się lata tłuste, gdzie rzeczywiście goniliśmy Zachód, a PKB rósł w tempie siedmiu procent rocznie. To był realny i odczuwalny rozwój, a w połączeniu z lewicową troską o najmniej zasobnych (np. poprzez znaczące podwyżki emerytur) był krótkim, złotym okresem III RP. Dziś cieszymy się, że jesteśmy Zieloną Wyspą, że notujemy mizerne wzrosty, bo inni są w stagnacji, ale czy aby na pewno o to nam chodzi? Pomijając fakt, że jesteśmy narodem malkontentów i specjalistów  każdej dziedzinie, nie widać tego wzrostu na ulicach. Gdyby nie roboty (inwestycje) publiczne (także z EU), wiele gmin nie zmieniłoby się tak bardzo jak to teraz widzimy. Jednakże nadal dzieli nas przepaść w zasobności obywateli, bo wszystko kosztuje tyle samo co na Zachodzie, ale pieniędzy w portfelu jakoś mniej. Wiem, że jest to owoc „zwycięskiej” polityki krajów tego samego Zachodu, które pieczętując zakończenie II Wojny Światowej oddały Polskę i ten kawałek Europy w ręce wschodniego okupanta, ale nie możemy stać w miejscu. Należy mobilizować wszystkie siły i rozwijać na przekór niekorzystnym okolicznościom. Nie można dawać pola dla pesymizmu, a swój brak pomysłu usprawiedliwiać globalnym wyścigiem i światowym kryzysem. Państwo musi być sprawne, dawać przestrzeń do rozwoju WSZYSTKIM obywatelom i jednocześnie chronić tych słabszych oraz mniej zaradnych (można to nazwać „chrześcijańskim miłosierdziem” albo „lewicową wrażliwością” jak kto woli). Musi być miejsce dla małych i dużych firm, z kapitałem polskim i zagranicznym. Nie może być przechyłu w jedną stronę z jakim spotykamy się obecnie. Polska musi być miejscem realnego sukcesu gospodarczego i jego owoców dostępnych dla wszystkich grup społeczeństwa, a nie tylko dla wybranych. Aby to osiągnąć trzeba tworzyć wyższej jakości prawo, usprawniać organizm państwowy. Państwo nie musi być tanie, nie musi być w galowym fraku, ale efektywne i zorientowane na rozwiązanie problemów obywatela.
 
Społeczeństwo
Żyjemy w interesujących czasach, które stawiają wiele wyzwań przed nami. Jednym z podstawowych jest demografia. Rozwój medycyny sprawił, że żyjemy dłużej, co raz więcej chorób jest wyleczalnych, a jeszcze więcej zaleczalnych. Człowiek potrafi żyć ze schorzeniem, które zabiło jego praprzodka, ale  pytanie czy jakość tego życia się podniosła? Czy jest w pełni sprawny? Otóż nie, nadal nie potrafimy oszukać biologii. Sześćdziesięciolatek nie jest tak zdrowy, tak sprawny i tak wytrzymały jak trzydziestolatek, więc proste podnoszenie wieku emerytalnego w dłuższej perspektywie przyniesie więcej złego niż korzyści. Trzeba szukać możliwości na zagospodarowanie potencjału ludzi starszych, nie wykluczać ich z życia gospodarczego, ale jednocześnie zabezpieczyć im dostęp do opieki zdrowotnej i społecznej. Opieka zdrowotna, wraz z profilaktyką (która teraz nie istnieje!) będzie kluczowym i najbardziej kosztochłonnym elementem życia społecznego i trzeba szukać rozwiązań tego problemu, a nie przymuszać często schorowanych ludzi do wytężonej pracy ponad siły. Interpretacja o braku zastępowalności pokoleń jest błędna. Pytanie nie powinno być jak zmusić ludzi do dłuższej pracy tylko jak sprawić, aby w Polsce rodziło się więcej dzieci? Jak zbudować system społeczny, aby ludzie zamiast wyjeżdżać budowali rodziny? To jest podstawowe pytanie jakie każdy polityk powinien sobie zadać.
 
Szkolnictwo i nauka
Kolejny gorący temat i ciągle aktualny. Przez ostatnie dwadzieścia lat nie wypracowaliśmy dobrego systemu kształcenia ani młodzieży, ani tym bardziej ludzi dorosłych. Kolejne reformy szkolnictwa wprowadzały kolejne szczeble kompetencji, nie reformując szkoły jako takiej. Szkoła jest miejscem pracy dla nauczycieli, którzy są awansowani nie po wynikach pracy, a w zależności od grubości teczki różnego rodzaju zaświadczeń o odbytych kursach, szkoleniach, udziału w nic nie wnoszących projektach. Żyjemy w Matrixie, usta pełne frazesów i brutalna, biurokratyczna rzeczywistość.
Jeszcze gorzej się mają polskie szkoły wyższe. Tutaj został zabetonowany system feudalny made in PRL. Dziś o awansie, podwyżce nie decydują sukcesy na polu dydaktycznym czy naukowym, a kilka literek przed nazwiskiem. Jesteśmy jednym z nielicznych krajów, który utrzymuje tak skostniałą hierarchię stopni i tytułów naukowych. Efekty mówią same za siebie. Nie mamy żadnej uczelni w setce najlepszych uczelni Świata, ale za to jest poletko do walki i pokazanie kto ma jakie wpływy aby przepchnąć czyjąś profesurę czy habilitację. Sprawy, które w innych krajach uchodzą za administracyjne, u nas są emanacją uczelnianej władzy. Kolejne ciała dziekańskie lub rektorskie marnują czas na dyskusje o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą, często włączają w to politykę. Z pozoru krystaliczna struktura polskiej nauki po bliższym przyjrzeniu się staje porysowanym i pustym naczyniem o glinianej podstawie. Oczywiście dużym i jakże chwalonym naczyniem, które nikomu nie służy (konstytucyjna autonomiczność uczelni).
Za czasów słusznie minionego systemu, nauki techniczne i przyrodnicze reprezentowały poziom Polskiej nauki. Dziś nadal tak jest, o wiele częściej znajdziemy tam nazwiska „coś” znaczące w Europie i na Świecie niż w innych dziedzinach, ale niestety wszyscy są objęci taką samą ustawą oraz patologicznym i zniechęcającym do uczciwej pracy i wychylania się systemem. Potrzeba głębokich reform, a nie kosmetyki istniejącego systemu. Teraz jest ku temu dobra okazja, niż demograficzny zmiecie co słabsze jednostki (prywatne uczelnie już są zamykane), a może być okazją do przewietrzenia molochów.
Musimy wiedzieć czego chcemy nauczyć na kolejnych poziomach kształcenia (nie wszyscy muszą mieć wyższe!) i jak to chcemy osiągnąć. Bez naukowego, lewicowego czy też prawicowo-bogoojczyźnianego zadęcia.
 
Sprawy zagraniczne
Polska musi być kreatorem polityki, nie tylko konsumentem ustaleń zza Odry. Podział Europy skończył się. Należy myśleć i zachowywać się jak Europejczycy. Proponować nowe rozwiązania i akceptować rozwiązania innych. Kiedy trzeba być krytycznym, a czasem dać się skrytykować. Uczyć się innych i dać poznawać siebie.
 
To jest ważne, a nie ćwierknięcie czy liczba śledzących lub „lajkujących” na takim czy innym serwisie internetowym.
 
 
PS. Nie wspomniałem jeszcze o GMO, komputerach biologicznych, manipulacji ludzkimi komórkami, prawach własności intelektualnych i wieloma innymi kwestiami, których nie pojmuje dzisiejsza klasa polityczna i nie zajmuje się nimi, a mają one (pośredni lub bezpośredni) wpływ na życie nas wszystkich.
paba
O mnie paba

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka