Domabor Świętoborzyc Domabor Świętoborzyc
300
BLOG

Unicestwianie, czyli słaba pizza Houellebecq'a

Domabor Świętoborzyc Domabor Świętoborzyc Kultura Obserwuj notkę 2
"Pizza is like sex; even when it's bad, it's still pretty good".

Nikt z osób, które choć parę razy zajrzały na tego bloga, nie zdziwi się chyba jeśli napiszę, że jestem wielkim fanem prozy Michela Houellebecq'a. Mam u siebie na półce wszystkie jego powieści, do których czasami wracam. Z reguły z przyjemnością.

Że co? Że jest wulgarny, cyniczny i - delikatnie mówiąc - daleko mu do współczesnych standardów poprawności politycznej? Posiada też więcej zalet, które mogę wymienić.

Sam autor ma nudny życiorys i paskudną mordę. Francuski inżynier agronom, z zawodu zwykły urzędnik, z usposobienia mizantrop. Nie można też o nim powiedzieć, że swoje braki nadrabia siłą wyobraźni czy bogactwem pomysłów, bo siła Houellebecq'a tkwi zupełnie gdzie indziej. To geniusz obserwacji, który tematy pisarskie czerpie ze swego życia.

Nie chcę popadać tu w banał i pisać o jego egzystencjalnym pesymizmie, krytyce konsumpcjonizmu, brutalnym wywlekaniu na światło dzienne śmierdzących bebechów życia społecznego i brudnych motywów stosunków międzyludzkich, czy też samotnej podróży przez pustkę pośród miejskiego tłumu i tym podobnych frazesów. Nie będę również cytował co bardziej smakowitych, pornograficznych opisów stosunków seksualnych, tudzież przemyśleń autora na temat cip i kutasów, bo jeszcze ukryją mi notkę. No dobra, jestem leniwy i nie chce mi się ich szukać. Poza tym - wierzcie na słowo! - warto samemu poczytać i trochę się przy tym pośmiać. Houellebecq mnie rozwesela.

Cyniczne, nihilistyczne i brutalne podejście do rzeczywistości w połączeniu z naturalistycznymi opisami i absolutnie szczerymi przemyśleniami - przemyśleniami nieskrępowanymi ani poprawnością polityczną ani humanitaryzmem, ani nawet tzw. dobrym wychowaniem - to chyba główna siła prozy Houellebecq'a. Facet mówi jak jest nie udając nikogo, a jego cudownie niewinne i wulgarne tyrady są wręcz rozbrajające. 

Już w swojej pierwszej powieści, Poszerzeniu pola walki, wykorzystał motywy z szarego życia francuskiego urzędnika lat 80.- 90., opisując też zresztą dawnych kolegów z pracy. Nam jako Polakom może się wydawać, że Zachód jest przecudowny bo oni mają pieniądze i żyją jak pączki w maśle, tymczasem po zaspokojeniu podstawowych potrzeb pojawiają się nowe. I tutaj już nie ma tak łatwo, zwłaszcza jeśli żyjesz w bogatym społeczeństwie po rewolucji seksualnej, jesteś przeciętnym facetem, a urodą nie grzeszysz.

Nieskrępowany i całkowicie wolny rynek, podobnie jak absolutnie wolna miłość, prowadzą ostatecznie do sytuacji, kiedy bardzo nieliczni wybrańcy bogów opływają we wszystko co najlepsze, większość dostaje ochłapy, a reszta żyje w nędzy. Czyżby konserwatywna krytyka kapitalizmu, konsumpcjonizmu i rozpasania obyczajów? Raczej niekoniecznie. Książka została wydana w 1994 r. i nie mam wątpliwości, że w dużej mierze przedstawia przemyślenia Autora odnośnie własnego życia i swojej nędznej pozycji w całym tym burdelu.

Za najlepszą i najmocniejszą powieść Houellebecq'a uznaje się tradycyjnie Cząstki elementarne, choć moim skromnym zdaniem mają one bardzo mocną konkurencję w postaci Możliwości wyspy i Platformy. Tematem tej ostatniej nie jest bynajmniej środowisko gdańskich "liberałów", a turystyka seksualna i islamski terroryzm. Moim osobistym faworytem jest jednak Możliwość wyspy, wydana 4 lata po Platformie powieść inspirowana kontaktami Autora z sektą raelian, wierzących w transhumanizm i przyjście mesjasza z kosmosu. Książkę, którą jako jedyną w jego dorobku można by chyba nazwać czymś w rodzaju SF, szczerze polecam każdemu. 

Nie będę się rozpisywać na temat rewelacyjnych Cząstek..., gdzie pisarz m.in. rozliczał się z ruchem hipisów piorąc rodzinne brudy, czy też jak kto woli - oczerniając własną matkę. Pominę też Mapę i terytorium, która i owszem, da się czytać, ale nie powala. Wpleciony w akcję powieści wątek zabójstwa Autora ociera się o żenadę, to dla mnie jak kula w płot. Strzałem w dziesiątkę była za to Uległość - dość głośna swego czasu książka zahaczająca o political fiction, w której Autor opisał przyszły triumf islamizmu we Francji. O ile bohater to typowy dla Houellebecq'a wyalienowany przedstawiciel wielkomiejskiej klasy średniej ze wszystkimi swoimi problemami, które po lekturze poprzednich powieści czytelnik zna już na pamięć, o tyle wątek polityczny sprawia że mimo wszystko czytamy tę książkę z zapartym tchem. Najciekawsza jest tutaj nietypowa wizja triumfu islamu, który dokonuje się zupełnie bezkrwawo, pokojowo i demokratycznie. W świecie przedstawionym było to głównie zasługą nijakości i nędzy współczesnej zachodniej kultury, której doskonałą ilustracją jest bezsensowny żywot głównego bohatera.

Wspaniały, rewelacyjny, no i bardzo na czasie, lecz chyba niestety ostatni pomysł takiego formatu, na który zdołał wpaść Autor. Od czasu Uległości lektura jego powieści nie daje już takich emocji jak pierwsze, gniewne dzieła. Nie wiem, czy jako odbiorca jestem zwyczajnie znudzony czytaniem po raz piąty ciągle o tym samym, czy może po prostu Houellebecq wyprztykał się z pomysłów.

Fakt faktem, że kolejni jego bohaterowie są bardzo podobni do siebie, a jeśli pominąć didaskalia w rodzaju wątku politycznego lub dekoracji rodem z SF, wszystko się nieodmiennie kręci wkoło dupy. Tak jest i w przypadku Serotoniny, gdzie wątek protestów społecznych i blokad rolniczych okrzyknięty przez niektórych wizjonerskim opisem ruchu Żółtych Kamizelek jest tylko niewielkim dodatkiem do zasadniczo nudnego i samotnego życia zamożnego mieszczucha z depresją. Wszystko to oczywiście świetnie napisane, dowcipne i błyskotliwe, więc przeczytałem dwa razy. Tym niemniej - niedosyt pozostał. Taka odgrzana pizza...

Co z tym Unicestwianiem?

Jest to najdłuższa książka w dorobku tego Autora, a polskie tłumaczenie ma jakieś 600 stron z hakiem. Temat nie należy do fascynujących, bo, mówiąc górnolotnie, rzecz jest o przemijaniu, starzeniu, chorobie i śmierci człowieka. Opieka nad chorym ojcem, powolne umieranie, absurdy służby zdrowia - tego typu klimaty. Bohater to - a, jakże! - urzędnik wyższego szczebla, który pracuje ramię w ramię z wybitnym i ambitnym ministrem gospodarki. Jest wątek polityczny, w tle nawet (cyber)terroryzm, ale to tak naprawdę kwiatek do kożucha. Prawdziwym tematem powieści są relacje w rodzinie naszego protagonisty, podane w otoczce zmagań z systemem ochrony zdrowia.

Nie będę tu zdradzał fabuły, bo może ktoś zechce przeczytać. Książka jest oczywiście napisana dobrze, wciąga i da się polubić. Pomimo że nie gustuję w tematach medycznych, unikam oglądania seriali o lekarzach, a przy rodzinnym stole staram się dławić w zarodku wszelkie próby dyskusji o chorobach, diecie i szpitalach - Unicestwianie przykuło mnie do lektury na 3 długie wieczory. 

Główną słabością prozy Houellebecq'a jest zwykle główny bohater, zazwyczaj bardzo samotny i mniej lub bardziej podstarzały burżuj, który z nostalgią wzdycha do dawnych dobrych czasów, bo przecież kiedyś to było. Można go nawet uznać za idealną metaforę współczesnego Zachodu, gdyż zawsze jest uprzywilejowanym, nierzadko wręcz obrzydliwie bogatym facetem bez żadnych prawdziwych, tj. materialnych problemów, za to z całym legionem "problemów pierwszego świata". Tu chyba najbardziej widać ograniczenia Autora, który nie potrafi odkleić swoich protagonistów od osobistych doświadczeń i własnego ego. 

Większość osób, z którymi rozmawiałem o jego powieściach twierdzi, że są zbyt depresyjne i pesymistyczne. Ja jednak uważam inaczej, zwłaszcza że ich typowy bohater swoje życie przegrywa grając na poziomach od easy do very easy. Dlatego zastanawia mnie, jak Houellebecq opisałby życie w Polsce, którego nieodłączną cechą, oprócz oczywiście wszystkich wad konsumpcjonistycznie nastawionego zachodniego społeczeństwa, jest bieda i beznadzieja. Co ciekawe, Polska jest miejscem dobrze pisarzowi znanym i nawet jako student był u nas na praktykach. Pojawia się też nieraz na kartach rozmaitych powieści Houellebecq'a: zazwyczaj jako peryferyjny i "dziki kraj", w którym panuje nieludzki wyzysk tudzież pogoń za pieniądzem. Cóż, śmiem wątpić czy delikatny francuski czytelnik zniósłby końską dawkę nihilizmu i deprechy, którą musiałaby zawierać opowieść Houellebecq'a o życiu pracownika polskiej służby cywilnej.

No dobrze, ale co z książką? Tutaj odpowiem krótko. Jeśli jeszcze nie czytałe(a?)ś żadnych powieści Houellebecq'a, to lepiej zacznij od Cząstek..., Platformy lub Możliwości....Uległość także jest opcją, zwłaszcza jeżeli interesują Cię tematy polityczne.

Natomiast jeżeli zdążyłe(a?)ś już poznać Houellebecq'a i lubisz jego naiwny, nihilistyczny sznyt, to sięgaj po nową książkę niczym do piekarnika. Po odgrzewaną pizzę. Co prawda mocno wczorajsze, ale wciąż da się przełknąć...

Tutejszy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura