partyzantka partyzantka
2445
BLOG

O różnicy między nami (europejczykami) a krajami arabskimi.

partyzantka partyzantka Polityka Obserwuj notkę 6

Jako, że w świecie arabskim ostatnimi czasy zaczęło robić się bardzo niespokojnie, postanowiłam poświęcić jeden post na przeanalizowanie specyfiki krajów Bliskiego Wschodu oraz Afryki Północnej.

Na początku sprecyzuję pojęcie świata arabskiego. Mam na myśli po pierwsze północ Afryki (takie kraje jak Maroko, Algieria, Tunezja, Libia, Egipt, pólnocny Sudan - południe jest chrześcijańskie) oraz kraje Bliskiego Wschodu (czyli Syria, Liban, Jordania, Irak, Arabia Saudyjska, Jemen, Oman, można dodać też te mniejsze typu Kuwejt, Katar, Bahrain). Oczywiście jest jeszcze Palestyna.

Trzeba koniecznie zaznaczyć, że Turcja nie jest krajem arabskim. Jest muzułmańska, ale to nie jest równoznaczne. To inna rodzina jednak, warto o tym pamiętać analizując sytuację geopolityczną tamtych rejonów. O tym może więcej kiedy indziej.

W śródku tych państw arabskich jest malutkie państwo o nazwie Izrael, ale nie o nim dziś mowa.

To w ramach wprowadzenia, teraz przejdę do głównego wątku.

Otóż niestety często przekładamy nasze, europejskie wzorce i standardy na świat arabski. Co jest zupełnie nieuprawnione i w żaden sposób się nie sprawdza.

My, Europa myśli w sposób narodowy. Mamy własne państwa, język, kulturę, tworzymy konkretne narody. Od wieków tak jest. I tę specyfikę przenosimy na kraje arabskie. Co nie jest jednak trafne, bo tam myślą bardziej w kategoriach ludowych, rodowych. Już tłumaczę co mam na myśli.

Jaka jest różnica pomiędzy typowym dla nas narodem a typowym dla krajów arabskim ludem?

O narodzie mówimy wtedy, kiedy lud ma swoje terytorium, kulturę i język.

Lud natomiast ma swój język i kulturę, nie posiada jednak terytorium. Takim przykładem ludu w Europie mogą być np. Cyganie. Do 1948 roku, czyli do utworzenia państwa Izrael, Żydzi byli traktowani jako lud.

Myślenie i postrzeganie swojej przynależności przez Arabów jest całkowicie odmienne od naszego patrzenia. Dla nich głównym odniesieniem nie jest państwo, kraj ale szczep, ród. Oni nie czują się Libijczykami, Egipcjanami itd itp lecz Arabami. Przynajmniej tak było do niedawna, do utworzenia sztucznych granic państwowych.

Gdy w XIX w. całe dotychczasowe arabskie imperium się rozpadło, rękę na te tereny położyły europejskie potęgi, mianowicie Francja i Wielka Brytania. Ich wpływy widać do dziś. Łatwo to rozpoznać. W niektórych państwach mówi się po angielsku, w innych po francusku.

Tak naprawdę granice państw arabskich są całkowicie sztuczne, usiadło paru gości z linijką i podzieliło terytorium na kraje, często nazwę poszczególnym nadając od dużych miast (Maroko - Marakesz, Tunezja - Tunis).

Jakie to miało konsekwencje? Otóż teraz pytając Araba kim jest oczekuje się od niego odpowiedzi, która identyfikowałaby go z konkretnym państwem. Nie może już odpowiedzieć: jestem Arabem, ale: jestem Egipcjaninem, Libijczykiem itd.

Ta świadomość klanowa, rodowa w państwach arabskich funkcjonowała przez wieki i musimy zdawać sobie z niej sprawę gdy mówimy o tamtejszych rejonach. Nieuzasadnione jest przekładanie naszego pojmowania świata na mieszkańców Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Dla nich liczy się przede wszystkim rodzina, klan, szczep, nie państwo. Co widać np. w ich postrzeganiu siebie. Mianowicie gdy Arabowi urodzi się syn to nie powie on już, że nazywa się Hasan, ale powie, że nazywa się ojciec Omara. Ta przynależność rodowa jest dużo silniejsza, oni znają swoich przodków, pielęgnują pamięć o swoich korzeniach. U nas, gdy zapytamy kogoś o imiona rodziców dziadków, niewielu udzieli odpowiedzi (przykład często podawany przez ks. prof. Chrostowskiego).

Przekładając to np. na wpółczesną sytuację w geopolityczną np. w Libii. O co tam chodzi? O ropę oczywiście. Kaddafi już wystarczająco się dorobił, jego klanowi już wystarczy. Inne też by chciały.

Trochę uprościłam, wiem, ale chciałam zobrazować sytuację.

partyzantka
O mnie partyzantka

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka