Długo przymierzam się już do tej notki, temat wydaje mi się trudny, ale konieczny do przedstawnienia. Szczególnie teraz, gdy nastroje pobudzenia narodowego są widoczne, momentami nawet jaskrawe. Chciałabym zatrzymać się nad trudną kwestią, jaką jest patriotyzm. I tym, czy patriotyzm jest tożsamy z postawą narodowo-wyzwoleńczą.
Już na wstępie, szukając definicji patriotyzmu natknęłam się na rozbieżności. Otóż wikipedia (wiem wiem, kiepskie źródło wiedzy) przedstawia następującą definicję:
Patriotyzm (łac. patrio = ojczyzna, gr. patriates) – postawa szacunku, umiłowania i oddania własnej ojczyźnie orazchęć ponoszenia za nią ofiar. Charakteryzuje się też przedkładaniem celów ważnych dla ojczyzny nad osobiste, a często także gotowością do poświęcenia własnego zdrowia lub życia oraz pracy dla jej dobra. Patriotyzm to również umiłowanie i pielęgnowanie narodowej tradycji, kultury czy języka.
Patriotyzm to stawianie dobra kraju ponad interes osobisty, a nawet rezygnacja z prywatnych korzyści.Wynika on z więzi społecznej i emocjonalnej z narodem, kulturą i tradycją. Wiąże się także z poszanowaniem innych narodów i ich kultury.
Taka definicję podaje wikipedia. Wg encyklopediiPWN:
Patriotyzm[łac. < gr.], postawa łącząca przywiązanie i miłość do ojczyzny oraz solidarność z własnym narodem — z szacunkiem dla innych narodów i poszanowaniem ich suwerennych praw; przeciwieństwo szowinizmu.
Natomiast słownik języka polskiego PWN podaje:
Patriotyzm - miłość ojczyzny i własnego narodu, połączona zgotowością ofiar dla nich.
Otóż, definicja z wikipedii zakłada jako element patriotyzmu wyrzeczenie się czegoś, postawienia interesu publicznego nad interes własny, ponoszenie ofiar. Podobnie jak słownik języka polskiego. Natomiast definicja encyklopedyczna odnosi się tylko do miłości i szacunku dla ojczyzny i narodu, zawierając dodatkowo element szacunku dla narodów innych niż własny.
Czym zatem jest postawa narodowo-wyzwoleńcza, czy jest ona synonimem patriotyzmu? W polskiej mentalności często tak. Wszak historia nas nie oszczędzała, wziąż musieliśmy walczyć o naszą wolność, ciągłe powstania, zabory, dwie wojny. Ta ciągła walka o zapewnienie sobie podstawowych praw, niepodległości, walka z okupantami, walka o Polskę zostawiła ślad w naszej polskiej naturze. Także kultura, która ściśle się z naszą historią wiąże nosi ślady walki o wyzwolenie (ot, choćby pierwszy z brzegu, Mickiewicz).
Jak więc jest dzisiaj? Dość krótko możemy cieszyć się wolnością, niepodległością. Raptem 20 lat minęło od wyzwolenia się (niestety niepełnego, bez ukarania winnych, bez rozliczenia się z odpowiedzialnymi, bez ujawnienia wszelkich zależności, bez lustracji) z totalitaryzmu i zależności od Moskwy. Pokolenia, które nie pamiętają komuny (np. ja) są młode. Żyją świadkowie poprzedniej epoki, żyją ci, którzy pamiętają te trudne czasy.
Czy jednak wciąż uprawnione jest, mimo odzyskania niepodległości utożsamianie patriotyzmu z postawą narodowo-wyzwoleńczą? Czy rzeczywiście mamy od kogo się wyzwalać? Czy rzeczywiście zawsze musimy walczyć?
Pytania wydają się mimo wszystko zasadne, zwłaszcza wobec sporu, który jednak chcąc nie chcąc dzieli Polaków.
Myślę, że gdybyśmy rozprawili się otwarcie i jawnie, bez grubej kreski z przeszłością komunistyczną, to faktycznie, łączenie obu pojęć zasadne by nie było. Natomiast gdy wciąż w naszym otoczeniu, ba, we władzach naszego kraju panoszą się ci, których wcześniej nazywano rosyjskimi agentami (dziś już nie można, poprawność polityczna), sprawa wydaje się być bardziej skomplikowana. Szczególnie w tej tragicznej sytuacji śledztwa smoleńskiego.
Ludzie nie czują się wolni, m.in. przez fakt monopolizacji środków masowego przekazu, pozbywaniu się z mediów publicznych dziennikarzy jednego, nieprzychylnego władzy nurtu. Poza tym nagminna jest sytuacja odczłowieczania, zabierania praw, wyśmiewania pewnej grupy obywateli, tzw. PiSowskiej, niezależnie od tego, czy faktycznie z PiSem sami się utożsamiają.
W Polsce widać dwie tendencje: pierwsza całkowicie odżegnuje się od postawy narodowo-wyzwoleńczej uważając, że nie mamy się z czego wyzwalać, rozumieją patriotyzm zupełnie inaczej niż grupa druga, która czuje, że o swoją wolność, prawdę musi walczyć.
I które rozumienie patriotyzmu jest słuszne? Czy któreś wogóle jest?
Czy rzeczywiście uprawnione jest przekonanie, że z demokracją naszą jest wszystko w porządku, skoro pewna grupa Polaków czuje się wykluczona?
Ja rostrzygać nie chcę. Tylko podrzucam temat.
Inne tematy w dziale Polityka