paweł solski paweł solski
226
BLOG

Kapuściane łby polityków

paweł solski paweł solski Polityka Obserwuj notkę 8

W czasach PRL Janusz Głowacki, jako felietonista – facecjonista popełnił felieton, w którym w sposób ironiczny i szyderczy, jak mniemał, wyszydził prymitywizm i głupotę sowieckiej propagandy, zwłaszcza w zakresie różnego rodzaju haseł, jakie sowieciarze bazgrali na każdym wolnym skrawku przestrzeni. Jakież było zdumienie pisarza, gdy ze stosu listów, które dotarły do redakcji „Kultury” okazało się, że został całkowicie opacznie zrozumiany i awansował na czołowego propagandzistę PRL. Wyraził wówczas pogląd, że przez dobrą chwilę zastanawiał się, czy nie zrobić kariery właśnie na opacznym rozumieniu jego stanowiska. Autor „Skrzeku” uważał, iż byłby to niezły wyczyn intelektualno-polityczny stać się w ten sposób pieszczochem reżimu.

Podobną przygodę przeżyłem na Salonie 24, gdy wdałem się w wymianę opinii z pewnym autorem i jego interlokutorami. Ponieważ autor, jak z jego reakcji wywnioskowałem jest „związany emocjonalnie” z PO potraktował mnie agresywnie, gdyż wyraziłem opinię, iż formacja taka, jak PO, która przez 8 lat nie potrafiła uporać się z PiS, teraz, gdy ekipa J. Kaczyńskiego nabrała wiatru w żagle przekupując swoich wyborców „pińcset plus”,  tym bardziej PiS nie pokona. Również, gdy przedstawiłem pogląd, że marsze KOD nie rozwiążą problemu zanikającej demokracji w naszej ojczyźnie, gdyż - kiedy już aktualna administracja się umocni - marsze i wszelkie demonstracje zostaną po prostu zakazane. Na pytanie, co proponuję? Odpowiedziałem, że stworzenie autentycznej struktury politycznej o szerokim spectrum społecznym stanie się, antidotum na aktualną sytuację uciekającej z Polski demokracji. Zostałem uznany za dywersanta i wezwany do ujawnienia swojego pisowskiego oblicza. Wyobrażam sobie, jak J. Kaczyński zaśmiewa się w głos, razem z A. Macierewiczem, czytając, że Solskiego nazwali pisowczykiem. Nie mniej jednak sprawy są poważne, więc zakończmy krotochwilny ton.

Szanowny Czytelniku zgodzisz się ze mną, że przed każdym działaniem należy poddać sytuację dokładnej analizie, by następnie wybrać najlepszą opcję dla rozwiązania zaistniałych problemów.  Otóż cała aktualna sytuacja w Polsce wynika z faktu, że my Polacy, wolność „wykombinowaliśmy”, a nie wywalczyliśmy w bezpośredniej konfrontacji z Moskwą i jej pachołkami. Lech Wałęsa, który jest genialnym autorem owego wyzwolenia, jako Przewodniczący NSZZ SOLIDARNOŚĆ, nie miał innego wyjścia jak wypłukanie Moskwy z Polski. Przyjęta przez Wałęsę taktyka wynikała z okoliczności, w jakich znajdowaliśmy się, jako Polacy. Ci, którzy sprzedali nas i resztę Europy Centralnej na 50 lat Sowietom, w umowach Teheran – Jałta – Poczdam, nie byli zainteresowani, aby likwidacja okupacji sowieckiej przemieniła się w morderczą walkę, gdyż wówczas sami musieliby wdać się w konfrontację fizyczną. Zaś oni posiadali całkowicie błędne informacje o potencjale i możliwościach militarnych Sowietów, i woleli nie przekonywać się w bezpośredniej walce, czy ich informacje są prawdziwe, czy nie. Jak mi powiedział jeden z najważniejszych ludzi w USA:

-Myśmy tak się bali… Tak się bali, a ten elektryk z Gdańska jednym śrubokrętem ten cały strach rozmontował.

Jak więc widać, mocarstwowy czynnik zewnętrzny byłby gotów nas poświęcić, jak Węgrów w 1956. Mam nadzieję, że wszyscy Państwo pamiętacie, o tajnym porozumieniu między prezydentem USA a gensekiem Sowietów, że jeżeli Moskwa upora się z Węgrami (czytaj: wymorduje odpowiednią liczbę, by spacyfikować kraj nad Dunajem) w 7 do 10, dni, to USA nie podejmą żadnego działania, poza werbalnymi notami. Wałęsa doskonale zdawał sobie radę z tej postawy USA. Poza tym kościół również był zainteresowany, jak najbardziej łagodnym obchodzeniem się z gasnącym reżimem. Ostatnim, ale najważniejszym czynnikiem, który Przewodniczący musiał brać pod uwagę, była pasywność społeczeństwa. Jak pokazał stan wojenny, 10 milionowy związek, w ciągu miesiąca rozpadł się i zostali tylko ci, którzy byli od zawsze. Wielkie demonstracje, które przetaczały się przez kraj na początku stanu wojennego, wypalały się, gdyż ile razy można stawać bezsilnym naprzeciw uzbrojonych po zęby bestii. W związku z tym Wałęsa obrał taktykę pełzającą i ta się sprawdziła. Po latach ci, którzy znaleźli się na bocznym torze określi pełzanie, mianem spisku z Magdalenki, gdy w rzeczywistości, bez owego spisku nigdy nie doczekalibyśmy się niepodległej Polski. Następnym etapem była prezydentura Lecha Wałęsy i tu w zasadzie zaczął się dzisiejszy konflikt. Laureat Nagrody Pokojowej, po objęciu urzędu Prezydenta Polski, błyskawicznie zorientował się, że jest całkowicie sam, gdyż zarówno wojsko, jak i policja tak naprawdę zachowywały się dwuznacznie. Otocznie Prezydenta, czyli bracia Kaczyńscy, naciskało coraz bardziej na stanowczą rozprawę ze zdrajcami, ale Wałęsa wiedział, że niepodległość Polski nie jest ugruntowana i walkę z towarzyszami należy prowadzić metodą afrykańską. Tak przycisnąć do piersi w przyjaznym uścisku, aby wrogowi zabrakło powietrza i skonał. Ten manewr udał się Prezydentowi połowicznie, gdyż rozstał się z braćmi Kaczyński, którzy nie akceptowali kontynuowania powolnego przejmowania państwa. Jednocześnie większość wyborców Lecha Wałęsy w gruncie rzeczy oczekiwała, że nastanie znów coś na kształt nowej ery Gierka, tylko bez Ruskich. Tymczasem musieli się boleśnie zderzyć z rodzącym się kapitalizmem, który wymuszał na nich konieczność pozbycia się postawy roszczeniowej i zakosztowania słodyczy i goryczy wolności. Sfałszowane wybory 1995 roku, doprowadziły do trwałego podziału społeczeństwa. Jednocześnie Polacy obwiniali Lecha Wałęsę o to, że sami pozwolili, aby postkomunista objął urząd Prezydenta Państwa. Co było oczywiście groteskowe, ale od społeczeństwa wymaganie inteligencji, świadczy o całkowitym braku zmysłu politycznego. Dwukadencyjna prezydentura A. Kwaśniewskiego z jednej strony obfitowała w wydarzenia umocowujące Polskę we wspólnocie euroatlantyckiej, jednak z drugiej strony, czyli w otoczeniu postkomunistycznym, narastały postawy tryumfalizmu i co tu owijać w bawełnę - bezczelności. Polska wchodziła do struktur euroatlantyckich na mocno poślednich warunkach, gdyż patrzono podejrzliwie na społeczeństwo, które porzuciło ikonę wolności – Lecha Wałęsę - na rzecz postkomunisty. Polacy oczywiście tych niuansów nie rozumieli. Tymczasem podziały w społeczeństwie pogłębiały się. Zwłaszcza, że władzę objęła grupa, która była mieszaniną dawnych aparatczyków, zagubionych socjalistów, niezdecydowanych liberałów. PO bez analizy dynamiki społecznej nastawiło się na gospodarkę, nie rozumiejąc, że gospodarka musi przekładać się na konkretną poprawę bytu danego obywatela. Cóż z tego, że są autostrady skoro mogą jeździć po nich tylko bogaci i bardzo bogaci. Można powiedzieć, że PO zachowało się tak, jak bracia Dodge w pierwszym okresie rozwoju rynku samochodowego w USA. Uznali, że będą sprzedawać samochody w cenie kilku kilogramów złota. H. Ford zaś przyjął zupełnie inne założenie. Zaczął produkować, jak najtańsze auta, tak, aby w zasadzie każdy obywatel mógł je nabyć. Oczywiście słuszny okazał się jego kierunek. To, że zarządzający PO zupełnie nie rozumieli dynamiki społecznej, najlepiej obrazuje fakt, iż „pińcet+” wymyślił M. Boni, ale D. Tusk nie zaakceptował tego pomysłu. Podobny błąd popełniło kiedyś KLD, partia matka dla Tuska, obiecując Polakom milion miejsc pracy, gdy tymczasem ludzie, widząc gwałtownie rodzące się fortuny, woleliby usłyszeć o milionie na łeb. KLD przegrało i zniknęło ze sceny politycznej. Dziś sytuacja jest poważniejsza. J. Kaczyński chcąc zrealizować swoją wizję Polski, postanowił iść na skróty i odrzucić balast uciążliwej demokracji. Przyjmując taktykę Marszałka J. Piłsudzkiego z okresu zamachu majowego. Oczywiście prezes PiS ignoruje fakt, iż taktyka Piłsudzkiego w efekcie okazała się całkowicie błędna i skończyła się dla Polski kompletną izolacją i prawie 50 letnią okupacją sowiecką. Do powtórnej realizacji takiego scenariusza nie można dopuścić.  Aby się tak nie stało, Polska musi obronić demokrację. Jednak nic z tego się nie ziści, jeżeli górę weźmie egoizm przegranych polityków. PO przez 8 lat nie potrafiło tak przekształcić państwa, by zakusy na demontaż demokracji nie miały szans powodzenia. Wręcz przeciwnie wszelkie demokratyczne zmiany były robione na chybcika i po łebkach lub na ostatnią chwilę. Czy naprawdę establishment PO sądzi, że sytuacja, w której po 8 latach PO strachliwie chce postawić Ziobrę przed Trybunałem Stanu i nagle brakuje im 5 posłów, świadczy o tym, że kolejny raz zasłużyli sobie na objęcie władzy? Zarówno kampania prezydencka Prezydenta B. Komorowskiego, jak i parlamentarna, obnażyły całkowitą alienację establishmentu PO wobec społeczeństwa. Lech Wałęsa wygrał, bo obiecał 100 milionów na łeb. PiS wygrał, bo obiecał „pińcet+” i jeszcze inne cukierki. Groteskowy Obama wygrał obie kadencje, bo obiecał darmowe lecznictwo. W demokracji wygrywa się „chlebem i igrzyskami”. Kto tego nie rozumie lub z przyczyn intelektualno-etycznych nie jest w stanie tego zaakceptować, przegrywa. W. Churchill zaraz po wygranej wojnie, sromotnie przegrał wybory, bo nic nie obiecał a obywatele pamiętali mu lata chłodu i głodu, i nie liczyło się dla nich, że był to efekt wojny. Dlatego, aby obronić demokracje musimy podjąć bardzo konkretne działania.

Po pierwsze – powołać Komitet Porozumiewawczy Demokracji, który będzie skupiał wszystkie siły opowiadające się za ładem demokratyczno–liberalnym od prawicy do lewicy.

Po drugie - na czele komitetu KPD winien stanąć Lech Wałęsa, a obok niego obaj Prezydenci: B. Komorowski i A. Kwaśniewski.           

Po trzecie – KPD winien wypracować realny program atrakcyjny zarówno dla społeczeństwa, jak i indywidualnego obywatela. Program ten musi zawierać bardzo konkretne propozycje wypracowane w oparciu o segment priorytetów Polaków i skierowane do szerokich rzesz wyborców.

Jest to absolutne minimum, jeżeli chcemy uratować i odbudować ład demokratyczny. Czasu zostało bardzo mało, gdyż w grudniu kończy się kadencja Przewodniczącego TK i PiS będzie wszystkie swoje antydemokratyczne działania miał żyrowane przez nowego Przewodniczącego TK. Spacery po Warszawie i innych miejscach w Polsce nie skłonią PiS do refleksji. Na koniec, KOD musi zachować swój neutralny charakter polityczny, gdyż nie można popełnić tego błędu, który uczyniono z SOLIDARNOŚCIĄ. KOD musi pozostać strukturą, która stoi na straży demokracji, ale sama nie angażuje się w walkę polityczną, jako jedna ze stron konfliktu. Jeżeli KOD wejdzie w politykę utraci wszystkie swoje walory i nic nie zyska. KOD musi pozostać recenzentem.   

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka