Jak by to napisać, żeby po pierwsze nie urazić, po drugie być dobrze zrozumianym. Nie łatwo, oj nie łatwo.
Po pierwsze muszę zaznaczyć, że nie zmieniam frontu. Ci, którym zdarzyło się przeczytać którąś z moich notek niech się nie martwią, pozostaję przy moich poglądach, nic w tej kwestii się nie zmienia.
Przyznaję jednak, że mam parę trudności w związku z niektórymi kwestiami, co sugeruje tytuł notki. Nie chcę generalizować, zdaję sobie sprawę, że mój tekst może się niektórym nie spodobać, dlatego na wstępie pragnę prosić, byście się dobrze wczytali i spróbowali zrozumieć o co mi chodzi.
Miałam problem z nazwaniem grupy osób, o której chcę napomknąć. Myślałam o "wyznawcach", zostałam przy fanach. Zdaję sobie sprawę, że oba określenia nie są do końca adekwatne. Chodzi mi o grupę, która utożsamiana jest i sama się utożsamia ze środowiskiem Gazety Polskiej i która otwarcie popiera Jarosława Kaczyńskiego. Nie, broń Boże, nie ma w tym nic złego. Mam na myśli właściwie pewien odsetek tej grupy, nie wszystkich. Już tłumaczę o co mi chodzi.
Ja także czytam GP, regularnie, i cenię i lubię Jarosława Kaczyńskiego.
Na czym więc polega moja trudność?
Otóż na facebooku od jakiegoś czasu mam wśród znajomych kilka osób, które wyraźnie sygnalizują swoją aktywnością przynależność do tejże grupy, którą opisałam powyżej. Absolutnie nie mam żadnych zastrzeżeń do jej przedstawicieli, ale... Problem pojawia się wtedy, gdy obserwuję dla mnie osobiście niezrozumiałe i niepotrzebne zachowania. Taką dużą falę niechęci, nie chcę tego nazwać nienawiścią, czasem wręcz agresji, która przebija się w komentarzach niektórych osób. Uważam, że takie działania wyrażające po pierwsze: niewiarygodną pewność swoich racji i potępianie (?) racji innych (nie chodzi mi o własne przekonania i obronę ich, to jest całkowicie naturalne, chodzi mi o pewien rodzaj pychy wynikający z przekonania o posiadaniu prawdy i wiedzy jedynie słusznej), po drugie: niesamowitą aktywność w propagowaniu tychże opinii, robią złą robotę.
Mam wrażenie, że niektórzy traktują to jako swoistą misję, oddają wszystkie siły na szerzenie pewnych poglądów, forsowanie zdania. I przyjmują wszystko jako świętość, dogmat. Bo nawet gdy jesteśmy przekonani o swojej racji, obowiązuje nas szacunek wobec innych.
Jak już wspomniałam, czytuję GP. Tyle że, jak zresztą wobec wszystkich informacji które przyswajam, staram się używać własnego rozumu i nie przyjmować wszystkiego, co dostaję (nawet od tych, których cenię i wiem, że mogę im ufać) bezkrytycznie, bez namysłu, bez próby wyrobienia sobie własnego zdania.
To może podam przykład, póki co teoretyzuję. Ostatnio mieliśmy do czynienia z incydentem w trakcie jednego z muzycznych programów na polsacie. Otóż chłopak zaśpiewał w nim jakąś patriotyczną piosenkę, za co został przez jurorów skrytykowany. Rozumiem, że można się oburzyć na słowa p.Zapendowskiej, że można nie podzielać jej opinii, ale ... Te komentarze, które przeczytałam na jej temat szczerze mówiąc zjeżyły mi włos na głowie. Po pierwsze: jeśli z czymś/kimś się nie zgadzamy nie wolno nam tak czy siak używać argumentów ad personam, takie jednak się pojawiały - często obraźliwe. Po drugie: z całym szacunkiem, ale p.Zapendowska MA PRAWO nie lubić piosenek patriotycznych, ma prawo w ogóle nie być patriotką, ma prawo nawet nie lubić Polski, ma prawo. I, co więcej, może o tym mówić. I nie można jej odbierać przez to godności, nie można odbierać jej prawa do własnych poglądów (nawet jeśli te poglądy wynikają z utożsamiania się z salonem), nie można odbierać jej prawa do bycia obywatelem.
Uważam, że akurat wyborcy PiS powinni wiedzieć co to znaczy, gdy ktoś odbiera ci prawo do.., gdy stawia cię w grupie wykluczonych.
Drugi przykład: Adam Małysz. To co dzieje się tutaj na Salonie24 w związku z jego osobą i wypowiedzią wprawia mnie w zdumienie. Mogłabym powtórzyć to, co napisałam powyżej: Adam Małysz ma prawo mieć swoje własne zdanie w pewnych sprawach. Naprawdę. I to nie umniejsza jego osiągnięć sportowych. Nie rozumiem tych emocji, które budzi. Polecam ocenę wypowiedzi Małysza, której dokonał Jarosław Kaczyński. Nie umniejsza on dokonań sportowca, mówi tylko z czego jego ocena może wynikać i co można zrobić, żeby ją zmienić. Bez emocji, racjonalnie. Bądźmy ostrożni, zanim ocenimi innego człowieka. Niewiele trzeba, by kogoś skreślić. (Ocena Jarosława Kaczyńskiego wydaje mi się trafna, nie posądzałabym Małysza o wyrachowanie. Poza tym czy on jest autorytetem moralnym, wskaźnikiem poglądów i postępowań czy wspaniałym sportowcem?)
Zdaję sobie sprawę, że sytuacja w Polsce może budzić emocje. We mnie też jest ich pełno. Też trudno mi znosić rządy Platformy, również uważam, że przyczyny katastrofy Smoleńskiej winny być poznane. I rozumiem aktywność osób w związku z tymi wymiarami życia społecznego, większość podzielam. Nie rozumiem tylko tej agresywnej retoryki. (Od razu zaznaczam, że wg mnie Jarosław Kaczyński nie prezentuje agresywnej retoryki, ucinam więc zarzuty w zarodku).
Moim zdaniem najlepszą bronią wobec tych, z którymi się nie zgadzamy jest ironia. Inteligentny sarkazm. Dlatego cenię sobie bardzo teksty Rafała Ziemkiewicza, Piotra Lisiewicza i Franciszka Kucharczaka. To jest wg mnie trójka najlepszych ironistów w Polskiej publicystyce, z nich winniśmy brać przykład.
P.S. Zdaję sobie sprawę, że problem nie dotyczy tylko prawej strony, ale skupiłam się na niej, gdyż nie jest mi obojętna.
Inne tematy w dziale Polityka