Przed chwilą zakończyła się ceremonia powitania Ilhama Alijewa prezydenta Azerbejdżanu w Pałacu Prezydenckim oraz pierwsza tura rozmów. Dla podkreślenia jej wagi, inaczej niż zwykle, część spotkań odbyło się w prywatnej części Pałacu-to chyba pierwszy taki gest za prezydentury Lecha Kaczyńskiego.
Rodzi się pytanie, czy także rząd odpowiednio podejdzie do wizyty Alijewa? Czy podobnie jak w innych sprawach dotyczących polityki wschodniej nie usłyszymy, że i te mogą jeszcze poczekać jakiś czas? Czy również Azerbejdżan nie padnie ofiarą polityki "odwróconych emocji", gdzie z wypróbowanymi sojusznikami Polski (USA, Ukraina) rozmawia się poprzez niespójne przecieki prasowe. A w stosunku do naszego północnego sąsiada, z którego stolicy już prawie co tydzień słyszymy gorzkie i często niestety napastliwe słowa pod adresem Polski, NATO i UE słowa dba się przede wszystkim o to, żeby na nie nie zwracać uwagi…
Proponowałem tekst na temat relacji z Azerbejdżnem kilku redakcjom i odpowiedź była niestety podobna. "Chętnie, ale może napisz na jakiś bardziej generalny temat, to zbyt specjalistyczne". A ja upieram się, że o Azerbejdżanie warto pisać. Dzisiejsza wizyta to konsekwencja tego, co działo się w relacjach z tym krajem w ostatnich latach.
30 marca 2007 z Astany prezydent Lech Kaczyński z delegacją poleciał do Baku. Była to pierwsza od 1999 roku oficjalna wizyta polskiego prezydenta w Azerbejdżanie. Alijew co prawda spotykał się już wcześniej z Lechem Kaczyńskim. Jednak to spotkanie było pierwsze w nowej roli Lecha Kaczyńskiego. Rozpoczęło się od rozmowy w cztery oczy. Nie zawsze tak jest oczywiście, że rozmówcy od razu znajdują wspólny język, ale tym razem tak się stało. Plotkowano potem na Kaukazie (niektórzy uważają, że to najbardziej rozplotkowany region świata), że Alijew był bardzo ciekaw tego spotkania. Można powiedzieć, że od powodzenia właśnie tej rozmowy zależało w pewnym sensie powodzenie Szczytu Krakowskiego-nie da się ukryć, że to był główny cel polityczny wizyty. Kilkakrotnie więc w małych szklankach donoszono azerską herbatę. Prezydent Azerbejdżanu był wyraźnie kontetnt, że przypadła Lechowi Kaczyńskiemu do gustu (może mu doniesiono, że prezydent Polski jest smakoszem tego napoju). Spotkanie tak się przedłużyło, że w zasadzie odwołano część plenarną i opóźniono konferencję prasową. Alijew nie ukrywał, że rozmowa poszła bardzo dobrze. Zaakceptował wstępnie założenia Szczytu Krakowskiego. Także późniejsza kolacja przebiegła w obiecującej atmosferze. W toaście Lech Kaczyński ku ogromnemu zadowoleniu strony azerskiej wyszedł poza sztywną sztampę w opisie konfliktu o Górski Karabach. Pokazał, że rozumie znaczenie problemu nie tylko w tym sensie, że ktoś mu przygotował takie a nie inne tezy. Polska polityka wyszła w ten sposób poza sztampowe ogólniki powtarzane przez naszych polityków od dłuższego czasu.Alijew bardzo dobrze rozumie, że nic tak nie cementuje przyjaźni między państwami, jak konkretne projekty i dlatego jeszcze w Baku wyraźnie powiedział, że jest skłonny włączyć się z azerskimi surowcami do projektu Odessa-Gdańsk. Często można było rok temu usłyszeć od azerskich polityków, że także w sensie politycznym i strategicznym współpraca z Polską, jeśli będzie traktowana jako coś stałego, to dla współczesnego Azerbejdżanu ciekawa propozycja na „dobry kontakt” w UE.
Azerbejdżan jest dzisiaj bliżej Europy i USA niż ktoś by sądził. Wystarczy popatrzeć na mapę, by zrozumieć, jaka jest jego rola. Dzięki ropie i gazowi ma też szansę stać się w kilkanaście lat prawdziwym tygrysem gospodarczym Kaukazu, który także w sensie ekonomicznym zapomni o dawnych kolonialnych związkach z Rosją. Pod warunkiem, że znajdzie także sposób na w pełni niezależny od Rosji efektywny transport swoich surowców. Cały świat wie, o jaką stawkę gra Azerbejdżan Alijewa.W Azerbejdżanie jest głębokie poczucie, że z Polską łączy go bardzo wiele. Ciągle jeszcze można oglądać miejsce na polach naftowych, gdzie Żeromski umieścił część akcji "Przedwiośnia". Jest tam grób badacza tych pól Pawła Potockiego, przetrwała pamięć o polskich architektach, którzy budowali przedrewolucyjne Baku (Józef Gosławski). W tym muzułmańskim kraju z Polską kojarzy się też oczywiście Jana Pawła II, który odwiedził Azerbejdżan; miał dobre kontakty w Hajdarem Alijewem. Pamiątką po wizycie jest kościół katolicki konsekrowany, jak słowo się rzekło, choć już po śmierci fundatorów: Alijewa ojca i Jana Pawła II.Ostatnie dwa lata upłynęły w polskiej polityce zagranicznej także pod znakiem aktywnych kontaktów z Azerbejdżanem. Było kilka wizyt wiceministrów, Piotra Naimskiego, sekretarza stanu w ministerstwie gospodarki, moja, spotkania Piotra Woźniaka, ministra gospodarki. Była też pierwsza po 1989 roku oficjalna wizyta ministra spraw zagranicznych Polski Anny Fotygi, która podpisała z Azerami specjalne porozumienie o współdziałaniu w realizacji europejskiej polityki sąsiedztwa. Wreszcie dwie wizyty prezydenta: oficjalna i udział w szczycie GUAM. Wzrasta stale wymiana handlowa i wzajemne zainteresowanie inwestorów, podkreślają to polscy dyplomaci. W polskiej Ambasadzie rozbudowywany jest pion ekonomiczny. Wiem od zaufanego (nie polskiego) dyplomaty, który dobrze zna się z prezydentem Alijewem, że długo pozostawał nieufny do polskich inicjatyw, w tym sensie, że uważał je za typowy dla krajów UE słomiany zapał (prezydencja niemiecka). Wiem też, że dopiero po Szczycie Krakowskim doszedł do wniosku, że polska, a w zasadzie już wówczas polsko-litewska inicjatywa godna jest solidnego wsparcia. Dlatego też aktywnie wsparł też przeprowadzenie jesienią 2007 Szczytu Wileńskiego.
Dzisiaj Alijew przyjeżdża w przekonaniu, że polski zapał nie okaże się słomianym. Ale tutaj zaczyna się rola rządu i zobaczymy, czy stanie on na wysokości ambitnego zadania. Trzeba się modlić, by Azerbejdżan nie wrócił w naszej świadomości do kategorii krajów ciekawych, acz dalekich…
Inne tematy w dziale Polityka