Ukraina powinna znaleźćsięw NATO. Zanim jednak Czytelnicy dopisząpod moim tekstem komentarze z pytaniami, czy sięnie wyspałem, i czy wiem, co piszę, przypomnękilka szczegółów. Ukraina od lat blisko współdziała z NATO. Kolejni ministrowie od czasów Jewhena Marczuka, pilnowali, by ukraińska armia reorganizowałasiępod kątem współpracy w ramach NATO i przyszłego członkostwa. (Zresztą warto wybić właśnie rolę Marczuka, polityka związanego z Kuczmą, którego Janukowycz usunął ze swojego pierwszego rządu tuż przed wyborami w 2004. To Marczuka uważa się za najważniejszego reformatora ukraińskiej armii.) W tym czasie Ukraina brała udziałw pracach poszczególnych instytucji NATO, uczestniczyła w przedsięwzięciach Paktu, prowadziła akcje szkoleniowe w swojej armii, stale realizuje plan działania zmierzający do wstapienia do Paktu. Kolejnym krokiem powinno byćokreślenie, co jeszcze potrzeba wykonać, by perspektywa natowska przybliżyła siędo Ukrainy, czyli tzw. MAP. Spokojnie. Nie oznacza on, że Ukraina wejdzie do NATO jużrazem z Macedonią, Albaniąi Chorwacją, oznacza jednak, że określone zostająwarunki wejścia i przesądzony sam fakt, pod warunkiem ich wykonania, bez określenia jednak kiedy dokladnie to nastąpi. Czyli w gruncie rzeczy nie chodzi o wiele.
Plan dojścia do członkostwa w NATO powinien zostaćprzyjęty na najbliższym szczycie Paktu, który za miesiąc odbędzie sięw Bukareszcie. To nie jest tylko interes Ukrainy, to interes NATO, a szczególnie tych członków organizacji, którzy leżąna jej wschodzie. Bezwzględne poparcie dla przyszłego członkostwa Ukrainy w Pakcie wyraża ok. 30% Ukraińców-dwa razy więcej niżtrzy, cztery lata temu. Tyle samo jest przeciw, a walka toczy sięo pozostałe 30 %. Tymczasem stało sięnieszczęście. Ukraińskie siły polityczne uczyniły ze sprawy wejścia do NATO jeden z najważniejszych punktów spornych na wewnętrznej arenie. Byćmoże po latach historycy uznająto za największy błąd ukraińskiej elity politycznej po Pomarańczowej Rewolucji.
Juszczenko- szeroko rozumiane środowisko prezydenta Ukrainy jako jedyne stawia sprawępryncypialnie. Współpracujący z nim politycy mówią o konieczności zabiegania o plan dojścia do NATO całkowicie jednoznacznie. Począwszy od byłego ministra spraw zagranicznych Ukrainy Borysa Tarasiuka, poprzez szefa Rady Najwyższej i równieżbyłego szefa MSZ Jaceniuka, skończywszy na Rajsie Bogatyriowej formalnie członkini Partii Regionów (Janukowycza), która u Juszczenki przyjęła posadęsekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
Paradoks polega na tym, że rywal Juszczenki -Janukowycz równieżma sięczym pochwalić,jeśli chodzi o drogęUkrainy do NATO. W 2003 roku, za czasów Kuczmy, głosowałw Radzie Najwyższej, podobnie jak jego polityczni koledzy za ustawąo bezpieczeństwie narodowym, która jednoznacznie zapowiadała atlantyckądrogęUkrainy. W wydanej w 2004 roku książce pod redakcjąJanukowycza mówiło sięjasno o członkostwie Ukrainy w NATO jużw 2008 roku. To Janukowycz w 2006 uczestniczyłw szczycie Ukraina-NATO, to on, jako premier, podpisywałplany współdziałania z NATO. Dzisiaj jednak Partia Regionów zdecydowała sięrozwiesićw parlamencie baloniki z napisem "NATO-nie". Mówi się w Kijowie, że to rodzaj dekoracji przygotowanych dla rosyjskiej telewizji ORT. Nie brzmiąprzekonująco wyjaśnienia Niebieskich, że ich postawa została sprowokowana przez wspólne wystąpienie Juszczenki, Tymoszenki i Jaceniuka w sprawie przystąpienia Ukrainy do NATO, które ogłosili oni kilka tygodni temu. Pomysłjest prosty: Janukowycza pomimo jego licznych zasług w drodze do NATO (czy on sam tak to odczytuje?), nikt akurat z NATO nie kojarzy, więc dostrzegłon szansęna zaistnienie na ukraińskiej politycznej scenie trochętak, jak polski LiD w sprawie tarczy. Szybko jednak okazało się, że sprowokowana przez Niebieskich blokada parlamentu nie przynosi rezultatu w sondażach, więc Niebiescy zaproponowali rezolucjęRady Najwyższej, która w gruncie rzeczy daje prezydentowi I rządowi Tymoszenko wolnąrękęw zabiegach o MAP (czyli plan dojścia do NATO).
Ale Julia Tymoszenko także nie mówi jasno, co sądzi o wejściu Ukrainy do NATO. Podczas kolejnych dwóch kampanii wyborczych jej współpracownicy przekonywali, że milczenie w sprawie MAP dla Ukrainy, to dobra taktyka na odbieranie głosów Partii Regionów. Z dostarczanych na biurko Julii Władimirowny badańopinii publicznej wynika, że jej wyborcy, których licznie pozyskała na wschodzie i w centrum Ukrainy, obawiająsięNATO. Więc Julia zastosowała prosty manewr. Jej doradcy dostarczajądyplomatom informacji o chęci wejścia do NATO, a ona unika tego tematu jak ognia. Niestety kierowany przez niąrząd nie podejmuje teżżadnych akcji informacyjnych o NATO. Choćsama Tymoszenko opowiada sięza wejściem do NATO, to dzięki jej taktyce politycznej, o której huczy w Kijowie, Ukraina traci czas.
W pesymistycznych relacjach z wczorajszego spotkania ministrów spraw zagranicznych NATO w Brukseli przebija jasno, że głównym problemem jest Kreml. Putin inaczej niżwcześniej, zamierza skorzystaćz uprzejmego zaproszenia na szczyt do Bukaresztu. - Było dla mnie jasne, że to zły znak - mówi mi jeden ze znaczących ukraińskich polityków. Z drugiej strony ciekawa gra toczy sięw tej sprawie wśród członków Paktu. W pewnym momencie stało sięjasne, że Niemcy nie poprąprzyznania planu dojścia ani dla Ukrainy, ani dla Gruzji. W ostatnich dniach ambasador RFN na Ukrainie poprosiło spotkanie z KomisjąSpraw Zagranicznych Rady Najwyższej. Jedyne, co miałdo zakomunikowania, to uzasadnienie złych wieści w sprawie perspektywy atlantyckiej dla Ukrainy, płynących z Berlina. Gdy informacje o niemieckim stanowisku jużobiegały Europę, Francja zdając sobie z nich sprawę, zaczęła wysyłaćbardziej przyjazne sygnały. Wiedziała bowiem, że i tak nie zostanąprzyjęte, a zbliża sięprezydencja francuska w UE, więc dobra reklama nie zaszkodzi. Wydaje się, że czeka nas kilka nerwowych tygodni oczekiwania, które przerwaćmoże juz chyba tylko sygnałz Waszyngtonu. W obecnych warunkach jednak wydaje się, że Amerykanie woląsięrozejrzeć, co powiedząNiemcy.
Nasza sytuacja jest w tym wszystkim nie do pozazdroszczenia. Polscy politycy dzieląsięw tej sprawie na dwie grupy: tych, którzy nie spodziewająsięprzyznania MAP i nie zamierzająjużw te sprawęinwestowaći tych, którzy ciągle maja nadzieję, że Bukareszt nie skończy siępolitykązatrzaśniętych drzwi do NATO. Ci drudzy powinni jasno prezentowaćswoje stanowisko i zachęcaćukraińskich polityków, by postępowali podobnie. Lepiej jużnie mówićnic niżlawirowaćw tej sprawie. Niebiescy na Ukrainie w niczym nie przypominająSLD, jednak klarowne świadectwo polskiej drogi do NATO od takich poltyków, jak Jerzy Szmajdziński, może sięokazaćszczególnie pomocne. Potem zaczyna sięrola Polski w rozmowach z Niemcami. Będzie szansa praktycznie sprawdzić, ile warte sąniemieckie deklaracje, że sągotowi wspólnie z Polskąprowadzićpolitykęwschodnią. Jak raz nadarza sięmoment, by przejrzeć, czy polskie stanowisko zostanie wzięte pod uwagę, czy włożone pomiędzy bajki. Tymczasem nawet mała zmiana stanowiska Niemiec uruchomi w tej sprawie większąprzychylnośćUSA dla projektu i może przeważyćszalęw gronie szefów państw NATO w Bukareszcie. Jak wynika z dyplomatycznych sygnałów sprawa nie jest łatwa, sytuacja wewnętrzna na Ukrainie związana z blokowaniem parlamentu jej nie sprzyja. Ale jest jeszcze szansa, jest jeszcze rola do odegrania dla Polski, tymczasem nie wszystko stracone. Czy potrafimy odegraćtęrolę?
Tak źle i tak niedobrze- stare polskie przysłowie. Gruzja mówi, że chce do NATO i słyszy "nie." Ztego punktu widzenia, może to Ukraina przyjęła roztropniejsze stanowisko. Więc Ukraina jakby sięwaha, politycy nad Dnieprem wyraźnie czekająna sygnał, że mogązainwestowaćswojąreputacjęw wewnętrznej polityce, w drogędo NATO. Chcą wyraźnie usłyszeć, że nie zostanądemonstracyjnie odepchnięci. Także słyszą "nie". A 30 % Ukraińców rozgląda się, co z tego wszystkiego wyniknie.
Kijów
Inne tematy w dziale Polityka