Natenczas Wojski... Natenczas Wojski...
269
BLOG

Starcie aparatu państwa vs Nawrocki zakończone wynikiem O:12

Natenczas Wojski... Natenczas Wojski... Polityka Obserwuj notkę 5

To miał być piękny, zwycięski mecz, decydujący o ostatecznym zwycięstwie, zapowiadający się jako wydarzenie sezonu sądząc po przedmeczowych wypowiedziach zawodników. Kibice spodziewali się zażartej walki o każdy centymetr boiska, gryzienia trawy, wylewania ostatnich potów przez graczy, a tymczasem oglądaliśmy kopaninę bez ładu i składu, znaną z naszych ligowych boisk.

Nie mogło być inaczej, gdy zawodnik ligi amatorskiej, co prawda mający już pewne sukcesy, prezentujący ofensywny styl gry, Stanowski Krzysztof Jakub, odebrał ochotę do gry gospodarzom oraz zawodnikom drużyny przeciwnej, wskazując na brutalne  faule bez gry lewostronnej napastniczki, czym podciął skrzydła nie tylko samej zawodniczce i jej kolegom, ale także bojowo nastawionym pozostałym graczom, obawiającym się szybkiej kontry ze strony mocno rozgrzanego, zmotywowanego zawodnika.


To za przyczyną niezwykle ruchliwego, aktywnego w akcjach zaczepnych obunożnego zawodnika Stanowskiego legł w gruzach misterny plan opracowany przez sztab trenerski, a założenia taktyczne miały przynieść zdecydowane zwycięstwo zawodnikowi warszawskiemu. Zwłaszcza, że trenerzy odnowy biologicznej mieli w zanadrzu kilka starych tricków do wykorzystania na boisku, mających ustawić mecz, to cała taktyka już po pierwszym gwizdku się posypała, stąd wynik jak w tytule. Jeśli wziąć pod uwagę braki  motoryczne i mentalne bramkostrzelnego zawodnika ze stołecznego klubu zrzeszającego cywilów, wojskowych oraz kolegium sędziowskie, to wydaje się, że sztab szkoleniowy popełnił niewybaczalny błąd, bo nawet zdaniem wiernych kibiców już po pierwszym fatalnym zagraniu w poprzednich zawodach powinien był przeprowadzić zmianę zawodnika i posadzić go na ławce rezerwowych.


Wprawdzie grupa sprawozdawców sportowych, specjalizujących się raczej w gonitwach, zwłaszcza Wielkiej Warszawskiej na Służewcu, skupiona wokół doświadczonego wielkiego dżokeja i jego prawej ręki ogłosiła w mediach zdecydowane zwycięstwo Warszawiaka, ale oni w czasie rozgrywki zajmowali się pielęgnacją kulawego konia wyścigowego, więc zaaferowani jego dobrostanem nie wszystko widzieli i słyszeli, stąd to nieporozumienie. Wiśta wio, panowie!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka