paweł solski paweł solski
525
BLOG

Rekrutacja pod obcą flagą

paweł solski paweł solski Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

Dawno nie czytałem na tutejszym portalu tak sprytnie zainfekowanego komunizmem artykułu, który by propagował mentalność komunistyczną - zamaskowaną określeniami: idealistyczny, romantyczny, natura, życie z naturą, etc. - oraz historię zaburzonego trwale w okresie dojrzewania osobnika. Propagatorzy komunizmu przestawili się obecnie w propagandzie na szerzenie tej zbrodniczej ideologii podstępnie, poprzez tak zwane alternatywy cywilizacyjne, które w istocie mają dewastować założenia cywilizacji euroatlantyckiej, czyli indywidualizm i poprzez ten unicestwiający proces, wywodzący się z tego indywidualizmu - kapitalizm oraz będącą owego kapitalizmu produktem - demokrację.
Opisana przez Autora o pseudonimie Ulanbator w artykule – „Odyseja Christophera McCandlessa – piękny film Seana Penna”  historia Ch. McCandless'a jest w USA jednym z mitów nowego komunizmu, który skompromitowany swoim ludobójstwem w XX i XXI wieku usiłują szerzyć nowi komuniści nadając komunizmowi otoczkę nowości, wykorzystując do tego zmurszały mit "bliskości z naturą" wywodzący się z XVIII sentymentalizmu francuskiego oraz dodając do tego zatrutego owocu zwierzęcy instynkt altruizmu.
W istocie prawda wygląda następująco. Ch. McCandless jest synem Walta McCandless'a z drugiego małżeństwa. Walt miał w pierwszym małżeństwie sześcioro dzieci, a w drugim dwoje. Chris od początku swojego życia wykazywał typowe zaburzenia osobowości. W szkole średniej był szefem drużyny przełajowej. Każdy, kto zna rzeczywistość amerykańskiej szkoły średniej, wie, iż jest to miejsce, w którym lokuje się różnych nieudaczników i zaburzonych. Chris w szkole średniej ujawniał cechy osobowości silnie neurotycznej. Co potwierdzają jego koledzy i nauczyciele. Powtarzał swoim kolegom, aby nie traktowali biegów przełajowych, jako sportu, ale by w trakcie biegu uczyli się uciekać od "złego świata”, nienawiści i tym podobne pierdoły. Po ukończeniu ogólniaka udał się z DC Washington do Kalifornii, w której przyszedł na świat i w której spędził pierwsze lata swojego życia. W trakcie owego pobytu odkrył, że jego tata prowadził podwójne życie, gdy na świat przyszedł on i jego siostra, gdyż żyjąc z jego matką był jeszcze w związku ze swoją uprzednią żoną. Odkrycie owego "sekretu" rodzinnego trwale zaburzyło głęboko neurotyczną osobowość Chrisa.
Wbrew temu, co pisze Autor recenzji filmu „Into the wild” rodzina młodego McCandless'a  nie była dysfunkcyjna. Jego tata był wysokiej klasy specjalistą w przemyśle kosmicznym, a mama sekretarką w jednej z najważniejszych firm aeronautycznych w USA. Mieszkali zaś w Waszyngtonie i powodziło im się dość dobrze. Potwarz o dysfunkcjonalności rodziny Walta McCandless'a stworzyła siostra Chrisa, gdy po tym, jak jej brat stał się ikoną nowego komunizmu, zgodnie z ideologiczną narracją komunistów opisała w swojej książce - żerującej na trupie brata - rodzinę, jako siedlisko patologii. Zgodnie z narracją komunistyczną w USA, biała rodzina zawsze musi być patologiczna. Jest to taka sama prawda, jak w filmach i serialach amerykańskich przestępcami są na ogół biali i tylko nie wiadomo, dlaczego w realnej rzeczywistości 98 % więźniów w USA to czarni?
Rodzice Chrisa wydali w związku z oczernieniem ich przez córkę zaprzeczające oświadczenie, a przyjaciele rodziny zgodnie również zaprzeczają pomówieniom wyrodnej córki i siostry.
Chris po ukończeniu policealnej szkoły, obecnie szumnie nazwaną licencjatem, pieniądze, które miał na swoim funduszu studenckim założonym i sponsorowanym przez krewnych - w kwocie 25 tysięcy dolarów - przehulał, przelewając je na fundusz wydrwigroszów, których w USA nie brakuje, a działających pod szyldami fundacji i różnych towarzystw "dobroczynnych".
Gotówkę, którą posiadał w portfelu spalił. Co świadczy o gwałtownie postępującym zaburzeniu. Niszczenie pieniędzy w tym wypadku było symbolicznym odrzuceniem społeczeństwa. Oczywiście niszczenie banknotów jest karalne. Również za rozdanie pieniędzy z funduszu kształceniowego Chris mógł wylądować w więzieniu, gdyż była to kradzież. Pieniądze miały konkretne przeznaczenie i jeżeli nie chciał zdobyć wyższego wykształcenia, czyli magisterium i doktoratu, winien je oddać rodzicom. Kradnąc te pieniądze odciął się od rodziny i aby umknąć przybrał nazwisko, świadczące o dość małej wyobraźni, bo - Alexander Supertramp.  Lumpując i żebrząc przemierzył całe zachodnie stany i dotarł do Alaski, w której się zagubił, i ostatecznie zmarł.
Komuniści amerykańscy uznali, że życiorys tego nieszczęśnika świetnie nadaje się na stworzenie ikony nowego komunizmu. Zwłaszcza, że Chris w czasie studiów często powoływał się na postać imperialisty carskiego, szerzej znanego, jako Lew Tołstoj. Ten pieszczoch wszystkich rosyjskich i sowieckich imperialistów widząc jak carski wychodek sypie się, wymyślił, że Rosja zachowa swoją potęgę zdobytą ludobójstwem odwołując się do tego, co dziś nazywa się życiem z naturą oraz przekształcając się całkowicie w państwo teokratyczne oparte na dogmatach skrajnie antydemokratycznego i ksenofobicznego prawosławia.
Jednocześnie Lew Tołstoj postanowił żyć jak prosty rosyjski chłop, oczywiście chłop z sielanki, a nie rzeczywisty mużyk. Życie, jako prosty chłop rosyjski nie byłoby możliwe, gdyby Tołstoj nie posiadał fortuny, którą zgromadził wysługując się rosyjskiemu imperializmowi. Dla tych, którzy nie znają twórczości owego barda rosyjskiego imperializmu polecam lekturę utworu „Sonata Kreutzerowska” ulubionej noweli wszystkich erotomanów gawędziarzy, która na poważnie porusza „istotną” kwestię dziewictwa! 
Zapewne młody Chris wszystkich tych niuansów ( czyli fałszu „prostego życia” L.T.) nie rozumiał, ale poprzez zainteresowanie się Tołstojem zwrócił na siebie uwagę sowieckiej agentury.
Po jego zgonie rozpoczęto kampanię robienia z upośledzonego młodzieńca, mitycznej postaci. Najpierw przygotowano ostrzał prasowy. Jon Krakauer, dziennikarz amerykański specjalizujący się w opisywaniu ciemnych stron jasnych mitów - dla magazynu "Outside" zrelacjonował krótkie życie Chrisa, lekko je mitologizując.
Następnie do zadania przystąpił członek komunistycznej partii USA S. Penn. Kim jest S. Penn? Jest synem Leona Penna i Eileen Ryan. Jest więc bachorem amerykańskiego establishmentu przemysłu czasu wolnego. Jego tata to z pochodzenia litewski żyd, członek komunistycznej partii USA, który odmówił podania nazwisk sowieckich agentów w USA, za co wyleciał z przemysłu filmowego i telewizji, ale skomunizowanie USA w latach 60 XX wieku pozwoliło mu wrócić do przemysłu, jako reżyserowi i aktorowi różnego rodzaju seriali telewizyjnych. Mimo, że ukończył najlepszą szkołę aktorską w USA, sukcesów, jako aktor nie odniósł.  Mama S. Penna jest również aktorką.
Zatem S. P. należy do rozbestwionego towarzystwa hollywoodzkich bachorów, którzy między piciem na umór i ćpaniem chcą poprawiać świat. S.P. jest też zdeklarowanym ojkofobem. Jest gorącym orędownikiem komunistycznych satrapów w Wenezueli, na Kubie. Znajduje też wiele pozytywów w Korei Północnej. Po 11 września zrealizował komunistyczną agitkę - serial telewizyjny, w którym starał się sączyć w krwioobieg USA pozytywny obraz islamu. W ogóle, jako towarzysz jest bardzo aktywny i wszędzie gdzie może atakuje USA. Jest też duszeńką socjalistycznego skrzydła partii demokratycznej oraz jest poszukiwany przez prokuraturę generalną Meksyku za kontakty z gangsterami zajmującymi się przemytem narkotyków. W przerwach od tych politycznych machlojek stał się bywalcem policyjnej izby zatrzymań oraz więzień miasta LA jak i kompulsywnym sadystą. Kiedy jego dość nikła gwiazda filmowa zaczęła przygasać, diva estrady Madonna postanowiła zerwać z nim małżeństwo. Ostatecznie, po co cwanej babie przechodzony jegomość. S.P. dowiedziawszy  się o decyzji małżonki wściekł się i upiekł jej ulubionego kota w mikrofalówce.
W tym też okresie dostał zlecenie na stworzenie omawianego przez Autora recenzji, filmu. Jest to komunistyczna agitka. Film jest wyjątkowo pretensjonalny i grafomańsko pompatyczny, zrealizowany zgodnie z zasadami socrealizmu, czyli propagandy komunistycznej. Bohater "dojrzewa" pod wpływem otoczenia i nabiera samoświadomości. W marksistowskim bajdurzeniu na temat człowieka twierdzi się, że to byt kształtuje świadomość. Pierwszym, który ów zabobon zaczął szerzyć w sztuce był G. Shaw, w sztuce „Pigmalion”. W Rosji takim sztandarowym wzorcem socrealizmu jest „Matka” M. Gorkiego. Komuniści w USA często odwołują się do tego zabobonu, jak w musicalu „Funny Face”, czy w sztuce i filmie o tytule „Nieoczekiwana zamiana miejsc”.
W „Into the wilde” mamy sprytniejsze sączenie owego zabobonu. Bohater „odnajduje się”, dojrzewa – unicestwiając się. Nie wiadomo więc, na co mu owa samoświadomość, gdy na końcu wali kopytami w kalendarz, ale na tym polega istota komunizmu. Jednostka ma ulec zagładzie. Kadrowanie w filmie jest żywcem przeniesione z filmu sowieckiego, oczywiście po pewnej obróbce, zgodnie z zasadą: narodowe w formie, socjalistyczne w treści.

Ten łzawy, pompatyczny panegiryk ma szczepić Amerykanom i innym, którzy dadzą się zainfekować, całkowicie fałszywy, komunistyczny obraz świata. Świata, w którym odrzuca się cywilizację, żyje jak lump, a mądrości życiowe uzyskuje się od tak zwanego szarego człowieka. Ostatecznym wnioskiem, jaki mamy - jako odbiorcy owego przekazu na temat Ch. M. – zaimplementować, jest hasło: lepiej być – biednym, chorym i świrowatym niż bogatym, zdrowym i mądrym.         


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura