Uff, nie tylko ja mam problem z tekstem red. Warzechy, kamień z serca.
Polemiczny tekst napisał także Artur Bazak, przytoczę fragmenty opatrzone niewielkimi komentarzami moimi, całość tu.
***
"Zasadniczy zarzut Warzechy dotyczy świadomego umieszczenia filmu w konkretnym kontekście, który - jeśli dobrze rozumiem jego tok rozumowania - sprawia, że "Mgła" traci szansę na dotarcie do widzów, którzy nie są zwolennikami PiS-u i jego wizji świata."
I z tym kontekstem polemizowałam w swojej ostatniej notce.
"A zatem, powiada Warzecha, film o niewątpliwym uniwersalnym przesłaniu staje się przez określony kontekst pozbawiony waloru uniwersalności i zostaje wprzęgnięty w pisowską narrację, stając się głosem w partyjnej nawalance."
Tę uniwersalność pozbawia wg red. Warzechy fakt wydania filmu przez GP - gazetę partyjną oraz impreza promująca film, która także miała cechy imprezy partyjnej.
"Publicysta "Faktu" od pewnego czasu uważa i tu zgadza się z diagnozą twórców PJN, że sprawa katastrofy smoleńskiej stała się zakładnikiem gigantycznego sporu partyjnego między Platformą Obywatelską, której na jej rzetelnym wyjaśnieniu nie zależy oraz Prawem i Sprawiedliwością, które z kolei wyjaśnieniu wszystkich okoliczności i przyczyn katastrofy TU-154 M podporządkowało całą swoją politykę.
Łukasz Warzecha przeprowadza tym samym symetrię między partią rządzącą a największą partia opozycyjną. Sęk w tym, że to symetria nieuprawniona i fałszywa, ponieważ ich pozycja oraz możliwości działania są diametralnie różne."
To PO dysponuje wszystkimi medialnymi środkami, to w jej ręku są wszelkie narzędzia (poza nielicznymi, m.in. Gazetą Polską). A rząd posiadając w ręku wszystko nie robi NIC by do wyjaśnienia przyczyn katastrofy doszło.
Jest tylko kilka przyczółków ośmielających się krytykować poczynania rządu w tej sprawie, jednym z nich jest GP. Przypisywanie wszystkim i wszystkiemu partyjniactwa, ponieważ ośmielają się stawiać niewygodne pytania i drążyć niewygodne tematy zakrawa ciut i paranoję. Nie przypisuję jej Panu Łukaszowi, zauważam tylko, że on zauważa to szufladkowanie dokonujące się w Polsce.
Jak ci się nie podoba śledztwo - musisz być za PiS. Trochę to chore. Mogę być za PR.
"Prawo i Sprawiedliwość jest największą partią opozycyjną i, jak każda partia, jej publiczna działalność podlega ocenie. Z absolutnej większości mediów papierowych i elektronicznych wyłania się jednak obraz partii, której lider oszalał albo przynajmniej działa nierozumnie, a wokół niego zgromadził się aparat partyjny najwierniejszych z wiernych, którzy za swoim przywódcą pójdą w ogień.Można mieć wątpliwości do wielu z tych ocen, z wieloma też się zgadzać, ale trzeba być ślepym i głuchym, żeby nie zauważyć, że po 10 kwietnia rozpętała się jeszcze większa nagonka na Jarosława Kaczyńskiego i jego obóz polityczny, przygotowująca społeczny grunt pod jego anihilację.
Media i medialni celebryci, którzy już dawno porzucili jakiekolwiek dziennikarskie standardy, tym razem poszli krok dalej. Ich wściekłość i ciągłe zajmowanie się Jarosławem Kaczyńskim, który realnej władzy nie ma, jest bardzo wymowna. Kto nie wierzy, niech przeglądnie ostatnie numery "Wprost" lub posłucha sztandarowego programu informacyjnego jednej z telewizji. Przykładów zresztą jest o wiele więcej. Gdyby jakiś Marsjanin przeglądał nasze gazety i zobaczył parę programów informacyjnych, musiałby uznać, ze Polską rządzi szef PiS, którego trzeba jak najszybciej wyeliminować. I to jest realny kontekst Łukaszu."
To kontekst jest chory, to z kontekstem powinno się walczyć, leczyć go, bo czegokolwiek się nie zrobi można by zakwalifikować do wpisywania się w ów kontekst. A jeśli nie chciałoby się tego robić - to nie można zrobić niczego, bo ten zarzut ciągle będzie aktualny.
"Nieliczne media, takie jak wspomniana "Gazeta Polska", czy "Nasz Dziennik" i "Rzeczpospolita" oraz ostatni tego typu program telewizyjny w telewizji publicznej: "Warto rozmawiać", który w marcu spada z emisji, ośmielają się zadawać trudne pytania rządzącymi śledzą systematycznie postępy śledztwa smoleńskiego, przeprowadzając również własne. Robią to od początku i konsekwentnie, dlatego pomijam nieliczne wyjątki w mediach głównego nurtu, które zwykle po paru miesiącach dochodzą do tych samych rewelacji, które "Gazeta Polska" czy "Nasz Dziennik" ujawniły dużo wcześniej.
Wiele tez na temat przyczyn katastrofy, które pada na łamach chociażby "Gazety Polskiej" jest nietrafionych albo po prostu słabo udokumentowanych. Ale jest jeszcze więcej takich, które dają do myślenia i które nie pozwalają zamieść wielu spraw pod dywan. Gdyby nie te media i odwaga ich redaktorów, wielu pytań dzisiaj byśmy nie usłyszeli."
Nie myli się ten, kto nic nie robi.
Ot co.
Pozdrawiam obu Panów,
bliżej mi do analizy Artura Bazaka, ale Łukasza Warzechę i tak czytać zamierzam.
***
podkreślenia nie moje, są z oryginalnego tekstu
Inne tematy w dziale Polityka