Past News Past News
151
BLOG

Dziennikarskie ADHD w rocznicę mordu

Past News Past News Polityka Obserwuj notkę 2

    Miałem opublikować ten tekst 25 października i nie miał być to termin przypadkowy. Fakty stają się coraz bardziej oczywiste - do tego stopnia, że odkrywają dawne przypuszczenia na nowo. W tym świetle, obchodzenie rocznicy śmierci ks. Jerzego Popiełuszki 19 października zaczyna przypominać kliniczne efekty transu hipnotycznego. W białym kitlu tylko majaczy coraz wyraźniej, choć dla niektórych wciąż nie do poznania, znajoma postać doktora Kiszczaka.

    W pierwotnej formie ten artykulik miał odnosić się do faktów i ich interpretacji. Jednak przy natłoku okołorocznicowych tekstów, jak zwykle, pojawiły się i takie, których przemilczeć nie wolno. I to, niestety, nie z powodu ich wartości merytorycznej. Co więcej, stoi ona sprzeczności z marką wytwórcy. Autorem jednej z nich jest czołowy publicysta i dziennikarz miesięcznika Newsweek-Polska – Piotr Śmiłowicz. „Medialne prawdy o śmierci księdza” – już sam tytuł notki daje do zrozumienia prawie wszystko. Z powyższego wpisu wynika, że „bezmyślność mediów” to sól w oku redaktora P. Śmiłowicza. Bezmyślność, rzecz jasna, innych dziennikarzy niż Śmiłowicz.

    Jej żywym przykładem ma być artykuł dra Leszka Pietrzaka w dzienniku Polska Times, pod - faktycznie nieco buńczucznym - tytułem „Nieznana prawda o śmierci ks. Jerzego Popiełuszki”. Śmiłowicz najpierw przypuszcza druzgocącą krytykę artykułu jako „newsa”, który kolejny raz odkrywa Amerykę na nowo. Niemniej zdaniem dziennikarzy, którzy ślęczeli nad sprawą mordu na ks. Popiełuszcei, dr Leszek Pietrzak w swoim artykule precyzyjnie i w przejrzysty sposób porządkuje dostępną wiedzę. Nie jest przy tym zwykłym dziennikarzem, ale człowiekiem, który przez lata był de facto prawą ręką prok. Andrzeja Witkowskiego – śledczego, który do tej pory zrobił najwięcej w sprawie ujawnienia faktycznych mechanizmów w sprawie zamordowania ks. Popiełuszki. Dość powiedzieć, że kanwą -  jeśli nie istotą – głośnych śledztw dziennikarskich zarówno tygodnika ”Wprost”, Polsatu” w 2005 r. jak i ostatnio „Superwizjera” TVN są właśnie ustalenia, jakich pierwotnie dokonał prok. Witkowski.

    Kłopot w tym, że red. Śmiłowicz, prawdopodobnie gnany swym przeświadczeniem o własnej nieomylności, idzie dalej i to nie zważając na przeszkody natury merytorycznej. A mianowicie, ten znany publicysta opiniotwórczego tygodnika, bezpardonowo stwierdza, że mówienie o tym, że ks. Popiełuszko nie mógł zginąć w dniu porwania - 19 października, jest wyłącznie niczym nieudokumentowaną plotką.

    „Jedyną przesłanką jest fakt, że właśnie koło 25 października jacyś ludzie łowiący ryby w zalewie włocławskim widzieli, iż ktoś wrzuca do tego zalewu coś dużego. Nie ma żadnych innych poszlak na twierdzenia Witkowskiego, Sumlińskiego i Pietrzaka, że księdza Popiełuszkę od grupy kapitana Grzegorza Piotrowskiego przechwyciła jakaś inna grupa.”

    Nie wiadomo czy to kwestia braku wystarczającej wiedzy red. Śmiłowicza czy przyświecał mu jakiś głębszy zamysł bliski dezinformacji. Być ma tu zastosowanie prosta prawda o tym, że „jak się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy”. Śmiłowicz zdyskontował publikację Pietrzaka, w ekspresowym tempie – raptem kilka godzin po jej ukazaniu się. Na domiar złego, trzy dni po wpisie Śmiłowicza, zaprzyjaźniona z Newsweekiem redakcja „Superwizjera” wyemitowała kolejną część „dziennikarskiego śledztwa”, które de facto potwierdza „plotkarskie” – zdaniem Śmiłowicza - ustalenia dra Pietrzaka.

    Z rozmów z naocznymi świadkami, do których dotarł „Superwizjer” (a wcześniej prok. A. Witkowski) wyraźnie wynika, że ks. Jerzy jeszcze żył w czasie, gdy 3-osobowa ekipa, z kpt. Grzegorzem Piotrowskim na czele, trafiła do aresztu przy ul. Rakopwieckiej w Warszawie (23 października '84). 

   Niestety, w chwili, gdy Śmiłowicz natchniony poranną lekturą artykułu w „Polsce - The Times” pisał swój felieton na Salonie24, reportaż  TVN czekał dopiero na emisję.

    Dziennikarski refleks red. Piotra Śmiłowicza, który już nie raz dał się we znaki (choćby swoim ostatnim wpisem), tym razem gdzieś się zapodział... W każdym razie, choć mija trzeci tydzień, ten znany publicysta opiniotwórczego tygodnika, nie zechciał zaktualizować swoich spostrzeżeń. Ale jeśli nawet redaktor S. nie zauważył doniesień o ostatnim śledztwie podobno najbardziej opiniotwórczej telewizji w Polce, zakładam że nie jest to jedyne jego źródło wiedzy o świecie. Na wszelki wypadek jednak, nie wolno nam czekać, jeśli człowiek, który wykonuje zawód zaufania publicznego, jest w ewidentnej potrzebie...

    Zacznijmy od wytłuszczonego powyżej cytatu z tekstu Śmiłowicza. Jest on nieprawdziwy. „Jacyś ludzie łowiący ryby” to kłusujący nocą pracownicy spółdzielni rybackiej „CERTA” we Włocławku, którzy złożyli zeznania pod rygorem odpowiedzialności karnej przed prokuratorem. Po raz pierwszy ujawnił to Polsat i tygodnik „Wprost” jesienią 2005 r., czyli 3 lata temu (!). Zapis wideo z wizji lokalnej z udziałem jednego z świadków zdarzenia zamieszczono również we wspomnianym reportażu „Superwizjera” TVN. „Kłusownicy” zeznali, że widzieli, jak w nocy 25 października na tamę podjechał samochód osobowy. Wysiedli z niego mężczyźni - ubrani w garnitury - którzy, po chwili rozglądania się, wyjęli z bagażnika coś, co przypominało „podłużny pakunek”. „Z trudem unieśli go nad barierkę i wrzucili do wody. Mężczyźni wsiedli do samochodu i odjechali w kierunku Włocławka. Rybacy pomyśleli, że w "pakunku" był człowiek, i rozważali wyciągnięcie go. Jednak, jak zeznali prokuratorowi IPN, bali się, "że ci mężczyźni mogą mieć broń, wrócić na zaporę i (...) zabić”. To jednak nie wszystko.

    Warto dodać, że do zdarzenia, opisanego przez rybaków, doszło w szczególnym czasie. Dzień wcześniej, przerwano akcję poszukiwania zwłok księdza Jerzego na dnie akwenu przy tamie. Dzień później wznowiono je i …sukces. Następnego dnia, w południe, „znaleziono” zwłoki kapłana. Choć do dziś oficjalną datą odnalezienia ciała jest 30 października, część nurków jest przekonana, że brali udział wyłowieniu zwłok już 26 października. Do dziś nie znają racjonalnego powodu zarządzenia tego przestoju w poszukiwaniach zwłok.

    Wersję tę potwierdził w swoich zeznaniach również sam ówczesny Prokurator Wojewódzki w Toruniu – Marian Jęczmyk. „Przesłuchany przez prokuratorów IPN, zeznał on, iż zwłoki księdza Jerzego zostały odnalezione, wydobyte i poddane oględzinom 26 października 1984 r., co oznacza, że doszło do tego cztery dni przed oficjalną datą ich wydobycia.”

    O tym, że w porwaniu ks. Popiełuszki uczestniczyła druga ekipa porywaczy świadczą również oględziny miejsca uprowadzenia ks. Jerzego przy użyciu psa tropiącego. Są one dostępne dla każdego internauty, w tym dla red. Piotra Śmiłowicza, bo wątek ten został ujawniony ponad rok temu na antenie Polsatu, w programie „Interwencja”. Pies tropiący miał świeży ślad. Był na miejscu zdarzenia bardzo wcześnie. Około godzinę po tym, jak ekipa Piotrkowskiego zatrzymała volkswagena, którym jechał Waldemar Chrostowski z ks. Popiełuszką, na miejscu – przy pozostawionym otwartym golfie na szosie w okolicach Górska - był już tam milicyjny pies tropiący ze swoim opiekunem, Jackiem Nowakiem. Pies wskazał jednoznacznie, że ciało księdza przemieszczało się (było wleczone przez oprawców?) nie 10-20 metrów „do tyłu”, żeby trafić do bagażnika, stojącego za golfem, fiata esbeków, tyko około 200 metrów „do przodu”. Pies tracił ślad zapachowy, po tym jak - po około 200 metrach - skręcił w prawo w boczną drogę asfaltową – i zatrzymał się po kolejnych 20 metrach. W jakim celu ludzie z komanda Piotrkowskiego prowadzili tam ks. Jerzego? Zeznań Jacka Nowaka na próżno szukać w aktach procesu toruńskiego. Pierwszym prokuratorem,k tóry go przesłuchał był dopiero prok. A. Witkowski.

    Biorąc chociażby to, co napisałem powyżej - wszystko na podstawie ogólnodostępnych źródeł - twierdzenie, że „jedyną przesłanką”, która podważa datę śmierci ks. Jerzego są „tylko jacyś ludzie łowiący ryby” każe szczególnie uważnie przyjrzeć się faktycznym intencjom autora takich sformułowań. Wyjątkowo interesująca wydaje się rzutkość i narzucone tempo reakcji tego publicysty. Przypomina mi się stary dowcip…

    Trzecia RP. Generał Jaruzelski u fryzjera. Fryzjer zagaduje przy strzyżeniu o różne historie z kariery generała. O II wojnę światową. O wakacje na Krymie. A co jakiś czas tylko podpytuje – panie generale, a jak to było z Popiełuszką? Po kolejnym powtórzeniu tego samego pytania, generał się obrusza. – A co pan ciągle z tym Popiełuszką?! – No bo jak się pana generała o to pytam, to panu generałowi z tyłu głowy tak ładnie włosy stają dęba.

 
Źródła:

W. Sumliński, Kto naprawdę go zabił, Rosner i Wspólnicy, Warszawa 2005
Ł. Kurtz: Morderstwo ks. Jerzego. Nowe fakty, Interwencja, POLSAT, 19.10.2007 r.

P. Wojciechowski, P. Litka: Kto zdradził ks. Jerzego?, Superwizjer, TVN, 9.06.2008 r.

P. Wojciechowski, P. Litka: Kto naprawdę zginął ks. Popiełuszko, Superwizjer, TVN, 20.10.2008 r.

P. Wojciechowski, P. Litka: Ciało Popiełuszki wyławiano dwa razy, Superwizjer, TVN, 27.10.2008 r.

 

 

Past News
O mnie Past News

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka