pafere pafere
1306
BLOG

List otwarty do red. Igora Jankego

pafere pafere Polityka Obserwuj notkę 17

Od kilku dni wiele społeczności internetowych żyje informacją, że Ministerstwo Kultury rozdzieliło tegoroczne dotacje na rozwój czasopism kulturalnych nie tak, jak powinno. Kilku dziennikarzy wystosowało nawet list otwarty do ministra, aby ten zmienił podział pieniędzy i podzielił je sprawiedliwiej.

Według informacji, która pojawiła się w weekendowym wydaniu dziennika „Rzeczpospolita”, dotacje straciły magazyny bardzo szeroko rozumianej prawicy. 3 miliony złotych jakie Ministerstwo Kultury zarezerwowało na wsparcie magazynów zostało podzielone następująco: po 140 tys. złotych otrzymały: „Krytyka Polityczna”, „Znak”, „Więź”, „Książki w Tygodniku: Magazyn Literacki” (dodatek do „Tygodnika Powszechnego”), „ResPublica Nowa”, „Kino”. 100 tys. zł przyznano „Przeglądowi Politycznemu”, zaś 108 tys. zł – „Didaskaliom”.

Największe oburzenie wzbudziło pominięcie przy rozdzielaniu dotacji „Frondy”, której nakład kwartalnika wynosi 6,5 tys. egzemplarzy.

Red. Igor Janke zamieścił list otwarty do Ministra Zdrojewskiego, w którym krytykuje pominięcie „Frondy”, „Christianitas”, „Presji” pisząc: „apeluję do Pana Ministra o zweryfikowanie decyzji o przyznanych dotacjach na najbliższy rok i wspomożenie także pism, które swoim poziomem intelektualnym na to zasługują, a zostały pominięte. Będę bardzo wdzięczny za szybką i skuteczną reakcję w tej sprawie”. W podobnym tonie pisze red. Łukasz Warzecha.

Najciekawsze, że minister momentalnie odpowiedział na ten list i obiecał przyjrzeć się liście czasopism raz jeszcze i jakoś zdobyć pieniądze na dotacje dla pozostałych czasopism.

Przejdźmy jednak do meritum, bo ono jest w tym wypadku najważniejsze. To, że wszelkiej maści lewicowe organizacje i stowarzyszenia uwielbiają sięgać do kieszeni podatnika jest rzeczą naturalną. Nic innego bowiem jak właśnie stosunek do własności, szczególnie do cudzej własności, odróżnia lewicę od prawicy. To, że lewicowe magazyny chcą być finansowane pod przymusem przez podatników, nietrudno zrozumieć. To, że o podobne przywileje zabiegają magazyny, które na prawo i lewo wspominają o swoim konserwatyzmie i prawicowości może wzbudzić albo gniew albo politowanie.

Popatrzmy na liczby. „Fronda” w ub. roku według danych prasowych otrzymała 96 tys. złotych dotacji z Ministerstwa Kultury. Jak podaje sama redakcja, nakład pisma sięga 6,5 tys. egzemplarzy. Załóżmy, że sprzedaż wynosi 50 proc., aczkolwiek pewnie jest wyższa, bo trudno oczekiwać, aby drukowano ją w ilości dwukrotnie wyższej niż faktyczna sprzedaż. Oznacza to, że aby otrzymać te 100 tys. złotych niezbędne do utrzymania działalności na tym samym poziomie co w ubiegłym roku każdy z czytelników powinien dołożyć się do „Frondy” w wysokości 29,53 zł. Ponieważ w ciągu roku ukazują się 4 wydania kwartalnika wychodzi, że do pełni szczęścia redakcji wystarczyłoby, aby każdy czytelnik dołożył 7,38 zł do każdego numeru. W przypadku pozostałych magazynów sumy są zapewne podobne, albo nawet niższe.

Czy naprawdę czytelnicy tych magazynów nie są w stanie ich wesprzeć 20 czy 30 złotymi w ciągu roku? Czy nie są one warte takiego wsparcia przez zaangażowanych czytelników? Czy w dzisiejszych czasach mając jako narzędzie poczytne medium naprawdę nie można zebrać kilkunastu lub kilkudziesięciu tysięcy złotych potrzebnych na działalność? Czy gdyby podwyższyć cenę do wymaganych realiów, nagle sprzedaż stanęłaby? Aż się wierzyć nie chce, że te 5 czy 8 złotych różnicy w cenie ulubionego czasopisma doprowadziłoby do jego zamknięcia.

Na powyższe pytanie są dwie możliwe odpowiedzi. Albo rzeczywiście nie można i nie ma szans na zebranie podobnych sum, albo redaktorzy i właściciele tych czasopism idą na łatwiznę sięgając po dotacje, a czytelnicy w ogóle się nie liczą będąc jedynie przykrywką do wyciągnięcia pieniędzy na niepotrzebne tak naprawdę nikomu pismo.

Wydaje mi się, że druga odpowiedź jest bliższa prawdy. Łatwiej jest wypełnić wniosek o dotację, gdzie wystarczy zaznaczyć krzyżyki w poszczególnych rubrykach i napisać aplikację niż przeprowadzić kampanię zachęcającą do kupna magazynu lub wsparcia przedsięwzięcia, udowodnić czytelnikom, że ma się cel i chce się go tymi lub innymi środkami osiągnąć. Podobne działanie jest jednak – przynajmniej dla mnie – frajerstwem i w dłuższej perspektywie działaniem na szkodę nie tylko swoją, swojego środowiska, ale dobra wspólnego. Dziś bowiem minister Zdrojewski łaskaw był odpowiedzieć na internetowy wpis p. red. Igora Jankego, ale jestem więcej jak pewien, że gdy w ministerialnym fotelu na Krakowskim Przedmieściu zasiądzie kiedyś jakiś kompan tow. Sierakowskiego, podobne posty p. red. Jankego pozostaną bez żadnego odzewu, a co najwyżej skwitowane śmiechem. 

Jeśli zatem p. red. Janke pisze, że: „W czasach, gdy czytelnictwo tak gwałtownie spada, (…) warto wspierać różnorodne ośrodki myśli”, powinien poważnie się zastanowić, dlaczego tak naprawdę czytelnictwo spada? Może właśnie dlatego, że kierownictwa czasopism miast zabiegać o względy czytelników zabiegają bardziej o pieniądze na swoje utrzymanie?

Drogie redakcje, drodzy redaktorzy, drogi red. Janke. Nie tędy droga. W ten sposób nigdy nie wygracie wojny ideologicznej z lewicą. Lewica jest pod tym względem skuteczniejsza, bo tak uczona jest od dawna – żyć na cudzy koszt i realizować swoje marzenia o nowym wspaniałym świecie za cudze pieniądze. Jednak fakt, że ktoś kradnie nie oznacza, że jak wy będziecie również kraść pieniądze podatnika na swoje szczytne cele to będziecie od nich lepsi. Sięgając po te środki jesteście na tym samym poziomie co lewica. Ideały sięgają zaś niestety bruku.

Spójrzmy jeszcze na sytuację z drugiej strony, czyli na świat bez dotacji do czasopism. Reguły są jasne i równe. Nie trzeba kłócić się o jakieś w gruncie rzeczy śmieszne sumy, bo ich nie ma. Nie trzeba się martwić o to, kto zasiada w ministerstwie, bo nie ma środków do podziału. Jest wojna o czytelnika i o to, aby zdobyć przychylność jak największej liczby. Wyjść z tej wojny zwycięsko, to wielka sztuka. Wyjść zwycięsko z bitewki o 100 tys. złotych przyznanych drogą administracyjną, to tak naprawdę klęska.

Pisać zaś listy otwarte do ministra, że pominął te czy inne czasopisma, a nie wzywać go do ich likwidacji, to szczyt absurdu. Jeśli bowiem o tym, które czasopisma są wartościowe a które nie, nie decydują konsumenci, czyli czytelnicy, wówczas decydują o tym politycy i zakulisowe gierki, pojawiają się nadużycia i nieporządek – słowem: sytuacja dzisiejsza. Czy o to Panu chodzi red. Janke?

Uprzedzając atak na mój tekst, że chcę zniszczyć niezależne media, które są cenne dla debaty publicznej, podwyższają jej poziom, od razu odpowiadam. Nie chcę ich niszczyć, wręcz przeciwnie; chciałbym pomóc zrozumieć, że bijąc się o dotacje same siebie niszczą. Jeśli jednak chcecie dotować to, co waszym zdaniem dobre i pożyteczne, to gdzie jest koniec waszej hojności? Przecież oprócz magazynów są również wartościowe miesięczniki, dwutygodniki, tygodniki a nawet dzienniki, którym na pewno przydałoby się państwowe wsparcie. Zatem to nie mnie odpowiadać, ale wam, gdzie chcecie się zatrzymać i gdzie jest kres waszej hojności w szastaniu cudzymi pieniędzmi. Jeśli chcecie wspierać te media to czemu nie robicie tego bezpośrednio tylko potrzebne wam jest do tego ministerstwo z całym inwentarzem?

Na koniec, pozwólcie że zacytuję wielkiego Frédérica Bastiata, który o dotacjach w sferze kultury pisał w słynnym eseju Co widać i czego nie widać: „Nasi przeciwnicy sądzą, że działalność, która nie jest ani finansowana, ani regulowana przez państwo, jest skazana na upadek. My uważamy, że jest wręcz przeciwnie. Oni wierzą w ustawodawcę, a nie w ludzi. My wierzymy w ludzi, a nie w ustawodawcę”.

Czy prawicowe i konserwatywne media uwierzą wreszcie w siebie i wyzwolą się z uzależnienia od dotacji czy też wolą pozostać na garnuszku państwa coraz bardziej upodabniając się w ten sposób do lewicy, oto jest pytanie. Prawico, odwagi!

Paweł Toboła-Pertkiewicz

Autor jest członkiem władz Polsko-Amerykańskiej Fundacji Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego PAFERE, fundacji która nie uczestniczy w grabieży legalnej pozyskując środki wyłącznie z prywatnych źródeł.
 

pafere
O mnie pafere

"Najważniejszym imperatywem ekonomicznym jest przykazanie Nie kradnij!. Stosowanie się do niego przez władze, jak i przez obywateli, jest podstawowym warunkiem optymalnego rozwoju gospodarczego i dobrobytu" - Jan M. Małek, założyciel i Prezes Fundacji PAFERE. Wesprzyj nas: Volkswagen Bank Direct PL 3321 3000 0420 0104 0942 1500 01 Przelewy spoza Polski: SWIFT: ING BP LPW PL 33 2130 0004 2001 0409 4215 0001

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Polityka