Paweł Pomianek Paweł Pomianek
105
BLOG

Na zakończenie Roku Kapłańskiego. Świecki jako nie-duchowny

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Kultura Obserwuj notkę 1

W sobotę zakończył się Rok Kapłański. Na zakończenie tego ważnego czasu, który przeżywaliśmy, proponuję dwie refleksje dotyczące kapłaństwa i kapłanów. Teksty były pisane i publikowane jakiś czas temu, ale tutaj na blogu do tej pory ich nie prezentowałem. Pierwszy opublikowałem w niedzielę. Poniższy ukazał się późną jesienią ubiegłego roku w pierwszym numerze Gazety Świeckiej. Tekst jest refleksją nt. samego bycia świeckim oraz na temat miejsca kapłana w życiu wiary człowieka świeckiego. Zapraszam do lektury!
Świecki jako nie-duchowny
Gdy myślę o tożsamości katolika jako osoby świeckiej od razu przychodzi mi do głowy opozycja świecki-duchowny i osoba świecka-osoba konsekrowana. Myśląc opozycja, nie mam jednak na myśli radykalnego konfliktu tych dwóch rzeczywistości, ale twórcze dopełnianie się nawzajem.
Jeśli rozważamy problem „narodzin świeckiego”, chodzi nam bez wątpienia o moment „narodzin świadomości bycia świeckim”. Bo samo bycie świeckim jest dość oczywiste. Każdy od momentu chrztu do momentu święceń kapłańskich, złożenia ślubów zakonnych a najczęściej do śmierci jest w sposób automatyczny osobą świecką. W tym kontekście rozważanie narodzin świeckiego nie miałoby większego sensu, chyba że skupilibyśmy się na teologii chrztu. W swojej refleksji „narodziny świeckiego” będę więc rozumiał jako „świeckość świadomą”, jako pewnego rodzaju „tożsamość bycia świeckim”.
Każdy głęboko wierzący młody chłopak czy młoda dziewczyna na pewnym etapie swojego życia zadaje sobie pytanie o drogę swojego powołania. Wydaje się, że właśnie moment owego wyboru: chcę pozostać w stanie świeckim lub chcę zostać księdzem, zakonnikiem czy siostrą zakonną jest dla naszego rozważania najbardziej interesujący. Myślę, że w tym konkretnym momencie jest to w najgłębszym swoim sensie wybór dychotomiczny: albo-albo.
(Oczywiście ktoś może się zastanawiać, do którego zakonu pójść albo wybierać pomiędzy życiem w samotności a życiem małżeńskim. Jednak wydaje się, że najpierw musi dokonać wyboru – albo zostanę w stanie świeckim, albo zostanę kapłanem czy siostrą zakonną).
Rozważenie wyboru swojego powołania i podjęcie wyboru musi się wiązać z rozważeniem, czym jest bycie duchownym czy osobą konsekrowaną i czym jest bycie świeckim.
Etap pierwszy: świecki przeciwstawiony duchownemu
Samo zdobywanie dojrzałości przez świeckiego może przebiegać w dwóch etapach. Wybór stanu świeckiego może w sposób naturalny rodzić poczucie bycia kimś innym od osoby duchownej. Jednak na pierwszym etapie te przeciwstawienia mogą polegać często na pewnym odrzuceniu „bycia duchownym”. Na swego rodzaju negacji, na pewnego rodzaju wyszukiwaniu wyższości świeckiego i silnej kontestacji kapłanów. Nie musi się to wiązać natychmiast z niechęcią do wszystkich kapłanów, ale jednak na tym etapie łatwiej jest przyjąć negatywne cechy księży.
Ten etap cechuje więc wywyższenie tego, co świeckie i odrzucenie tego, co duchowne. Nazwałbym go najkrócej etapem kontestacji. Jeśli owa kontestacja duchownych jest trzymana w ryzach, nie jest to wtedy ani etap szkodliwy, ani etap nienaturalny. Po prostu młody człowiek uczy się w nim miłować swój wybór, swoje życie, buduje swoją tożsamość – staje się człowiekiem szczęśliwym. Krytyce wobec kapłanów cały czas powinna jednak koniecznie towarzyszyć świadomość, że w pewnych rzeczach kapłan jest niezastąpiony. Świecki nie ma mocy konsekracji czy odpuszczenia grzechów.
Ów sensowny krytycyzm nie tylko nie jest czymś złym, ale może być pomocą dla budowania Kościoła. Trzeba bowiem pamiętać, że bez spojrzenia osoby świeckiej na kapłana obraz samego kapłana jest niepełny. Niestety, człowiek ma tendencję do upraszczania sobie życia. Stąd widzi się, że kapłani postępują często jak każda inna korporacja zawodowa – starają się prać brudy we własnym gronie i bezkarnie tuszować nawet poważne afery. W takich sytuacjach jest potrzebna interwencja świeckiego, który – czy to poprzez osobiste zwrócenie uwagi, czy to poprzez ujawnienie afery – może przyczyniać się do oczyszczania i budowania Kościoła.
Tak jak świeccy budują swoje życie w dużej mierze dzięki mądrym kazaniom, które słyszą od kapłanów – tak kapłani powinni uwzględniać w kształtowaniu swojego życia duchowego konstruktywną krytykę świeckich. Bez owego przepływu informacji w obie strony oba stany Kościoła będą korodować i ulegać zepsuciu, uciekając się do różnorakich uproszczeń.
Etap drugi: świecki pokorny
Jednak cechy, o których napisałem powyżej, nie charakteryzują jeszcze w pełni dojrzałego świeckiego. Na poprzednim etapie nastąpiła wprawdzie akceptacja swojej świeckości, jednak owa świeckość nie uzyskała jeszcze swojego właściwego miejsca. Na poprzednim etapie świecki próbował bowiem postawić swoje powołanie jako wyższe od kapłańskiego.
Tymczasem wielowiekowe nauczanie Kościoła od zawsze podkreślało wyższość powołania kapłańskiego czy zakonnego jako oddania się w całości Chrystusowi. Dowartościowanie świeckości, które dokonało się w ostatnich 40-tu latach nieco tę różnicę zatarło, wskazawszy na wszystkie drogi powołania jako równorzędne. Jest to bardzo niedobre z dwóch powodów.
Po pierwsze i najważniejsze dlatego, że jest to niezgodne z nauczaniem Pisma Świętego (wystarczy tutaj przeczytać 1Kor 7 lub Ef 5) oraz wielowiekową Tradycją Kościoła, którym należy się najwyższy szacunek i akceptacja. Po drugie zaś dlatego, że poczucie bycia w niższym stanie Kościoła i akceptacja tego stanu jest niezwykle korzystna dla rozwoju duchowego człowieka świeckiego. Uczy bowiem najzwyklejszej w świecie pokory.
Jednocześnie uczy też zapomnianego dzisiaj szacunku do kapłana. Jeszcze pół wieku temu kapłana na powitanie całowało się w rękę, otaczało się go wielką czcią. Dzisiaj traktuje się go niemal zawsze jak równego sobie. Kapłani również sami sprowadzają się do poziomu świeckiego, coraz rzadziej nosząc charakterystyczne dla siebie stroje. W społeczeństwie istnieje bowiem tendencja do tego, żeby właśnie takiego kapłana-kumpla, a nie kapłana-pasterza przyjmować. Świadczy to tylko i wyłącznie o tym, jak niewielu jest naprawdę dojrzałych świeckich. Świadczy to o tym, że większość świeckich pozostała na etapie poszukiwania wyższości, a co najmniej równości wobec kapłana.
Bardziej radykalnym i bardziej bolesnym dla Kościoła przejawem tej próby zacierania różnicy między kapłanem a świeckim są coraz to nowe przywileje udzielane świeckim. Coraz częściej świeccy udzielają komunii świętej, zanoszą komunię świętą do chorych, udzielają błogosławieństw czy spełniają różne czynności liturgiczne przeznaczone do niedawna wyłącznie dla kapłanów. Świadczy to nie tylko o kryzysie tożsamości Kościoła i tożsamości kapłanów, którzy na tego typu rzeczy pozwalają, ale także o kryzysie tożsamości świeckiego. Świadczy o tym, że ludzie nie rozumieją swojej świeckości. O tym, że lubią stać w rozkroku. Z jednej strony chcą być świeckimi i czerpać wszelkie korzyści, które się z tym wiążą, z drugiej chcą być trochę-kapłanami.
Dojrzała świeckość charakteryzuje się tym, że nie jest się na piedestale. Dla mnie osobiście taką wielką nauką dojrzałości w świeckości jest uczestnictwo we Mszy trydenckiej. Ja – człowiek kiedyś ogromnie aktywny w Liturgii – muszę stawać w pokorze i całą swoją modlitwę powierzać osobie kapłana. To on jest tym, który składa ofiarę, to on jest tym, który wchodzi w kontakt z Bogiem, to on jest tym, który jako działający in persona Christistaje się na czas Liturgii drugim Chrystusem. To on jest więc koniec końców pośrednikiem pomiędzy Bogiem a ludem. A świecki jest tym, który musi się powierzyć.
W świetle tego, co napisałem powyżej, tak według mnie należałoby określić cechy dojrzałego świeckiego:
1. Umiłowanie swojej świeckości;
2. Budowanie swojej relacji z Bogiem wyłącznie poprzez elementy przeznaczone dla świeckich;
3. Wielki szacunek wobec kapłanów i nieustanne dziękczynienie Bogu za to, że dzięki nim może uczestniczyć w wielkich tajemnicach Bożych;
4. Świadomość wyższości powołania kapłańskiego i zakonnego, która nie umniejsza doniosłości powołania świeckiego.

 

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Kultura