Paweł Pomianek Paweł Pomianek
495
BLOG

Jak zostałem drugim mamą

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Rozmaitości Obserwuj notkę 6

– Piotrusiu, powiedz „mama”.
– Mama – odpowiada nasz niespełna półtoraroczny syn.
– Powiedz „baba”.
– Baba.
– Powiedz tata.
– Nie! – ucina krótko, zdecydowanie kręcąc głową.
I tak stale od wielu tygodni. Druga opcja jest ewentualnie taka, że słysząc to ostatnie pytanie, odwraca uwagę, pokazując ręką na coś, co jest teraz nagle szalenie interesujące. W każdym razie wyraz „tata” jest pewnym tabu – tego się nie mówi, pomimo że aparat artykulacyjny ma rozwinięty na tyle, że czasem, bawiąc się, gada sobie jakieś takie „tatatatatata”.
W jaki więc sposób nasze dziecko zwraca się do mnie? Ano w prosty: mama, podobnie jak do żony. Jest w tym od kilku miesięcy tak konsekwentny, że już nawet po tonie głosu nauczyliśmy się mniej więcej rozróżniać, czy chodzi o „mamę”-mamę czy o „mamę”-tatę.
Oczywiście prowadzi to niekiedy do sytuacji przezabawnych nawet dla nas. Na przykład żona bawi się z nim, ja wchodzę do domu, a on uszczęśliwiony, wznosząc ręce do góry w geście triumfu, woła:
– Mama!!!
Była to dla mnie pewna nowość, bo Juleczka od początku tytułowała mnie po prostu tatą. No ale cóż. Zakładam opcję pozytywną – nie chodzi o to, że niczym nie różnię się od żony i jestem trochę zniewieściały, czym „zasłużyłem” na tytuł drugiej mamy. Przeciwnie: chodzi o to, że jestem mu równie bliski jak mama, a on „mamą” określa po prostu osobę najbliższą (do nikogo innego poza nami tak nie mówi, za to „baba” to nie tylko babcia, ale też każda ciocia, a nawet obce panie, zwłaszcza kasjerki w sklepach).
Dodajmy, że on przy tym doskonale rozumie, że ja to „tata”, a żona to „mama”. Gdy ktoś mu powie, żeby poszedł „do taty” – przychodzi do mnie, a gdy powie, żeby poszedł „do mamy” – przychodzi do żony.
W każdym razie nigdy bym się nie spodziewał, że przyjdzie czas, gdy będę reagował na wołanie „mama!”. Dzieci to wiele fantastycznych i przezabawnych niespodzianek. A że nasze to jak ogień i woda – trudno byłoby uwierzyć, że z jednych rodziców mogą się udać dwa tak przeciwstawne charaktery – to nigdy się nie nudzimy.
PS Inteligentny czytelnik niech raczy wybaczyć tę uwagę. Wiedząc jednak, że mam dość specyficzne poczucie humoru i zazwyczaj bardzo oficjalny styl pisania, chcę zaznaczyć: cały ten wpis został napisany z ironią, przymrużeniem oka i uśmiechem na twarzy, gdyby to nie było jasne.

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości