Sesja skończona, mogę napisać w końcu coś więcej. I poważniej.
Czytam i czytam niektóre salonowe opinie na temat sytuacji w Egipcie, niektórych dziwię się bardziej, inne podzielam. Odnajduję jednak często w tekstach nieznajomość realiów krajów Bliskiego Wschodu, krajów "muzułmańskich".
Trochę dziwią mnie głosy w stylu: demokracja jest możliwa. Czy naprawdę?
Chciałabym się w moim tekście skupić na tych, których sytuacja moim zdaniem w Egipcie jest najtrudniejsza. I nie są to zwykli, muzułmańscy Egipcjanie, często młodzi, bez perspektyw, nie mający ani pracy ani pieniędzy, muszący radzić sobie z ogromnymi kosztami codzienniego życia.
O kogo mi więc chodzi? O chrześcijan. Nie od dziś wiadomo, że jest to grupa mająca w krajach muzułmańskich nie lekko, ale wręcz przeraźliwie trudno. Wciąż słychać o prześladowaniach chrzęscijan na tle religijnym, również w Egipcie.
Ich sytuacja jest też o tyle trudna, że muszą borykać się nie tylko z trudnościami ekonomicznymi, które dotykają w Egipcie wszystkich, ale też np. z bojkotem ich sklepów, z nietolerancją, a często też z napaściami, morderstwami, zamachami.
Dlatego jestem bardzo sceptyczna wobec entuzjazmu dla wszelkich reform, które miałyby w Egipcie zajść. Jasne zgadzam się, że ludziom należą się lepsze warunki bytowania, że mają prawo o to walczyć. Ale pamiętajmy też o niebezpieczeństwach, które mogą się za taką rewolucją kryć.
Póki co Mubarak trzymał krótko organizacje islamskie, które po pierwsze chętnie doszły by do władzy, a po drugie - stanowiły by wielkie niebezpieczeństwo zarówno dla chrześcijan, mieszkających w Egipcie jak i, w szerszym zakresie, dla pokoju na Bliskim Wschodzie, mam tu na myśli szczególnie Izrael.
Teraz słyszymy o tym, że chrześcijanie protestują razem z muzułmanami. Z tym, że ów protest chrześcijański dotyczy tylko i wyłącznie wymiaru ekonomicznego. Postulaty społeczne są wg nich popierane, czemu dziwić się nie można. Nie sądzę jednak, by jakiekolwiek muzułmańskie roszczenia religijne, mam na myśli większe wpływy ekstremistycznym grup muzułmańskich, przez chrześcijan w żadnym stopniu poparte być nie mogą. Zdają sobie sprawę z niebezpieczeństwa, które grozi im w przypadku takiego obrotu spraw.
Jednak słyszałam dziś w radiu, że koptyjski patriarcha poparł jednak Mubaraka. A więc te obawy chrześcijan istnieją, obawy nie tylko o status społeczny, ale również o życie.
Cały ten cykl zmian może skończyć się tragicznie. Dla chrześcijan, ale również dla Żydów. Już towarzyszą temu przejawy anty-żydowskie.
Bądźmy ostrożni w ocenie zjawisk bliskowschodnich.
Inne tematy w dziale Polityka