Paweł Pomianek Paweł Pomianek
79
BLOG

Nie było żadnego cudu

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Polityka Obserwuj notkę 40

Tzw. „Cud nad Wisłą” z 15 sierpnia 1920 roku, to jedno z wielu wydarzeń w historii Polski, które stało się mitem poprawiającym samopoczucie Polaków.

Być może takie rzeczy są niektórym potrzebne dla poczucia tożsamości narodowej. Ja jestem zwolennikiem prawdy, nawet jeśli ta prawda jest bardzo prozaiczna. W kwestii rzekomego „Cudu nad Wisłą” należą się dwa wyjaśnienia.

Przede wszystkim nie miał miejsca żaden cud. Cudem (w potocznym rozumieniu) jest bowiem Boża ingerencja, która nie ma wyjaśnienia w naturalnym porządku ziemskim. Wbrew mitom rozpowszechnianym dziś dość powszechnie o jakowejś ogromnej sile armii radzieckiej, wszystko wskazuje na to, że takowa interwencja Niebios nie była potrzebna. Mit o sile Armii Czerwonej bierze się zapewne z faktu jej liczebności. Przewaga liczebna była niewątpliwa. Ale ona sama w sobie nie świadczy jeszcze o sile. Rosja a potem Związek Radziecki nigdy nie miały silnej armii (tak jest zresztą do dziś; zawsze jednak kreowali siebie na mocarstwo – taki to już naród). Było to zawsze wojsko ogromne, ale totalnie niezdyscyplinowane. Podobnie było podczas II wojny światowej. Gdyby nie pomoc Amerykanów, Hitler był w stanie zupełnie pokonać Związek Radziecki. Być może nie pomógłby nawet słynny „generał mróz”. Ciekawie pisze o tym wszystkim Ludvig von Misses w Planowanym chaosie (moją recenzję tej pozycji możesz przeczytać tutaj).

O cudzie mówi się dopiero wtedy, gdy wykluczymy inne możliwości. Tutaj nie da się ich wykluczyć. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że zwycięstwo Polaków nie było znowu jakimś takim sukcesem na miarę światową. Mówienie o cudzie jest więc poważnym nadużyciem. Ponownie popełniono błąd przypisywania Bogu działania, które nie miało miejsca.

Druga rzecz również wynika z faktu słabości Armii Radzieckiej. To bardzo miłe dla uszu Polaków, gdy mówi się, że „uratowaliśmy” pół Europy. Tyle że to totalna bzdura. Armia Czerwona była na tyle niezdyscyplinowana, że mogła się wyłożyć równie dobrze na każdym kolejnym przeciwniku. No ale to już takie polskie zadufanie. Prawda nie gra tutaj roli. Tak brzmi ładniej.



Dla mnie osobiście o wiele ważniejszym w dzisiejszym dniu jest fakt, że jest to Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Mariologia jest głównym moim zainteresowaniem teologicznym. Kilka miesięcy temu obroniłem pracę magisterską pt. Maryja Matka Bolesna w nauczaniu Jana Pawła II. Więź z Maryją odgrywa kluczową rolę w mym życiu duchowym. A Wniebowzięcie to jedna z czterech głównych uroczystości maryjnych. W związku z tym jutro rano dwie krótkie refleksje na temat Wniebowzięcia (chcę to wrzucić w oddzielnym wpisie, bo myślę, że wybrzmi to zdecydowanie lepiej).

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (40)

Inne tematy w dziale Polityka