Parę słów na temat lubczasopism. Dostałem ostatnio kilka propozycji zamieszczenia wpisu w lc, wszystkie odrzuciłem, usunąłem też z lc tych kilka notek, które zamieściłem kiedyś, gdy pomysł był wpowadzany.
Mam po temu jeden powód ogólny - lubczasy mnie odrzucają, bo są zbyt nachalnie promowane, zajmują też zbyt wiele miejsca w Salonie w stosunku do obecnych możliwości. Na to szare coś na stronie głównej nie mogę po prostu patrzeć, początkowo była to szara mata, teraz zrobił się z tego szary chodnik, do kolorowania szarymi kredkami. Najsmutniejsze w całym tym zamieszaniu jest wrażenie potwornej fikcji, jaką wytworzono wokół lc, iluzji, że herbata zrobi się słodsza od samego mieszania. Możliwości działania redaktorów naczelnych są żałośnie ubogie, sprowadzają się do wyboru notek. Byłoby zresztą ciekawe dowiedzieć się od nich, czy ta zabawa przynosi im satysfakcję, czy stanowi tylko dodatkową formę przywiązania do Salonu. Mam w ogóle poważne wątpliwości co do tego, czy blogi i lc będą mogły funkcjonować równolegle, nie przeszkadzając sobie nawzajem.
Mam też jeden powód szczególny, aby nie brać udziału w lc - administracja zabrała nam możliwość tworzenia własnego profilu w takiej postaci, w jakiej funkcjonował poprzednio. Profil został zepchnięty w dół, a lista lc spycha go jeszcze bardziej. Nie wiem, co będzie dalej, jakie ostateczne rozwiązanie przyjmie administracja, ale obawiam się, że tak czy owak lista lc będzie zajmować eksponowane miejsce na prawym pasku, spychając inne ważniejsze bloki.
Oczywiście, miło jest dostać propozycję zamieszczenia notki w lc, bo jest to, oprócz komentarza, oprócz wejścia na blog, dodatkowa forma wyrażenia zainteresowania czy uznania dla wpisu. Nie jest też łatwo ją odrzucić, bo choć teoretycznie wybierasz po prostu jedną z opcji - "wyrażam zgodę", "wyrażam zgodę na wszystkie", "odrzucam", w praktyce istnieje obawa, że "odrzucam" może być odebrane jako coś niegrzecznego, skierowanego przeciw osobie proponującej, czy wręcz że jest to swego rodzaju "danie kosza" proponującemu lub też, że jest to przejaw pyszałkowatości odrzucającego. Ten swoisty moralny szantaż tkwi w mechanizmie lubczasopism i nie jest to coś, co można uznać za jego zaletę.
Niniejszym więc, broniąc się przed ewentualnymi zarzutami tego typu, ogłaszam, że powody, dla których nie biorę udziału w lc są takie, jak wymieniłem na wstępie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości