paweł solski paweł solski
329
BLOG

Kłamstwo, jako fundament społeczeństwa

paweł solski paweł solski Polityka Obserwuj notkę 2

Zarówno w czasach dominacji cywilizacji helleńskiej, jak i cywilizacji rzymskiej, w Europie fundamentem społeczeństwa i tożsamości jednostki była prawda, jako dobro najważniejsze, zarówno w życiu jednostki, jak i wspólnoty. Najważniejsze mity i dzieła literackie tych dwóch cywilizacji ogniskowały się wokół konfliktu dotyczącego obrony prawdy przed zakusami kłamstwa będącego wynikiem działania wpływowych jednostek, bądź klik.

Odmiennie było w Afryce. W kulturze Egiptu najważniejszy był rytuał i ceremonia. Prawdą w ogóle się nie zajmowano. Poezja i literatura obracały się wokół rytuału i ceremonii. Kultura Egiptu jest dewocyjna i bigoteryjna. Z tych samych przesłanek, co religia Egiptu, wywodzi się religia mojżeszowa, która ukształtowała się w zderzeniu z wyższą kulturą Egipcjan i w związku z tym, jak religia egipska - religia matka, również skupiła się na rytuale i ceremonii.

Ponieważ ostatecznie kultura i cywilizacja - helleńska oraz rzymska - zostały pożarte przez judeochrześcijaństwo, zgodnie z zasadą Kopernika, że gorsze wypiera lepsze, prawda została wyrzucona - po zwycięstwie chrześcijaństwa - za burtę, jako zbędny i uciążliwy balast. Ostatecznie, jakie ma znaczenie prawda, skoro wszyscy jesteśmy marionetkami, gdyż wiadomym jest, że wolna wola jest tylko chytrym zabiegiem erystycznym, zgodnie z zasadami dialektyki judaizmu, prareligii chrześcijaństwa.

Od momentu, gdy judeochrześcijaństwo zainfekowało nasz kontynent - wolny do tej pory od alogiki afrykańskiej, która wynika z innego pojmowania czasu przez Afrykańczyków - Europa zaczęła się zanurzać niczym Tytanic, w bagnie kłamstwa, aż do obecnie obserwowanego ekstatycznego samobójstwa, gdy pod wpływem rozszalałego kłykcienia kończystego altruizmu, usiłuje się całkowicie unicestwić dumny kontynent Zeusa, Europę.

Nas - Europejczyków, chcą wyzuć z tożsamości europejskiej, stręcząc nam afrykańską mentalność i wypuszczając na nas - Europejczyków, nachalnego stręczyciela przybyłego z zabitej dechami prowincji świata. Osobnik, który w farsowo-wodewilowy sposób przechwycił imprezę zapoczątkowaną w Afryce zapewne kiedyś stanie się bohaterem pretensjonalnego widowiska muzyczno-słownego, jak jego rodaczka, Evita.

Ale nim dotarliśmy do obecnych smrodliwych czasów, różni najemnicy słowa, w różnych okresach trudzili się, by dowieść, że prawda - jako byt - nie istnieje, tak jak jednorożec, czy gryf. Walka z prawdą, jako bytem rzeczywistym, zawsze była kamieniem węgielnym każdego konfliktu cywilizacyjnego, czy to w zakresie werbalnym, czy walki wręcz.

Jeżeli dziś w Europie, jeszcze, myśli się o znaczeniu prawdy dla naszej egzystencji, to tylko w skali bardzo wąsko pojmowanej moralności jednostkowej. Można powiedzieć, że prawda stała się zagadnieniem z zakresu dobrego wychowania, w wychowaniu przedszkolnym. Gdyż już od ucznia pierwszej klasy szkoły podstawowej wymaga się, by rozumiał, że prawda jest to, rodzaj fantasmagorii, jak zaginiony ląd Atlantydy, czy bajkowy ptak, feniks.

Podstawą budowania jaźni wspólnoty i ego jednostki, stało się kłamstwo. Z kłamstwa stworzono fundament każdej wspólnoty narodowej i rasowej egzystującej we współczesnym nam świecie. Kłamstwo kształtuje też dziś jednostkę, od jej zarania, do chwil ostatecznych. Przyjrzyjmy się kilku wybranym kłamstwom na przestrzeni cywilizacji afroeuroatlantyckiej.

Zygmunt Freud wybitny naukowiec i intelektualista europejski, w swoim ostatnim dziele „Człowiek imieniem Mojżesz a religia monoteistyczna” zajął się jednym z podstawowych kłamstw w dziejach, aktualnej cywilizacji afroeuroatlantyckiej, czyli procesem powstania judaizmu. Freud znał doskonale judaizm, gdyż sam wywodził się z rodziny o korzeniach judaistycznych. Na początku swojej drogi naukowej doznał urazowego działania kłamstwa.

Otóż, jako młody intelektualista, a więc pełen zapału naukowiec, opublikował swoją pracę na temat tak zwanego problemu – „histerii kobiecej”. Co najmniej od XIV wieku po Chrystusie, pojęcie tak zwanej „histerii kobiecej” funkcjonowało w obiegu medycznym, jako nazwa jednostki chorobowej, która dotyka tylko kobiety. Oczywiście był to jeden z elementów opresji i represji społecznej wobec kobiet, ale poza tym elementem społecznego terroru uważano, że jest to też rodzaj, autentycznego schorzenia.

 Zygmunt Freud - pracując, jako lekarz seksuolog - prowadził szeroką praktykę medyczną wśród wiedeńskiego establishmentu, a zwłaszcza pośród żydowskiej plutokracji. Z praktyki owej wyniknęło młodemu Freudowi, że coś takiego jak „histeria kobieca” nie istnieje. Zaś neurotyczne, psychologiczne, jak i psychiatryczne dolegliwości jego pacjentek wynikały z faktu, iż kobiety te, padały - w dzieciństwie lub wczesnej młodości - ofiarami wielokrotnych, kazirodczych gwałtów dokonywanych na nich przez męskich krewnych – głównie ojców i braci. Oczywiście, opublikowanie przez twórcę psychoanalizy wyników własnych badań, wywołało potworny skandal, zwłaszcza w środowisku wiedeńskiej plutokracji.

W związku z tym skandalicznym grzebaniem w kroczu wiedeńskiej plutokracji, postawiono doktorowi Zygmuntowi Freudowi warunek, że albo odszczeka swoje kompromitujące dla establishmentu wiedeńskiego fakty i wynikające z tych faktów wnioski, albo niech zabiera swoje szmaty i piernaty, i wynosi się z miasta Mozarta - najlepiej gdzie pieprz rośnie, bo w każdym szanującym się mieście na planecie Ziemia, społeczność żydowska już będzie wiedziała, co z Freudem poczynić.

Trzeba przyznać, że doktor Zygmunt nie od razu poddał się terrorowi zakłamanej wspólnoty. Próbował początkowo walczyć o prawdę, ale okazało się, że kłamstwo zawleczone do Europy z Afryki ma się wyjątkowo wspaniale i w końcu naukowiec skapitulował… I tak narodziła się teoria „ zazdrości o członka”, która jest przyczyną tego, co do tej pory nazywano „kobiecą histerią”! Takie wnioski wielce spodobały się zarówno semitom jak i aryjczykom, a zapewne szczególnie kazirodczym gwałcicielom. Kariera Zygmunta Freuda, który oddał swój geniusz w pacht kłamstwu, ruszyła z kopyta.

Jednak, naukowiec nie umarł ostatecznie w genialnym, europejskim intelektualiście przełomu XIX i XX wieku. Zygmunt Freud kończąc swój fizyczny byt na ziemi, postanowił zawalczyć z jednym, z największych kłamstw, jakie funkcjonują w naszej cywilizacji i ukazać prawdę o Mojżeszu oraz powstaniu religii mojżeszowej. Prawda niczym Orfeusz wywiodła genialnego wiedeńczyka z królestwa Hadesu.

W swojej ostatniej pracy Freud ujawnia fakty, które jako „szeptankę” zna każdy, kto miał do czynienia bliżej z wyznaniem mojżeszowym. Czyli to, że Mojżesz w rzeczywistości był egipskim arystokratą, o którym genialny Europejczyk, pisze: „Otóż bardzo trudno zgadnąć, co mogło skłonić dostojnego Egipcjanina – zapewne księcia, kapłana lub wysokiego dygnitarza – do tego, by stanąć na czele gromady zacofanych pod względem kulturalnym obcych przybyszów (…)”. Poza tym w swoim ostatnim dziele, genialny myśliciel ujawnia i wyjaśnia, jakie były korzenie mojżeszowego monoteizmu oraz jaką rolę odegrał tu faraon Amenhotep III i ukochany przez Amenhotepa, bóg Aton, do którego w swoim osobistym psalmie faraon zwraca się: „O, Boże jedyny, poza którym nie ma innego.”

Nie jest moim zamierzeniem analiza dzieła Freuda. Każdy z czytelników może zapoznać się z pracą Zygmunta Freuda „Człowiek imieniem Mojżesz a religia monoteistyczna.” Moim zamierzeniem jest wskazanie, jak kłamstwo w wymiarze społecznym przeżarło nasze życie i umościło się w nim na stałe.

Przechodząc do naszych czasów, chcę wskazać na mniej spektakularne kłamstwo, ale również posiadające swoją wagę społeczną, które z biegiem lat przekształcono w swoistą religię, czyli zabójstwo prezydenta USA, J.F. Kennedy’ego przez szpiega sowieckiego, L. H. Oswalda.

Już trzy dni po zabójstwie pierwszego katolickiego prezydenta USA, wiadome było, że zamach wykonała tajna, komunistyczna policja kubańska na polecenie Moskwy. Przygotowanie i realizację mordu, nadzorował pierwszy szef KGB I. Sierow, który nota bene prywatnie chwalił się, że on o wiele więcej zamordował oficerów polskich na Ukrainie, niż to miało miejsce w Katyniu i nikt tego nie odkrył, bo ludobójstwo, było doskonale zamaskowane.

Operację zabicia prezydenta USA, opracował najlepszy specjalista od morderstw politycznych wykonywanych na polecenie lewicy, P. Sudopłatow, który ma na swoim koncie takie „sukcesy” jak: zamordowanie Trockiego, wymordowanie polskich oficerów, co nazywa się zbiorczo ludobójstwem katyńskim. Na marginesie zwracam szanownemu czytelnikowi uwagę, że kolejnym kłamstwem jest nieuznawanie Katynia za ludobójstwo i stosunek prawny oraz historyczny aliantów do katyńskiego ludobójstwa.

Jednym z pionków w trakcie realizacji akcji - zamach na J.F. Kenndy’ego, był słynny później, „likwidator” Związku Sowieckiego - St. Szuszkiewicz, który „opiekował” się zabójcą L.H. Oswaldem, gdy ten był szkolony przez sowietów, w snajperskiej robocie, w Mińsku Białoruskim.

 Kennedy’ego zabito dlatego, że dążył do stworzenia światowego, konkurencyjnego wobec Moskwy, ośrodka lewicy. Jednak Biuro Polityczne KPZS uznało, że akcja była całkowicie awanturnicza i za to, zarówno genseka N. Chruszczowa, jak i wykonawców jego poleceń strącono w niebyt polityczny w Związku Sowieckim. Jedynie P. Sudopłatow zrobił, jak na warunki rosyjskie, grube pieniądze na swoich pamiętnikach opublikowanych po upadku Związku Sowieckiego.

Jednak w propagandzie lewicowej, cały czas głosi się kłamstwo, że nie wiadomo, kto zabił J.F. Kennedy’ego i z regularnością napadów padaczkowych, realizuje się różne przedsięwzięcia propagandowe mające utrzymać przy życiu kłamstwo o tym, iż nie wiadomo, kto zamordował prezydenta USA.

Innym kłamstwem, szerzonym już w naszym, polskim chlewie politycznym, jest nazywanie PiS partią prawicową, choć nawet dzieci wiedzą, że partia J. Kaczyńskiego jest syndykalistyczna, czyli roszczeniowa, a jeżeli roszczeniowa, to tak naprawdę całkowicie socjalistyczna. Lewica obyczajowa, która jest elementem lewicy roszczeniowej i tym samym, jako podzbiór, zalicza się do zbioru podstawowego - lewicy społecznej, czyli właśnie PiS, próbuje alienować się od PiS, jednak w rzeczywistości zawsze przegra z PiS zgodnie z prawem Ayn Rand, że jeżeli są dwie opcje jednej ortodoksji, to wygrywa zawsze ta, która jest najbardziej ortodoksyjna.

Ciekawym jest, że w lot zrozumiały to mniejszości seksualne, które jako typowi roszczeniowcy wypełniają domenę socjalistyczną i zgodnie z instynktem klasowym, opowiedziały się za socjalistycznym kandydatem - Dudą, przeciw centroprawicowemu - prezydentowi B. Komorowskiemu.

Ponieważ w rodzinie walka zawsze jest najbardziej bezwzględna, lewica obyczajowa, pomimo, że jej klientela polityczna w cichości ducha popiera partię J. Kaczyńskiego, usiłuje doprawiać PiS „gębę prawicy” ze względu na dewocję i bigoterię tej formacji w stosunku do kościoła rzymsko katolickiego. Niedobrą widomością dla towarzyszek i towarzyszy z lewicy obyczajowej jest fakt, że po Soborze Watykańskim II na lewo od KK jest tylko ściana. Całe multi-kulti jest wymysłem KK i to realizowanym z krwiożerczą konsekwencją. Zaś to, że masy katolickie dopiero teraz zapoznają się i to szokowo oraz boleśnie z faktyczną oraz ideologiczną rzeczywistością, jaką wykreował ów SW II, nikogo z KK nie obchodzi. Czego najlepszym przykładem jest manipulowanie przy papiestwie i wprowadzenie argentyńskiego łącznika z „tyłu sklepu”. Całkowicie ignorując fakt, jak takie szachrajstwo zostanie odebrane przez wiernych. Pomyśleć, że kiedyś papieża wybierali wszyscy wierni.  Biorąc te fakty pod uwagę, PiS jest jak najbardziej w trendzie i na kursie, zaś wszelkie zabiegi lewicy obyczajowej, prowadzą zwolenników użycia oraz zażycia na manowce.

Nie można wyleczyć choroby, diagnozując u pacjenta zapalenie płuc, gdy w rzeczywistości od środka zżera go robak afrykański. Kłamstwo jest nie tylko ukryciem faktów, ale próbą ignorowania i zamachu na całe uniwersum. Świat realny jest konstrukcją matematyczną - wszelkie próby rugowania matematyki z opisu oraz zrozumienia rzeczywistości, zawsze kończą się klęską. Kłamstwo jest rozpaczliwą próbą zaprzeczenia matematycznej rzeczywistości świata.

Dla przeciętnego człowieka opisana sytuacja ma pierwszorzędne znaczenie, gdyż działanie w sojuszu z kłamstwem, czyli wbrew matematyce, zawsze kończy się apokalipsą wojny lokalnej lub światowej. Matematyka ma swoje nieubłagane prawa.   Dlatego jeżeli Europa i jej narody mają się odrodzić, musimy przestać akceptować kłamstwo oraz życie wbrew matematyce, czyli w kłamstwie. Musimy odrzucić precz tych, którzy usiłują narzucać nam afrykańską logikę oraz mentalność. Tylko prawda wyzwala i dlatego, tylko prawda jest rzeczywistym bogiem Europy. Jeżeli my Europejczycy damy zamordować prawdę, znikniemy z rzeczywistości, jak ptak dodo i pozostaniemy zaprzeszłym dziwem w jakimś skłamanym opisie świata.          

         

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka