paweł solski paweł solski
370
BLOG

Gwałt pozytywny c.d.

paweł solski paweł solski Polityka Obserwuj notkę 2

Pragnę wyjaśnić, że aktualna notatka nie rości sobie pretensji do dysputy w zakresie teologicznym lub religioznawczym. Co prawda w czasie moich, drugich studiów miałem religioznawstwo przez cztery lata, więc jakąś wiedzę czysto akademicką posiadam. Poza tym, jako chłopiec, uczestniczyłem w „oazach”, a z powodów rodzinnych miałem też styczność z hierarchią kościoła rzymsko-katolickiego, włącznie z kardynałem Karolem Wojtyłą, więc moje rozważania i informacje nie są tylko dywagacjami.

Od powstania kościoła rzymsko-katolickiego zaistniała w nim dychotomia wynikająca z faktu, iż pewna część doktryny została oparta na judaizmie, który jest oczywiście zupełnie inną religią niż Dobra Nowina Zbawiciela. Można stwierdzić, że judaizm i islam to typowe religie, które wypełniają definicję religii B. Croce.

Rzymski-katolicyzm tym się różni od nich, że skierowany jest tylko i wyłącznie do jednostki. Zakreśla relacje Bóg – człowiek, a nie Bóg – naród wybrany, społeczność wybrana. Istotę tej religii dostrzegł święty Paweł i można mówić, że rzymski-katolicyzm został ufundowany przez Jezusa, a zbudowany przez świętego Pawła.

Już wówczas powstała kolizja między świętym Pawłem a rodziną Jezusa, zwłaszcza świętym Jakubem. Spór został rozstrzygnięty przez świętego Piotra, na korzyść świętego Pawła. Później wracał on permanentnie.

 Istota sporu na dziś, zamyka się z jednej strony w pojęciu sacrum w relacji Bóg – człowiek i z tej perspektywy metafizyka oraz sacrum jednostki, a z drugiej w odrzuceniu jednostki i położeniu nacisku na wspólnotę oraz jej materialne potrzeby, a tym samym sprowadzeniu religii rzymsko-katolickiej do rytuału oraz procedur, czyli tak, jak to ma miejsce w judaizmie, czy islamie. Ginie wyjątkowość posłania Jezusa Chrystusa przez Boga Ojca, który posłał Syna Swego do każdego człowieka, a nie wspólnoty. Druga postawa likwiduje Syna Bożego, jako odniesienie do jednostki oraz tajemnicę ofiary Drugiej Osoby w Trójcy Świętej.

Do drugiej połowy XIX wieku kościołowi rzymsko-katolickiemu, z mniejszymi lub większymi stratami, udawało się odrzucać herezję. Jednak powstanie lewicy, jako efektu tarcia między judaizmem i chrześcijaństwem oraz burzliwy rozwój technologii powodujący, że rzesze pospólstwa cywilizowały się w niesłychanym tempie, zmuszało kościół do zajmowania stanowiska w określeniu nie do jednostki, tylko do zbiorowości.

Wrogowie kościoła natychmiast dostrzegli, że nadarza się sposobność doprowadzenia do zaniknięcia religii Zbawiciela i wmontowania w to miejsce typowej religii zbiorowości, a następnie przejścia do stworzenia religii synkretycznej - globalnej „ciotki” - obejmującej judaizm, chrześcijaństwo, islam, która każdemu, kto zechce, sprezentuje woreczek ryżu, czy ciepły koc lub tylko miłe słówko.

Zniszczenie religii Syna Bożego jest prymarne, jeżeli chcemy stworzyć religię synkretyczną. Tylko rzymski-katolicyzm w centrum stawia jednostkę i jej prawa. Jeżeli dążymy do zniszczenia kapitalizmu, demokracji i powołania hybrydy niewolnictwa z wczesnym feudalizmem, to nie można pozostawić alternatywy, nawet w zakresie religii, dla jednostki. Dziedzictwo starożytności, Grecji oraz Rzymu musi ulec zapomnieniu.

Dlaczego więc Watykan wybrał tę drogę? Odpowiedź jest dość trywialna: permanentny nacisk określonych sił, utrata wiary w sacrum jednostki, na rzecz materialnych przymiotów istotnych dla danej zbiorowości, która akurat jest modna w agendzie „tego świata” – swoiste socjalizowanie się Watykanu. Wreszcie zwyczajne działania wrogich struktur.

 Należy też pamiętać, iż kościół bardzo się spospolitował i na początku XX wieku odsetek kapłanów, którzy wywodzili się z nizin społecznych niepomiernie wzrósł. Ludzie ci w większości wiązali się ze stanem duchownym ze względu na potrzeby ekonomiczne, a nie sakralne, czy metafizyczne.

Cezurą tu jest wybranie na papieża człowieka z gminu. Bardzo źle ocenianego przez swojego poprzednika, który widział w nim wręcz socjalistę, czyli wroga kościoła - Jana XXIII. Papież ten doprowadził do Soboru Watykańskiego II, który całkowicie zmienił wektory w kościele. Z religii: jednostka–Bóg; jedynej takiej religii w świecie, na: zbiorowość–Bóg i co się z tym wiąże, na całe socjalistyczne oprzyrządowanie propagandowe typu: sprawiedliwa redystrybucja dochodu, sprawiedliwość społeczna, walka klas i tym podobna bzdurna demagogia.

Następca Jana XXIII - Paweł VI - był nazywany papieżem ateistą. Nic więc dziwnego, że to on opublikował encyklikę „Populorum Progressio” (Rozwój ludów), która jest manifestem multi-kulti i wezwaniem, aby człowiek cywilizowany unicestwił się dla dobra dzikusa. Oczywiście dla posoborowych osobowości w kościele, słowa to aproksymacje, więc od tego momentu nauczanie kościoła będzie pokrętne i wykrętne.

W Polsce, encyklika „Populorum Progressio” w języku polskim, w szeroko dostępnym zakresie, została opublikowana dopiero w 1996. Prymas Polski zdawał sobie sprawę, że gdyby ukazała się ona w 1966/67 roku, to Polacy byliby w szoku czytając dokument papieski napisany językiem rodem z „Prawdy”, „Trybuny Ludu” lub czerwonej książeczki tow. Mao i propagujący rodzaj marksistowskiego widzenia uniwersum. Byłby to zabójczy cios dla kościoła rzymsko-katolickiego w Polsce.

 Dziś uznano, że pięćdziesiąt lat, jakie minęło od Soboru Watykańskiego II, to dostateczny okres, aby przystąpić do ujawnienia kościoła synkretycznego, co też czyni „argentyński łącznik”.

Na marginesie pragnę dodać, że pisanie w Polsce o kościele krytycznie, jest bardzo trudne, bo Polacy inaczej patrzą na tę instytucję niż reszta Europy. Tymczasem polski kościół powszechny, to zupełnie inny kościół niż niemiecki, francuski, etc.

Polacy patrząc na kościół przez pryzmat jego stałego uczestnictwa w narodowej gehennie oraz znając takie postacie jak: święty Jan Paweł II, ks. Jerzy, czy inni kapłani, którzy oddali życie za ojczyznę w XIX i XX wieku, widzą kościół, jako constans. W rzeczywistości dzisiejszy kościół powszechny działający poza Polską, jest tylko skorupą. Swojską skorupą, w której wiadome siły upychają treści, od których apostołom stanęłyby dęba wszystkie włosy.  

Jak to się ma do bieżącej sytuacji Europy i USA? Otóż, jak pisałem na początku szkicu, stworzenie hybrydy ustrojowej - niewolnictwo + wczesny feudalizm - jest w centrum działania dzisiejszego establishmentu. Zdobycie UE i – chwilowe - USA oraz Watykanu, ośmiela do nadzwyczaj radykalnych kroków.

Muzułmanie, jako współczesny proletariat, rozmieszczeni punktowo w Europie i USA oraz zaakceptowani, jako równoprawny element kościoła hybrydowego, będą stanowić bardzo poręczny element nadzoru i represji wobec Europejczyków i Amerykanów.

Jednocześnie demokracja zmieni się w atrapę, bo dzięki głosom muzułmanów, grupa dzierżąca środki przymusu i terroru nie będzie musiała obawiać się utraty władzy, gdyż muzułmanie zawsze będą głosować zgodnie z własnym interesem, który jest wypadkową mentalności oraz stosunków społecznych wynikających z zabobonu ukształtowanego na podstawie nomadycznego, plemiennego archetypu z VI i VII wieku n.e.; czyli wbrew Europejczykom i Amerykanom. Zaspokojenie archetypu muzułmańskiego, to mało kosztowna operacja, co widać po krajach bliskiego wschodu. Zastanów się czytelniku - gdyby tak udało się przekształcić Europę i USA w zapyziałą dziurę arabską! Ile środków finansowych zostałoby do podziału.

Przyjrzyjmy się, jak to jest realizowane. Oto najpierw Merkel odwiedza Obamę. Z wizyty u Obamy wraca - jak fryga - i spotyka się z „argentyńskim łącznikiem” mimo, że jest protestantką. Po wizycie w Watykanie, trąbi na całą Afrykę: przybywajcie!

Oczywiście sam najazd muzułmanów w ilości 2 milionów i zapowiadany na ten rok milion, wskazuje, że z całą premedytacją realizuje się plan islamizacji Europy. Jednocześnie, aby powstrzymać możliwość obrony pod wpływem przekonań religijnych, „argentyński łącznik” występuje z łzawo melodramatycznymi grepsami, które klimatem nawiązują do ckliwo-sentymentalnej powieści „Lessie wróć!” dla dzieci.

Jednak poza elementem opery mydlanej, serwuje się Europejczykom również terror werbalny, grożąc każdemu, kto powie, choćby cicho – nie - śmiercią lub kalectwem.

Kiedy pierwsze zastępy inwazyjne muzułmanów przybywają, tresuje się Europejczyków przez media, niczym w Związku Sowieckim, pokazując ustawki propagandowe:

 muzułmanie – rozkochane w nich małżeństwo w średnim wieku,

muzułmanie – rozkochani w nich drobnomieszczanie, itp.

Brakuje Hitlera witającego chlebem i solą wyznawców Mahometa na przedmieściach Berlina.

Każdy specjalista od manipulacji dużymi zespołami ludzkimi wie, że oprócz elementów stymulacji pozytywnej, należy wdrażać elementy stymulacji strachem, terrorem, przemocą. Zwłaszcza, że można się spodziewać dużego oporu. Chodzi o ten element, który wyraził słowami żołdak, gdy powiedział, że na bagnetach nie da się siedzieć, czyli - aby rządzić, to znaczy czerpać korzyści, potrzebna jest stabilizacja.

Zazwyczaj uzyskuje się tę stabilizację przez powiększanie cmentarzy do maksimum, ale to jeszcze nie ten etap. Co więc należy zrobić? Drogę wskazał J. Stalin. Przekraczającej rzekę Bug armii sowieckiej nakazał gwałcić, gwałcić i jeszcze raz gwałcić.

Terror wobec Niemek miał po pierwsze zbrukać całe społeczeństwo, pokazując mu, iż utraciło na swoim terytorium podmiotowość. Po drugie akty terroru miały uzmysłowić Niemkom, że ich mężczyźni nie są w stanie ich obronić w najważniejszej sprawie dla każdej kobiety – stanowienia o sobie. Wobec tego naród niemiecki, jako podmiotowa wspólnota nie istnieje, skoro mężczyzna nie ma siły, by skutecznie chronić podmiotowość kobiety.

Niemki bardzo dobrze zrozumiały tę lekcję. Przez dłuższy okres czasu, gdy spotykały się sam na sam dwie Niemki - bez względu na wiek i nawet, gdy widziały się pierwszy raz w życiu - padało, jako pierwsze, pytanie: Ile? Czyli, ile razy byłaś zgwałcona? Ten strach, jaki w Niemcach poprzez te gwałty zakodował Stalin, do dziś jest widoczny u naszych sąsiadów, gdy mówi się o Rosjanach.

Nic więc dziwnego, że do tej samej metody terroru za pomocą gwałtu, odwołał się establishment, ponieważ to on odpowiada za najazd muzułmanów i pragnie uświadomić Niemcom, że są już tylko przedmiotem a nie podmiotem w swoim własnym państwie, gdyż klika owa jest zainteresowana zainstalowaniem w Europie warstwy społecznej, która będzie konfrontacyjna wobec Europejczyków. Powody, mam nadzieję, przystępnie wyjaśniłem.

Jeszcze kilka uwag. Na początku prosiłem, aby szanowny czytelnik zwrócił uwagę na zwrot „kobiety”, jak określano ofiary gwałtów. Niemki nagle straciły w mediach niemieckich swoją narodowość, która daje każdemu z nas podmiotowość i oczywiste prawo do ojczyzny, czyli danego terenu. Stały się jakimiś, bliżej niezidentyfikowanymi „kobietami”. Może muzułmanie gwałcili muzułmanki, czy marsjanki. Ta manipulacja słowami, daje kolejny dowód, że mamy do czynienia ze zmową.

Następnie - gwałt. Nagle media zaczęły pisać o molestowaniu seksualnym i o jakichś nieokreślonych gwałtach. W istocie, jest to manipulacja. Gdyż za gwałt nie uważa się tylko, tak zwanego w języku policyjnym, wymuszonego obcowania płciowego. W rzeczywistości do gwałtu można zakwalifikować każdą czynność naruszającą normy obyczajowe w sposób jednoznaczny. Nawet werbalne wyskoki wobec drugiej osoby mogą w określonych wypadkach być uznane za gwałt, a co dopiero fizyczne napaści, zdzieranie ubrania, bielizny, itp. Niemki nie były więc molestowane, ale gwałcone. Z molestowaniem mamy wówczas do czynienia, gdy zachowanie jest obyczajne, ale ze względu na swoją uporczywość, nachalność, ciągłość, zakłóca prywatność osoby molestowanej. Fizyczna napaść jest zawsze gwałtem, nawet, jeśli nie doszło do stosunku, czy zdecydowanej próby stosunku.

 Ostatnie - nic nie pisze się i nie mówi o Niemcach, którzy bronili pań i zostali na ogół zmaltretowani, a następnie wylądowali z ciężkimi uszkodzeniami ciał w szpitalach. Tych Niemców też liczy się w setkach. Nie mówi się o nich również dlatego, że chce się stworzyć wrażenie, iż nikt w Niemczech nie stawia oporu terrorowi.

Co do gwałtu pozytywnego, to nawiązuję tu do pozytywnej dyskryminacji, którą wymyślili komuniści amerykańscy, by usprawiedliwiać bandyckie zachowania kolorowych w USA. Może lewica w Europie winna iść ich śladem.  

          

 

                                                                 

                                                             

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka