Juliusz Machulski, jak mówi, robi takie filmy, jakie sam by chciał zobaczyć w kinie. Przypatrując się rozwojowi jego kariery, jego wypowiedziom w mediach, dochodzę do wniosku, że dziś, po premierze swojego najnowszego filmu, musi się czuć człowiekiem spełnionym. "Kołysanka", mam wrażenie, to film dokładnie w jego guście. Wreszcie bez zbędnego balastu fabuły, komplikacji budowania napięcia, zbytniej lekkości dialogów, prowadzącej do nieporozumień, bez zagadki, utrudniającej odbiór, bez nadmiernie wyrafinowanego humoru, który jest zbędny, gdy człowiek przychodzi do kina rozerwać się po ciężkiej pracy.
O swojej filozofii robienia filmów reżyser mówił niedawno w jednym z wywiadów tak:
Trudno, to jest ruletka, ale ja nie spuszczę z tonu, i nie będę się pytał internautów, co chcą zobaczyć, tylko zrobię to, co ja bym chciał zobaczyć, a może ktoś też będzie chciał to zobaczyć.
To świetna zasada i jeśli komuś udaje się robić filmy w ten sposób i znajdować na nie publiczność, to należą mu się tylko gratulacje. I na tym można by zakończyć temat "Kołysanki", a nawet można by go w ogóle nie zaczynać, gdyby nie jedna kwestia.
Otóż nie widziałem nigdy gry w ruletkę, podczas której krupier dokłada graczom z banku. Wydaje mi się, że taka gra nie istnieje, a gdyby istniała, nie nazywałaby się ruletką. Może socruletką? Tymczasem panu Juliuszowi krupier dokłada, ręką Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Co oznacza, że do filmów reżysera i producenta Machulskiego dokładamy się wszyscy. Czy ktoś się mnie pytał, czy ja bym chciał? Otóż nie chciałbym, bo dla mnie, od dawna już, Juliusz Machulski robi filmy słabe lub beznadziejne, a najnowsza "Kołysanka" to film całkowicie pusty, nieśmieszny, o żenująco słabych dialogach, gagach i fabule na poziomie podstawówki, film, w którym nie dzieje się kompletnie nic ciekawego. Jedynym jego wartościowym elementem - kuriozalny przypadek - jest animowana czołówka.
Apeluję zatem do pana reżysera o przyzwoitość, aby spełniał swoje sny na własny rachunek. Do PISF-u zaś apeluję, tradycyjnie już, aby nie finansował tandety z publicznych pieniędzy.
Inne tematy w dziale Kultura