Paweł Kowal Paweł Kowal
76
BLOG

Tusk w Kijowie- tak sobie...

Paweł Kowal Paweł Kowal Polityka Obserwuj notkę 77

Donald Tusk powrócił z Kijowa. Wizyta była przekładana, otoczenie premiera: minister Nowak, minister Grupiński puszczali wodze słownej ekwilibrystyki uzasadniając dziwną politykę wschodnią pierwszych miesięcy nowego rządu, uprawianą, tak wyszło, pod hasłem „Russia first” . Raz doradcy Tuska ostrzegali, że nie dadzą się szantażować Giedroycem, kiedy indziej sam premier, potwierdzają to liczne źródła, mówił półprywatnie o krytykującym go… lobby proukraińskim w Polsce. Minister Sikorski uwagi krytyków linii nowego rządu, jak Andruchowycz, Landsbergis, czy Osadczuk określał frywolnie jako bzdury. Może też i rację ma red. Wojciechowski z Wyborczej, który napisał wczoraj, że na naszych oczach rodzi się jakaś nowa „twarda” polityka ukraińska? Warto o tym podyskutować. Słusznie zauważyła dzisiaj Bogumiła Berdychowska, że byłby to pierwszy w dziejach dyplomacji sposób na poprawę relacji dwustronnych, poprzez schłodzenie!           

W każdym razie, w międzyczasie ze stroną ukraińską nawiązał wreszcie kontakt minister sportu Drzewiecki, w Kijowie był marszałek Bronisław Komorowski z sejmową delegacją, a w Warszawie wicepremier Niemyria na posiedzeniu wspólnej komisji gospodarczej. Finałem była wizyta Tuska. Oczywiście, że trochę zginęła w cieniu innych wydarzeń, szczególnie kryzysu ratyfikacyjnego w Polsce. Ale i sam rząd jej nie eksponował. Wiedział, że jedno udało mu się koncertowo: popsuć atmosferę w stosunkach z Ukrainą i wizyta póki co jej nie odbudowała. Tyle razy krytykowaliśmy PO za oceny sytuacji międzynarodowej „według atmosfery”, więc proponuję też bardziej konkretny rachunek sumienia po wizycie Tuska. Plusy: po pierwsze, że D. Tusk nareszcie poleciał na Ukrainę i wyczarterował samolot. Galimatias na lotnisku Boryspol w Kijowie byłby przyczyną większego „obciachu” niż sytuacje lotniskowe w USA. Mielibyśmy jednak pewne pierwsze strony ukraińskich gazet. Z konferencji prasowej z Julią Timoszenko wynikało, że Tusk chyba „złapał” z nią wspólny język, co wcześniej udało się prezydentowi i premierowi Kaczyńskiemu, gdy ona była jeszcze w opozycji. Nie jest tajemnicą, że Pani Julia nie należy do łatwych rozmówców dla gości z zagranicy. Dobrze, że Tusk powtórzył poparcie dla przyznania MAP Ukrainie w drodze do NATO, mógł to jednak zrobić wyraźniej. Dobrze, że podpisano umowy o małym ruchu granicznym i Euro 2012. Obie z opóźnieniem, choć wina rządu dotyczy tylko tej drugiej. W sprawie pierwszej niepotrzebnie tylko i niesłusznie minister Sikorski zwalał wcześniej winę na poprzedników. Sprawie nic to nie pomogło a Polsce narobiło wstydu.

Zabrakło mi w programie wizyty Tuska spotkania z Janukowyczem, liderem Partii Regionów. Kiedy był on u władzy, Jarosław Kaczyński jako premier spotykał się z nim i z ówczesną liderką opozycji Timoszenko. Należało uczynić podobnie, choćby dla pokazania, ze Polskę interesuje Ukraina, a nie tylko część tego kraju. Trzeba to było zrobić mimo walki, jaką z koncepcją wejścia Ukrainy do NATO podjął ostatnio Janukowycz. Zawsze utrudniłoby mu to trochę działanie. A poza tym Janukowycz, kiedy dwukrotnie, za Kuczmy i za Juszczenki, był premierem, nie blokował współpracy z NATO, a przeciwnie: udzielał jej faktycznego poparcia, niezależnie od tego, co mówił do wyborców w Doniecku. Nie widać też, żeby posunęła się podczas wizyty sprawa projektu Odessa-Gdańsk. Jeśli tak jest, byłby to poważny błąd. Najważniejsze: niestety nie udało się wyraźnie polepszyć ulubionej przez PO atmosfery, cokolwiek by to nie znaczyło. Obserwatorzy już jakiś czas temu zauważyli, że, Juszczenko rzadziej wspomina o Polsce w publicznych wypowiedziach, polscy politycy rządzący i niektórzy dyplomaci coraz częściej podobno doradzają Kijowowi załatwianie tych czy innych spraw politycznych w Unii poprzez Berlin czy Paryż, nie rozumiejąc jak taka porada może zostać odczytana.

„Gazeta Wyborcza” doniosła, że po przylocie do Kijowa „prosto z lotniska szef polskiego rządu pojechał do podkijowskiej Bykowni, gdzie spoczywa ok. 3 tys. polskich oficerów, urzędników i policjantów zamordowanych wiosną 1940 r. przez NKWD. Na miejscu nie zjawił się jednak nikt z przedstawicieli władz Ukrainy, poza ambasadorem w Warszawie Ołeksandrem Mocykiem. Choć było już bardzo ciemno, Ukraińcy nie przygotowali obiecanego oświetlenia cmentarza. Tusk składał więc kwiaty w świetle reflektorów kamer telewizyjnych”. Obawiam się, że wskutek nowej twardej polityki rządu Tuska wobec Ukrainy może dojść też do nadwyrężenia dwustronnego dialogu historycznego, który nie bez problemów, ale jednak z sukcesami prowadził poprzedni prezydent Polski, a teraz robi to Lech Kaczyński. Trzeba dmuchać na zimne. 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (77)

Inne tematy w dziale Polityka