Paweł Kowal Paweł Kowal
255
BLOG

Manewr Koczariana, czyli co się dzieje w Armenii?

Paweł Kowal Paweł Kowal Polityka Obserwuj notkę 18

Europa i świat wyraźnie nie wiedzą, co zrobić w sprawie sytuacji w Armenii. Także Polska zachowuje się wyczekująco. Podczas ubiegłotygodniowej, trzeciej konferencji wrocławskiej „Polska Polityka Wschodnia” o Kaukazie Południowym mówiono bardzo wiele, ale o Armenii mało.

Od kilku miesięcy jedno z najczęściej zadawanych pytań brzmiało, co po wygaśnięciu swojej kadencji zrobi Robert Koczarian, kończący urzędowanie prezydent Armenii. Można powiedzieć, że w pewnym sensie wybrał on „wariant Putina”. Wedle wszelkich domysłów postanowił pozostać w systemie władzy, w nowych wyborach prezydenckich mocno zaś poparł swojego faworyta Serża Sarkisjana dotychczasowego premiera. I Sarkisjan i Koczarian są silnie związani rodzinnie z Górskim Karabachem. Ten drugi była tam nawet prezydentem w latach 1994-96. Przeciw Sarkisjanowi stanął Lewon Ter-Petrosjan, były prezydent Armenii. Przez kilka miesięcy sondaże pokazywały ok. 50% poparcie dla Sarkisjana, zaś dla Petrosjana kilkunastoprocentowe. W kampanii wyborczej środki przekazu i „czynnik administracyjny” wyraźnie wsparły Sarkisjana. Wybory odbyły się 19 lutego. Sarkisjan, kandydat obozu władzy otrzymał prawie 53 %. Ter-Petrosjan 21,5%. Podobny wynik potwierdziło na podstawie sondaży przy wyjściu z lokali kilka pracowni badawczych, ale nie wszystkie. Zdaniem otoczenia Petrosjana fałszerstwa odbyły się na znacznie szerszą, przesądzającą o wyniku wyborczym skalę. Poparcie dla kandydatów opozycji było napewno większe niż się spodziewali obserwatorzy. Początkowo wydawało się, że wszystko potoczy się standardowo. Obserwatorzy WNP, OBWE, Rady Europy „poświadczyli” wybory. Warto na moment zatrzymać się na obwieszczeniu OBWE, które uznając wynik wyborów za zgodny z prawem wskazało na wiele naruszeń ordynacji, w tym kilka, które należy uznać za bardzo poważne. Z Polski obserwował wybory m.in. Paweł Poncyliusz.  

Z Erewania obserwatorzy polecieli prosto do Wiednia, gdzie odbywała się zimowa sesja Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE. Tam chwalono Armenię za wybory-jednocześnie krytykując Rosję za uniemożliwienie pracy obserwatorom tej organizacji podczas mających nastąpić wyborów Miedwiediewa. Armenia, w której już zaczynały się demonstracje jak na ironię stała się wygodnym pozytywnym kontrapunktem dla Rosji.

Gruzja znajduje swoje poważne miejsce w świadomości współczesnego Zachodu. Podobnie Azerbejdżan, strategiczne położenie, surowce, aspiracje zachodnie to dzisiaj mechanizm napędowy międzynarodowej kariery dzisiejszej Gruzji i Azerbejdżanu. Inaczej jest z  Armenią, trudno oprzeć się wrażeniu, że świat powoli zgadza się na taki stan rzeczy, iż to najstarsze chrześcijańskie państwo świata (301 r.) jest uznawane za naturalne pole wpływów Rosji i tyle. Konflikt o Górski Karabach utrudnia bardzo działanie Armenii na arenie międzynarodowej, podobnie jak ostry spór z Turcją o wyjaśnienie czystek etnicznych, jakich Turcy dokonali na Ormianach w 1895 i 1915 roku. Problemem Armenii jest więc zablokowanie na arenie międzynarodowej, bo jej główni adwersarze-sąsiedzi Turcja i Azerbejdżan w ostatnich latach wyraźnie wzmacniają swoją pozycję. Armenia dodatkowo jest krajem górzystym, pozbawionym surowców, zdanym na energetyczny garnuszek Rosji. Pozostaje jej, więc dumna historia i wpływowa na świecie armeńska diaspora oraz Apostolski Kościół Ormiański, też zresztą pozostający pod nieformalnymi wpływami Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej.To dlatego żaden z kandydatów do władzy w Erewanie nie mówił w kampanii o NATO i UE. Obaj za to wskazywali na Moskwę. Opozycyjny Pertosjan podawał informacje o swoich dobrych relacjach na Kremlu, a rząd na kilka dni przed wyborami ofiarował rosyjskim kolejom sieć kolei armeńskich. Dzisiaj przedstawiciele Petrosjana starają się pokazać go jako zwolennika zawarcia jakiegoś porozumienia wokół Górskiego Karabachu i złagodzeniu relacji z Turcją. Ale niestety siedzi on już w areszcie domowym, jego współpracownicy przygotowują raporty dotyczące naruszeń podczas ostatnich wyborów. Po fali rozpędzonych siłą wielotysięcznych demonstracji zwolenników Petrosjana w Armenii wprowadzono stan wyjątkowy. Wiadomo, że były ofiary śmiertelne, część opozycji podobno jest w więzieniu, w tym wedle przekazanych mi informacji także parlamentarzyści. I tu się zaczyna poważny problem, który nie pozwala milczeć.

Armenia od kilku lat miała coraz większe kłopoty z dotrzymywaniem standardów demokratycznych. I unijny plan działania dla Armenii i plan współpracy z NATO wiele uwagi poświęcają właśnie tym sprawom. Kiedy jednak wchodzą w grę więzienia polityczne, rozpędzane siłą demonstracje opozycji sprawy nie da się już nie widzieć, i dlatego pytania o sytuację w Armenii będą stawiane. 6 marca Matthew Bryza przedstawiciel Departamentu Stanu wysokiej rangi podczas wizyty Erewanie dał wyraz popracia USA dla wyników wyborów z lutego. Jednocześnie wzywał do przestrzegania standardów demokratycznych. W podobnym tonie wypowiedziały się liczne instytucje międzynarodowe. Obawiam się, że ten klasyczny dyplomatyczny żargon może tym razem nie wystarczyć. Rządy Sarkisjana, jeśli prawdą jest, że Petrosjan naprawdę chciał rozwiązania problemu Górskiego Karabachu i polepszenia relacji z Turcją, są wygodniejsze dla Rosji i Iranu, bo zamknięte konflikty ograniczałby ich możliwości wpływania na sytuację w Armenii. Pomijam, że trudno powiedzieć, czy jakąkolwiek politykę ustępstw w tych konfliktowych sprawach dałoby się wogóle w Armenii prowadzić. Kaukascy sąsiedzi, Gruzja i Azerbejdżan, też chyba w gruncie rzeczy wolą status quo, bo czas i tak pracuje na ich korzyść. A nic tak nie przeraża, jak widmo kolorowej rewolucji u granic, która nie wiadomo dokąd miałaby zmierzać. Kaukaskie kraje stawiają na stabilizację.

Trudno powiedzieć, czy po zniesienieu stanu wyjątkowego władze wrócą do represji. Trudno powiedzieć, jaki będzie koniec tlącego się w Armenii konfliktu. Jeśli dzisiaj się nie zapali na dobre, to sprawa wróci za jakiś czas. Chyba, że ostra rozprawa z opozycją i mediami będzie kontynuowana. Armenia potrzebuje poważnej propozycji politycznej od Unii Europejskiej, mogłaby nią być nowa polityka sąsiedztwa na Wschodzie. Czy jednak społeczność międzynarodowa chociaż na chwilę na poważnie zwróci uwagę na sytuację Armenii i złoży jej inną propozycję niż powolne osuwanie się w objęcia rosyjskich "gwarancji na stałe"?  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (18)

Inne tematy w dziale Polityka