W Poście programowym obiecałem, że będę się zajmował moralnymi aspektami różnych kwestii. Dziś chciałbym się pochylić nad nietypowym problemem: moralnych aspektów przepisów ruchu drogowego.
Aby sensownie omówić tę kwestię, należy wyjść od tego, że każdy człowiek na swoim terenie ma prawo do ustalenia swoich własnych zasad. Jeśli tylko nie są one sprzeczne z obiektywnymi zasadami moralnymi oraz zostały utworzone w dobrej intencji są jak najbardziej uprawnione i każdy, kto znajduje się na terenie, gdzie obowiązują ma obowiązek je przestrzegać. Jeśli tego nie czyni, jeśli łamie zasady ustanowione przez właściciela, postępuje niemoralnie. To wynika z naturalnego prawa człowieka do wolności i własności.
Przykładowo: jeśli gospodarz domu ustali sobie, że wszyscy jego goście mają obowiązkowo ściągać buty, gdy do niego przychodzą (to jest decyzja z natury moralnie obojętna) i jasno o tym informuje, to ktoś wchodzący mu z buciorami na dywany postępuje niemoralnie. Albo: jeśli w prywatnej szkole dyrektor zarządzi, że uczniowie mają zakaz wnoszenia komórek (moralnie obojętne), to podopieczny korzystający z komórki na terenie szkoły postępuje niemoralnie.
Jednak sprawa kodeksu drogowego nie jest już taka prosta, z jednego prostego powodu: drogi, to nie jest teren prywatny, ale państwowy – publiczny. Jeśli jest to teren państwowy, to należy on z definicji do wszystkich obywateli państwa. A więc w zasadzie każdy jest tego terenu właścicielem. Skoro tak, to każdy ma prawo ustanawiać na nim własne zasady. W takim układzie nikt nie ma moralnego obowiązku przestrzegać przepisów ruchu drogowego wymyślonych przez kilku tzw. ekspertów.
To wszystko unaocznia nam jak głęboko absurdalnym jest istnienie tzw. miejsc publicznych, które rzekomo należą do wszystkich. Nie da się w nich bowiem w sposób choćby moralnie obojętny ustalić przepisów obowiązujących wszystkich. Dlaczego? Bo ograniczanie przepisami, które ze swej natury są moralnie obojętne, właściciela terenu, są zwyczajną tyranią. Dopiero, gdy drogi byłyby miejscami prywatnymi, to podmioty prywatne mogłyby na swoim terenie zasadnie rościć sobie prawo do ustanawiania przepisów.
Warto tutaj zaznaczyć jeszcze jedną rzecz. Biorąc pod uwagę powyższe względy, trzeba stwierdzić, że łamanie przepisów ruchu drogowego nie jest złem moralnym, ponieważ istnienie samego prawa jest niemoralne. W ten sposób, jeśli ktoś jedzie rozważnie, nawet jeśli zdecydowanie przekracza prędkość, nie zaciąga winy moralnej. Granicą jest tutaj dopiero kwestia zagrożenia życia czy wolności innych osób. Jeśli ktoś, dajmy na to, wyprzedza w miejscach z ograniczoną widocznością czy mknie przez otoczoną domami ulicę 150 km/h to oczywiście zaciąga winę moralną, ale nie przez wzgląd na to, że łamie przepisy, tylko przez to, że w ten sposób ogranicza prawo do życia, które wszyscy z natury posiadają.
PS: Podejrzewam, że co niektórzy stwierdzą, że bujam w obłokach a moje poglądy doprowadziłyby do całkowitej anarchii na drogach. Otóż pragnę uspokoić: uważam, że zdecydowanie lepiej, że jeśli już drogi są państwowe, to że są na nich przepisy. One są konieczne. I mimo że nie zaciąga się winy moralnej łamiąc je – ze względów praktycznych warto je przestrzegać. Nie wydaje mi się też, by w najbliższych dziesięcioleciach była możliwość prywatyzacji dróg – zbyt głęboko zabrnęliśmy w socjalizm. Dlaczego więc o tym napisałem? Ponieważ, gdy pisze się o moralności, to zasadne, a nawet konieczne jest odniesienie się do sytuacji idealnej. Na przykład Kościół jako zwolennik obrony życia, zawsze mówi jasno, że aborcja w każdym wypadku jest złem, że jest niezgodna z prawem naturalnym, że to zjawisko zupełnie nie powinno istnieć, mimo że nikt chyba nie łudzi się, iż dożyjemy czasów, w których nie będzie ani jednego kraju na świecie, gdzie dzieci nienarodzone będą zabijane.
Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej.
W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka