Paweł Pomianek Paweł Pomianek
94
BLOG

Lekarstwo groźniejsze od choroby. O syndromie naszej kultury

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Kultura Obserwuj notkę 12

Szwedzka szczepionka na świńską grypę wywołała u dzieci w wieku 12-16 lat napady senności – za Wp.pl podaje Fronda. Jest to doskonały przykład na to, jakie mechanizmy funkcjonują w naszej kulturze i naszym życiu społecznym.
By rzecz lepiej naświetlić, dwa przykłady sprzed lat kilkunastu.
Koło połowy lat 90-tych w naszym kraju rozpoczęła się silna propaganda, że oto masło jest szkodliwe – trzeba koniecznie jeść margarynę. Specjaliści aż huczeli, że masło to w ogóle jest porażka, że cholesterol, a margaryna jest cudownym lekiem na całe zło. Po kilku latach sytuacja się odwróciła. Dziś mówi się zazwyczaj, że to masło jest zdrowsze.
Historia jednorazowej reklamówki
Za komuny – jako że w sklepach brakowało prawie wszystkiego – ludzie chodzili na zakupy ze swoimi siatkami. Kilka lat po jej upadku na polski rynek wprowadzono jednorazowe reklamówki. Jako że ludzie mieli nawyk noszenia ze sobą siatek, to właściwie często nie musieliby brać jednorazówek, ale w tamtych czasach w supermarketach były one wciskane niemal na siłę (ekspedientki same pakowały do nich towar). A że okazały się dość wygodne, to i ludzi przestali nosić do sklepów siatki wielokrotnego użytku. Od kilku lat rozpoczęła się natomiast zażarta walka o wyeliminowanie jednorazówek, które „okazały się” być zabójcze dla naszej przyrody. Co raz słyszy się o propozycji ustaw czy lokalnych uchwał dotyczących całkowitego zakazu dawania reklamówek za darmo lub zastąpienia ich jedynie reklamówkami „przyjaznymi dla środowiska” (które zapewne za kilka lat okażą się równie zabójcze w jakimś innym aspekcie).
Teraz okazuje się, że od czasu wprowadzenia w Szwecji obowiązkowych szczepień dla dzieci wzrosła zdecydowanie liczba zachorowań na narkolepsję.
Rządzi lobbing
Co łączy te trzy sytuacje? Ta trzecia sytuacja wydaje się radykalnie różna od dwóch poprzednich, ale to tylko pozór. Mogłoby się wydawać, że te trzy sytuacje łączy zmienność opinii publicznej. Ale jest coś znacznie istotniejszego. Wszystkie doskonale pokazują, że tym, co jest na topie, co jest promowane – rzecz jasna „niezależnie” – rządzi zwykły lobbing. Te środowiska, które mają przebicie, mogą za pośrednictwem mediów wcisnąć odbiorcom nawet największą bzdurę.
Na początku lat dziewięćdziesiątych ludzie byli zachwyceni tym, że nie muszą nosić do sklepu siatki. Dziś duża część tych samych ludzi załamuje ręce, co reklamówki robią ze środowiskiem i chwali wycofywanie przez sklepy darmowych jednorazówek. W połowie lat dziewięćdziesiątych znaczna liczba osób przerzuciła się na superzdrową margarynę, ale po kilku zaledwie latach wiele osób wróciło do masła.
Znaczące różnice etyczne
Trzy przedstawione sytuacje mają jednak także znaczące różnice. W pierwszej – lobbing był o tyle uczciwy, że dokonał się – a przynajmniej można tak zakładać – na poziomie rynku. Producenci margaryny mieli więcej pieniędzy na reklamy i audycje sponsorowane, więc ich produkty były na topie. Później sytuacja się odwróciła – margaryna przegrała w warunkach rynkowych. Notabene, moje podejście jest takie, że argumenty dotyczące zdrowia różnych produktów żywieniowych nie są funta kłaków warte. W tym konkretnym przypadku należy więc wybrać margarynę, jeśli istotniejsze są dla nas względy finansowe lub masło, jeśli robi ono dla nas różnicę pod względem smaku. Argumenty dotyczące zdrowia można wyrzucić przez okno i wymazać z pamięci.
W drugiej sytuacji dochodzi już do rażącego naruszenia etyki poprzez konszachty z państwem. Firmy produkujące jednorazówki „ekologiczne”, papierowe oraz producenci toreb wielokrotnego użytku, korzystając z popularności ekologii, chcą wyeliminować konkurencję przy pomocy aparatu państwa. Że niby to jest tak z miłości do środowiska, do natury, do klientów. Sytuacja wykorzystywania państwa do robienia interesów – nawet w pozornie najszlachetniejszym celu – jest wyjątkowo perfidna.
Z jeszcze większą perfidią mamy jednak do czynienia w sytuacji trzeciej. O ile bowiem w drugiej sytuacji tymi, którzy tracą najwięcej, są mimo wszystko konkurenci na rynku, a nie klienci, o tyle w sytuacji szczepionek zysk producenta okazał się ważniejszy nawet od zdrowia pacjentów, czyli – mówiąc językiem rynku, bo przecież rzecz dotyczy biznesu – klientów. Instytucja państwa nie tylko została wykorzystana przez producentów szczepionek do wyeliminowania konkurencji i wygenerowania gigantycznych zysków, ale jak widać, szczepionka była nieprzystosowana, niedokładnie sprawdzona i okazała się groźniejsza od choroby. W imię walki z chorobą, na którą prawdopodobieństwo zachorowania było niewielkie, „zarażono” inną chorobą wielu młodych obywateli kraju.
Na szczęście nie w Polsce, ale przecież, tylko czekać, gdy w naszym kraju wprowadzi się na rynek jakąś idiotyczną szkodliwą szczepionkę (lub coś innego równie zadziwiającego), a podatnicy słono zapłacą, by faszerować nią wszystkie nasze dzieci (na razie za najbardziej szkodliwe szczepionki rodzice muszą zapłacić sami). Na szczęście w tamtym roku rządowi zabrakło pieniędzy. Ale skoro i tak budżet państwa się wali, to czemu nie wydać końcówki pieniędzy na byle co?

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Kultura