Paweł Kowal Paweł Kowal
87
BLOG

Dla Maryli-o Gruzji i Saakaszwilim

Paweł Kowal Paweł Kowal Polityka Obserwuj notkę 37

Gruzinom chodzi tylko o słowa. Ale słowa w dzisiejszej Unii Europejskiej i NATO potrafią kosztować wiele. Tak wiele, że powiedzieć, że Kaukaz Południowy ma otwarte drzwi na Zachód-to prawie niemożliwe dla współczesnego europejskiego polityka. Programy pomocowe? Tak. Polityka sąsiedztwa? Tak. Wsparcie dla inwestycji? Tak. Powiedzieć „będziemy kiedyś razem”? Nie. A prawdziwej dynamiki dodałoby jednak regionowi te kilka słów, które podczas zbliżającego się szczytu Paktu Północnoatlantyckiego w Bukareszcie miałyby kształt ustalonej drogi dojścia (MAP) do NATO dla Gruzji. Powiedzmy to bardzo wyraźnie, obietnicy wejścia pod pewnymi warunkami. Nie na jakichkolwiek warunkach, ale ściśle określonych. Nie dzisiaj, nie jutro, ale za jakiś, ale określony, czas. Między innymi, żeby usłyszeć te słowa Michael Saakaszwili podróżuje w ostatnim roku po europejskich stolicach. W Warszawie uzyskał, jak się pewnie spodziewał, od polskiego prezydenta i innych polityków słowa wsparcia. Według agencyjnych informacji Radosław Sikorski po spotkaniu z Saakaszwilim powiedział, że rozmowa, choć na wysokim szczeblu państwowym, miała charakter "bardziej towarzyski". - Mówiliśmy o gruzińskich aspiracjach euroatlantyckich- dodał. Trzeba mieć nadzieję, że towarzyski charakter rozmowy nie zakłócił zasadniczego przesłania, że polscy politycy powinni całkowicie na poważnie i z zaangażowaniem popierać przyznanie Gruzji MAP. 

Ale to nie koniec. Czy polscy politycy i dyplomaci zdobędą się, by te deklaracja powtórzyć w Brukseli i innych europejskich stolicach? Czy nie zwycięży strach, że zostaniemy źle zrozumiani, przerażenie, że pomyślą, że nie jesteśmy poważni? Czy nie przeważy przekonanie, ze nie warto drażnić północnego sąsiada? Podczas ostatniej wizyty polskich parlamentarzystów w Berlinie, dwa tygodnie temu, postawiłem tę sprawę podczas jednego z uroczystych obiadów w towarzystwie kilku ważnych niemieckich polityków. Jak zwykle spotkało mnie w tej sprawie milczenie i zniecierpliwienie pomieszane z kurtuazyjnymi zachętami, by Polska wypowiadała się na tematy polityki wschodniej UE? To Polska się właśnie wypowiada. Nasza diagnoza jest taka, że bez otwartych drzwi do UE I NATO dla Ukrainy, Gruzji i innych krajów regionu zmiany społeczne i gospodarcze, które będą tam zachodziły w najlepszym razie będą pozorne i naskórkowe. Programy pomocy UE i NATO, które w założeniu są alternatywą rozszerzenia a nie drogą dojścia, w rezultacie przyniosą tylko rozczarowanie w społeczeństwach postkomunistycznych na Wschodzie, brak wiary w dobre intencje zachodnich partnerów. Umocnią przekonanie, że Zachód jest cyniczny. Taka polityka okruszków z europejskiego stołu doprowadzi niechybnie za kilka lat do rekonstrukcji sowieckiej strefy wpływów w takiej czy innej postaci. Jeśli oczekujemy od Saakaszwilego i innych przywódców w regionie kontynuowania poważnych zmian-reform, musimy złożyć im na tyle poważne propozycje, by mieli oni co powiedzieć swoim obywatelom po powrocie z zagranicznych wojaży. A teraz trzeba, żeby nasi ministrowie, dyplomaci i stratedzy odważnie objaśniali te kwestie rozmówcom w Unii. Nie jest tajemnicą, że stanowisko Niemiec jest kluczowe dla tej sprawy. Polski prezydent wypowiadał się na ten temat, mówili o tym ministrowie rządu Jarosława Kaczyńskiego. Czy zrobią to także politycy obecnego rządu? Czy minister spraw zagranicznych wyda odpowiednie instrukcje ambasadorom? Co Donald Tusk powie na ten temat Angeli Merkel?

W sobotniej „Wyborczej” artykuł Rolanda Asmusa „NATO po Kaukaz” z wizją politycznej roli NATO w regionie od Adriatyku po Morze Czarne. Nie są to nowe poglądy tego autora. W 2005 roku w „Przeglądzie NATO” pisał już o tym: „Pierwszy program zakłada kontynuowanie strategii promowania i rozszerzania demokracji i stabilności głębiej w Eurazji, a zwłaszcza w szerzej rozumianym obszarze Morza Czarnego. Mówiąc bardziej konkretnie, oznacza to wspomaganie konsolidacji zwycięstwa pomarańczowej i różowej rewolucji oraz zakotwiczanie zarówno Ukrainy, jak i Gruzji i południowego Kaukazu na Zachodzie. Takie zakotwiczanie jest także jedną najlepszych i najbardziej skutecznych metod, dzięki którym Europa i Stany Zjednoczone mogą promować demokratyczny rozwój w Rosji, który musi być naszym ostatecznym celem. Drugi projekt, powiązany z pierwszym, to konieczność przenoszenia stabilności w szerszy region Morza Czarnego – nie tylko w ramach wysiłków zmierzających do budowy pełnej i wolnej Europy, ale także z intencją spojrzenia w kierunku szerszego Bliskiego Wschodu. Łącznie, te programy będą stanowić trzecią wielką fazę euroatlantyckich działań zewnętrznych i integracji. Podobnie jak poszerzenie NATO o Europę Środkową i Wschodnią pomogło wyeliminować odwieczne źródła konfliktu geopolitycznego i rywalizacji na kontynencie, zakotwiczenie Ukrainy i szerszego regiony Morza Czernego na Zachodzie ponownie pozytywnie przekształci mapę Europy”.  

Dzisiaj ta odważna wizja potrzebuje wsparcia polityków w Europie i USA, którzy powinni zrozumieć, że tylko jasny polityczny sygnał z Unii daje szansę na trwałą stabilizację na Kaukazie Południowym. W Gruzji, inaczej niż na Ukrainie, jest poparcie dla wejścia do NATO. Gruzińscy politycy stawiają sprawę tak, jak Polska na początku lat 90. pierwsze NATO, potem Unia Europejska. Nie ukrywają też przed społeczeństwem gruzińskim swoich zamiarów. Gruzja Saakaszwilego sformułowała najbardziej odważną wizję swojej przyszłości spośród postsowieckich państw (nie liczę Litwy, Łotwy i Estonii, które są już w UE i NATO). Z trzech zamrożonych konfliktów (Adżaria, Abchazja i Ostetia) tylko ten pierwszy został jakoś rozwiązany. Gruzja ciągle jest ofiarą rosyjskich represji handlowych, ciągle nie można z Tbilisi w prosty sposób wydostać się do Moskwy ani koleją ani samolotem. Aż trudno sobie wyobrazić, że Gruzini to wszystko znoszą. Przecież wielu z nich ma rodziny w Rosji i na różne sposoby są związani z Rosją. Mimo tego, ciągle poprawia się sytuacja ekonomiczna Gruzji: wzrasta produkt narodowy brutto, wzrasta wartość inwestycji. Najważniejszym atutem jej sytuacji jest tranzytowe położenie pomiędzy Kaspi a Morzem Czarnym. Gruzja pilnie potrzebuje sygnału politycznego, że droga, na którą zdecydowali się Gruzini ma sens. Czy ma szansę go dostać?  

Nie wiem jak często powinienem pisać teksty w Salonie24, żeby problematyka, którą poruszam, nie wydała się Czytelnikom nudna. Tymczasem Maryla, która często wpisuje się pod moimi tekstami upomniała się wczoraj o wizytę Saakaszwilego w Polsce. Więc napisałem.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (37)

Inne tematy w dziale Polityka