Paweł Kowal Paweł Kowal
90
BLOG

Trudny wybór Angeli Merkel

Paweł Kowal Paweł Kowal Polityka Obserwuj notkę 80

Zakończyła się pierwsza kolacja robocza na szczycie NATO. Wygląda, że w Bukareszcie decyzja w sprawie MAP (planu dojścia do członkostwa w NATO) dla Gruzji i Ukrainy zależy już teraz głównie od Niemiec. Działania Polski przyniosły skutek, ruchu na rzecz MAP dla tych dwu państw nie da się już zignorować. Polskie apele do przywódców NATO, wizyty Saakaszwilego i Juszczenki w Warszawie, publiczne wystąpienia polskiego prezydenta, premiera i opozycji, jak artykuł Lecha Kaczyńskiego w poniedziałkowym "Financial Times". Konsultacje Warszawa-Waszyngton-Kijów-Tibilisi były bardzo intensywne i na pewno wpłynęły na aktualny układ stanowisk wewnątrz NATO oraz na przebieg wizyty Busha na Ukrainie. Oprócz licznych wypowiedzi polityków i ekspertów zabrali głos nawet uczeni francuscy, którzy napisali do Merkel i Sarkozy’ego: „Nie bójcie się Putina”. Swoją drogą ciekawe, dlaczego w tej sprawie milczą polscy intelektualiści? 

Gdyby europejską prasę poczytał kosmita, który dopiero co przyleciał na Ziemię, miałby wrażenie, że o wszystkim w NATO decyduje Rosja, że zwyczajem jest pytanie jej o zgodę w każdej sprawie i respektowanie stanowiska. Odniósłby też wrażenie, że protokół i etykieta w relacjach NATO-Rosja obowiązują w jedną stronę i ciekawe, jakby to zinterpretował. Miałby wrażenie, że Ziemia nie opracowała jeszcze zasad partnerstwa w stosunkach międzynarodowych. Rosja bowiem w ostatnich tygodniach zrobiła tak wiele i w takiej formie, by dać do zrozumienia, że nie aprobuje pomysłów rozszerzenia, że aż strach. Postawiła bowiem państwa natowskie (równolegle też członków Unii Europejskiej najczęściej) w sytuacji bardzo niezręcznej. Pomijam wykłady strategiczne ambasadora Rosji przy NATO Rogozina, wypowiedzi przewodniczącego Dumy Borysa Gryzłowa, które bywały ostre, ale mamy nawet stanowisko umiarkowanego zazwyczaj wiceministra spraw zagranicznych Grigorija Karasina, który straszy głębokim kryzysem w relacjach z Rosją itd. Zastanawiam się, kiedy Rosjanie zrozumieją jak bardzo ta sytuacja nie służy Rosji. Aż trudno uwierzyć, że tak bardzo Rosjanie zrezygnowali z jakichkolwiek dyplomatycznych pozorów. I, że po 11 latach bliskich relacji Rosja-NATO, dominuje w Rosji sposób opisywania Paktu, jak za Chruszczowa i Breżniewa. 

Tymczasem powstaje pytanie, jak Rosjanie przedstawią udział W. Putina w szczycie w Bukareszcie. To wydarzenie precedensowe. Najprawdopodobniej nie będzie żadnych hamulców w wewnętrznej rosyjskiej propagandzie. Ambasador Rosji przy NATO jak zwykle zagrał twardo. Bezceremonialnie skrytykował program przygotowany przez gospodarzy. Rosjanie bowiem zabiegali o możliwość publicznego zabrania głosu przez Putina. Nie trudno zgadnąć, że nawet nie względy protokolarne, ale zwykły strach, co powie prezydent Rosji mogły zadecydować o odmowie. Groziło bowiem, że jeśli „linia Rogozina” pojawiłaby się w jakimś momencie przemówienia, przywódcy NATO byliby skazani już tylko albo na publiczną ripostę albo na udawanie, że to nie do nich. 

Mapę rosyjskich interesów w Europie, szczególnie energetycznych, zna każdy, kto choć trochę zajmuje się sprawami zagranicznymi. Niestety w dużej mierze pokrywa się ona z opiniami członków NATO na temat przyszłości tej organizacji. To problem prestiżu NATO i relacji z Rosją na przyszłość. Coraz więcej obserwatorów stawia sobie pytanie, jakie będą skutki swego rodzaju „totalnego nieporozumienia” w relacjach NATO-Rosja i czy relacje Rosja-UE nie zmierzają szybkim krokiem w podobnym kierunku? 

Wróćmy do Niemiec. Cała sprawa staje się trudna dla kanclerz federalnej z wielu powodów. Po pierwsze, Niemcy od kilku lat są bardzo aktywne na Ukrainie- politycznie i gospodarczo. Podobnie w Gruzji, gdzie dochodzi jeszcze tradycja bardzo dobrych relacji historycznych. A tu nie da się już ukryć, że to jednak Niemcy stanowią siłę blokującą politycznego impulsu do rozszerzenia. Dotąd Niemcy miały argument, że Amerykanie „nie są przekonani do końca”. Ale oto wizyta prezydenta Busha w Kijowie była okazją do jego bardzo wyraźnych deklaracji. Trzeba do zwolenników otwarcia doliczyć Kanadę, Litwę, Łotwę, Estonię, Czechy, Słowację, Polskę, Bułgarię, Rumunię, Słowenię, które oficjalnie zajęły stanowisko przed szczytem. Myślę, że jeśli szala zaczęłaby się przechylać na „za” to oponować nie będą: Wielka Brytania, która nie zabierała głosu przeciw. Plus potencjalnie Francja, Sarkozy dawał bowiem pozytywne sygnały, chłodzone, co prawda przez ministra spraw zagranicznych Bernarda Kouchnera i innych członków rządu. Po drugie, jeśli Niemcy postawią na swoim i nie uczynią ustępstw, trzeba to będzie odczytać jako bardzo poważną deklarację, jak wyobrażają sobie stosunki sojusznicze w strategicznych, politycznych sprawach. Po trzecie, wezmą też chyba na siebie odpowiedzialność za stosunki Europa-Rosja w stopniu, w jakim same nie mogą jej unieść. Po czwarte: jeśli szczyt bukaresztański nie zakończy się pomyślnie, będzie to fatalne dla przyszłości NATO i bezpieczeństwa w Europie. Po piąte: są jeszcze względy prestiżowe, związane z tonem propagandy i dyplomacji rosyjskiej wobec NATO. Przy poprzednich rozszerzeniach po 1989 roku Rosja postępował podobnie, ale z mniejszym natężeniem i skutkiem odwrotnym do celów Rosji. Tym razem może być inaczej.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (80)

Inne tematy w dziale Polityka