Soren Sulfur Soren Sulfur
1964
BLOG

Przestańmy się obrażać na Orbana

Soren Sulfur Soren Sulfur UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 59

Kolejne larum, że Węgry stawiają na Rosję, podczas gdy my - na USA. Kolejne powątpiewania w Grupę Wyszehradzką, Trójmorze itd itp. To nonsensowne podejście. 

Węgry są krajem zupełnie inaczej skonfigurowanym geopolitycznie niż Polska. To co dla nas ma sens dla nich sensu mieć nie będzie. Węgry funkcjonują jako kraj mały, a my ledwo-średni; i tym samym nie są w stanie absorbować wielu ciosów zadanych przez większe kraje. Metodą takich państw jak Węgry jest więc oscylowanie między kilkoma silnymi ośrodkami, aby metoda transakcji drobnych wyciągać od nich ile się da. To strategia na przetrwanie, manewrowanie. Każdy kto oczekuje, że Polska mogłaby robić podobnie - myli się, bo dla nas takie podejście byłoby nieracjonalne ze względu na naszą wielkość i położenie. Siły, jakie na nasz kraj oddziaływują są diametralnie inne, nasze działania muszą być odmienne. Zasugerowanie podobnej strategii do węgierskiej byłoby więc kontrproduktywne.  

W naszym interesie leży osłabienie wpływów niemecko-rosyjskich w Europie, i stąd nasz sojusz z USA, czy projekt Trójmorza, który jest raczej skonfigurowany na Chiny. Trójmorze zresztą to majstersztyk polskiego podejścia do problemu naszego położenia geopolitycznego: projekt chiński finasowany przez Niemcy a broniony przez wojsko USA, skierowany przeciwko Rosji. Nie osiągnęlibyśmy tego, gdybyśmy postawili na jeden ośrodek, ten sam co węgierski-Rosję. Wtedy może dostalibyśmy kasę od Niemców i dogadalibyśmy się z Chinami, ale siły te nie byłyby równoważone wkładem amerykańskim. Więc nasze pole manewru skurczyłoby się, nie na odwrót, bo między Rosją-Chinami i Niemcami jest większa zbieżność interesów.  

Nie ma się więc co obrażać na Orbana i biadolić, że nie chce robić tego samego, co my. W przypadku Węgier każdy konflikt z KE powoduje zbliżenie z Rosją. Węgry w ten sposób moderują gorąco konfliktu z UE. Ochłodzenie stosunków z jednym ośrodkiem powoduje ocieplenie z drugim i na odwrót, podbijając stawkę każdej kolejnej transakcji, sprawiając że atrakcyjność Węgier rośnie, a nie maleje. Problemem Orbana może być że w pewnym momencie ktoś go zaszantażuje kosztami takiej transakcji, a on nie będzie już mógł odmówić, bo druga strona odrzuci awanse. Na razie jednak radzi sobie zarówno bez jednej jak i drugiej strony, stąd może podbijać stawkę. 

Z jego punktu widzenia to logiczne, z naszego - niebezpieczne, bo powoduje wzrost wpływów rosyjskich na zapleczu Wyszehradzkim i w Trójmorzu, tymczasem Rosja jest naszym głównym przeciwnikiem w Europie środkowo-wschodniej i główną komplikacją w UE z powodu tendencji Niemec do zbliżania się do Moskwy ze względu na ich konieczność kontrolowania naszego regionu (Niemcy by równoważyć E.zachodnią, Moskwa-by zabezpieczać swój interior). Węgry są więc takim rosyjskim "koniem trojańskim " w naszych projetkach i to samo przez się stanowi zagrożenie. 

Nie możemy jednak Węgier do niczego zmusić, bo raz że jesteśmy na to za słabi, a dwa - nawet jakbyśmy nie byli za słabi to dałoby to efekt odwrotny od zamierzonego. Od tego nacisku cała struktura V4 posypałaby się, bo kraje te dlatego współpracują z Polską w ramach UE, ponieważ Polska jest partnerem naturlanie lepiej skonfigurowanym do układania się. Czytaj: nie jesteśmy w stanie nikogo do niczego zmusić ani trwale zmienić, musimy iść na kompromis. Nasza pozycja przetargowa z miejsca jest niższa, stąd łatwiej jest się takim Czechom, Węgrom czy Słowakom z nami dogadać na warunkach które są dla nich satysfakcjonujące. Inaczej mówiąc-Polacy nie mogą się tak panoszyć, jak panoszyć się mogą Niemcy czy dajmy na to Francuzi. I to jest naszą zaletą w tym układzie i nasza moc w V4, która powoduje że w naturlany sposób przyciagamy kraje regionu, możemy być jego zwornikiem - bo jesteśmy właśnie za słabi, by być mocnymi, i dlatego jeśli dobrze rozgrywamy naszą partię i mądrze korzystamy z zasobów, to mniejsze kraje całego regionu Trójmorza będą grawitować w naszą stronę. Bo to dla nich lepsze. Jeśli teraz nagle spadlibyśmy-zakładając że mielibysy taką moc-jak tona cegieł naWęgry, to reszta krajów machnęłaby na nas ręką. Nie moglibyśmy nikogo przekonać już do niczego, bo zagrozić im nie mamy jak, a to co oferujemy jest zbyt błahe. I te kraje, Węgry również, to wiedzą. Ta pozorna słabość jest zaletą, jeśli się umie z niej korzystać-budując koalicje z lokalnej "drobnicy". 

Wobec tego opcja dyscyplinowania Węgier itp. odpada z urzędu. Co pozostaje? Obecnym podejściem jest ignorowanie tych wyskoków Orbana i ich monitorowanie. V4 jes projektem działającym tylko wtedy, gdy wszystkie te kraje są w UE, gdyż tam zajmują podobną pozycję i są poddawane podobnym presjom geopolitycznym. Poza UE jednak - już tak nie jest, nasze interesy się rozjeżdżaja. Ale nie są przeciwstawne, więc nie generują konfliktów ( w przeciwieństwie do interesów Niemiec czy Rosji). Poczynania Orbana więc są nam niemiłe, ale nie są szkodliwe. Mogą być w przyszłości. By temu zapobiec możemy zrobić jedną rzecz: przyłączyć się. 

To stara zasada i ostatnio eksperymentują z nią Niemcy, próbując wejść do projektu Trójmorza. Z Węgrami podobnie-manewr niemiecki jest tu logiczny. Po pierwsze relacje gospodarcze z Rosją nie muszą być z automatu dla nas szkodliwe, jeśli zdajemy sobie z zagrożenia jakie niosą sprawę i się na nie przygotowujemy. Po drugie będąc w nich moderatorem będziemy decydować nie tylko o ich wstępie na nasze terytorium, ale będziemy też orientować się w zakresie penetracji Węgier i V4 lepiej. Najlepsze jednak w tej opcji jest to, że przyłaczenie się nie wymaga wpuszczenia kapitału rosyjskiego na nasze terytorium-gdyż on ma działać w granicach Węgier. Ryzyko więc przyjmuje na siebie Budapeszt, a my możemy po prostu dołączyć jako junior partner, wzmacniając pozycję przetargową Węgier. Po trzecie głowny powód dla którego odrzucamy układy z Rosją jest taki że to wzmacnia Rosję a tym samym osłabia relatywnie Ukrainę, a jak tak to nie jest to w naszym interesie bo istnienie Ukrainy jest krytycznym buforem strategicznym który pozwala Polsce istnieć w relatywnym bezpieczeństwie. Ukraina niepodległa jest bowiem naturalnym wrogiem Rosji, nie było tak do końca do 2014 bo Rosja zdawała sobie z tego sprawę i dokladała starań by Ukrainę zwasalizować. Ale się nie udało. Podobną rolę ma Białoruś, ale Białoruś nie ma znaczenia długoterminowego. Zabezpieczenie tego kraju przed wpływami Rosji nie daje bowiem strategicznego bufora bezpieczeństwa, tylko bufor taktyczny, co historycznie ładnie widać - I Rzeczpospolita była w defensywie mając tylko Białoruś, a dominowała gdy miała Ukrainę. Dysponując obydwoma robiła, co chciała. 

Dziś jednak Ukraina nie spostrzega Polski jako partera strategicznego, bo potrzebują kogoś, kto bezpośrednio i natychmiastowo jest w stanie im pomóc w konflikcie z Rosją i w utrzymaniu kraju nad kreską. Dlatego preferują kontakty z krajami które mogą wprowadzać rozwiązania siłowe-dosypując kasy, sprzętu itp. do kijowskich kufrów. Tym samym Ukraina słucha się Niemiec, USA, i w tym kontekście ograniczenie Francji czy dajmy na to UK, a Polska jej w tym przeszkadza, bo Polska ma inne interesy od Niemiec, Francji, i powodowałaby zbliżenie tychże z Rosją. Dodatkowo ideologicznie obecnie Ukraina jest w konflikcie z Polską z powodu polityki historycznej. Tak więc mimo, iż teoretycznie współpraca powinna kwitnąć, to tak się nie dzieje bo w krótkim terminie Polska nie jest w stanie Ukrainie nic takiego dać, co warte byłoby ryzyka dla obu stron. Nie stać nas na to i nie podejmiemy takiego ryzyka, bo jesteśmy za słabi. Ukraincy to wiedzą i dlatego nas "olewają", a my się w to nie mieszamy bo mamy i tak już wiele na głowie, a sytuacja obecna jest zabezpieczana póki co przez USA i do pewnego stopnia Niemcy (które muszą tam być i pomagać, bo inaczej wypchnie ich Waszyngton). 

Stara zasada jednak mówi, że jak głaskanie nic nie daje, to bierzemy pod włos. Zbliżenie Polski i Rosji mogłoby otworzyć nowe możliwości współpracy z Ukrainą-paradoksalnie. Poczuwszy, że traci poparcie Polski, Kijów mógłby zmięknąć w niektórych sprawach. Nagła wolta antyrosyjskiej Warszawy, która razem z Węgrami dokonuje jakichś rozmów i podpisania umów z Putinem zadziałałaby na Kijów otrzeźwiająco, zwłaszcza jeśli wkrótce zostałaby przypieczętowana konkretnymi propozycjami rozmów ze strony Polskiej z Ukrainą na tematy wrażliwe. Manewr tego typu byłby skuteczny jednak dopiero wtedy, jeśli byłby poprzedzony formulacją polskich oczekiwań i konkretnymi planami współpacy. Rozdziały zostałyby otwarte, ale dopiero wtedy, gdy ukriańcy poczuliby presję związaną z zbliżeniem Warszawa-Moskwa, dostaliby być może na tyle dużej dawki otrzeźwienia, by na serio wziąć pod uwagę te projekty.  

Prawdziwym jednak problemem który może przekreślać tą opcje są stosunki z USA. Do jakiego stopnia więc powyższy scenariusz można by zrealizować jako manewr taktyczny zmierzający do zmiękczenia Ukrainy oraz moderowania zachowań Węgier (i wyłuskania ich z patologicznego układu z Putinem, na który Budapeszt jest skazany z braku alternatyw) zależałoby od stopnia skomunikowania tego zamiaru z Waszyngtonem. Jeśli plan przedstawić-zgodnie zresztą z prawdą-jako sposób "wyłuskania" Węgier z objęć Putina i osłabienie wpływów rosyjskich w regionie, nie podkreślajac faktu że skutkiem ubocznym będzie deeskalacja napięć z Ukrainą poprzez zwiększenie w niej odczucia presji - podejrzewać by można, że USA nie byłby przeciwne, a wręcz mogłoby nad akcją roztoczyć parosol ochronny tym bardziej, jeśli plan wpisałby się w jakąś strategię ocieplenia relacji Budapeszt-Waszyngton. By spełnić te warunki nasza dyplomacja musiałaby usiąść i zastanowić się w jaki sposób Polska może dołączyć do czegoś, co jej szkodzi w sposób, na którym zyska; na poziomie jaki możemy realistycznie wypełnić, dyspononując konkretną propozycją dla Węgier w ich relecjach z Rosją. Porsto: trzeba iść z planem konkretnej umowy, wkładu i gwarantem pieniężnym. 

Nie trzeba jednak wybitnej inteligencji by zauważyć iż ta myśl zakłada jednego pasywnego uczestnika-Rosję. Moskwa nie ma obowiązku zgodzić się na cokolwiek i trudno przypuszczać, by nie zorientowała się w tym, co się dzieje. Wyjście z taką propozycją ze strony rządu PiS byłoby niewiarygodne, należałoby je poprzedzić więc wielomiesięcznymi zabiegami "urealniającymi". Biorąc pod uwagę ograniczenia wewnętrzne polityki PiS, konflikt z kręgami w UE oraz fatalnym stanem relacji z Rosją trudno się spodziewać, by nasza dyplomacja-taka jak jest dzisiaj-była w stanie tego dokonać. 

Warto jednak mimo to zastanowić się nad próba wyłuskania Węgier z rąk Putina. Skoro wejście w ich wzajemne układy jako strona jest mało prwdopodobne-może wespół z USA możliwe byłoby złożenie "propozycji nie do odrzucenia" Orbanowi, która wykorzystałaby skłonność Wegier do polityki transkacyjnej, jednocześnie sprawiając, że Waszyngton mógłby pogodzić się z tym państwem?  


Sulfur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka