W moich czterech odcinkach z Rothbarda przytaczałem te cytaty, które były mi najbliższe, z którymi się utożsamiałem. Dziś kończąc to moje „dzielenie się Rothbardem” chciałbym dotknąć tych momentów Manifestu libertariańskiego, z którymi w żaden sposób nie mogę się utożsamić.
1. Pierwsza rzecz, która mnie zaskoczyła i wzbudziła duży sprzeciw to podejście do ekologii. Rothbard wychodzi z założenia, że czyste powietrze jest własnością człowieka i jeśli ktoś chce je zanieczyszczać musi mieć na to zgodę właścicieli lub w jakiś sposób im to rekompensować. Moim zdaniem jest to zupełnie bez sensu, bo przecież nie da się ustalić, kto w jaki sposób zanieczyszcza powietrze. Np. ile i komu musiałby oddawać kasy właściciel każdego samochodu. Takie podejście doprowadziłoby do absurdu i ostatecznie byłoby prostą drogą do czystego socjalizmu, bo natychmiast musiałoby powstać tysiące komisji badających poszczególne sprawy i ogólnie stan zanieczyszczeń.
Rzecz dziwi mocno także dlatego, że Rothbard w jednym z początkowych rozdziałów uznał, że nie może być czegoś takiego, jak prawo do dobrego imienia i w mediach można o każdym mówić, co się żywnie podoba i nie powinno za to grozić żadna kara. To totalny absurd, bo przecież jeśli nie będzie się karać za mówienie nieprawdy, można przez pomówienia niszczyć konkurencję. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy media mają tak duży posłuch w społeczeństwie. Więc z jednej strony jest prawo do czystego powietrza, którego tak naprawdę nie sposób egzekwować, z drugiej strony nie ma prawa do prawdy, która jest zawsze jedna i należy dążyć do tego, by do niej dotrzeć.
2. Najbardziej bulwersujące było to, co Rothbard powypisywał o imperializmie USA i jego braku w polityce ZSRS. USA zostało przez Rothbarda totalnie skrytykowane, zaś ZSRS ukazany jako wzorzec w polityce zagranicznej – kraj, który nigdy nie próbował terroryzować nikogo poza swoimi granicami. Jeśli stawał do wojny, to zawsze przez kogoś zaatakowany (w 1918-19 przez Polskę, później przez nazistowskie Niemcy, przez USA), a krajom, których nawet część zdobył, a korzennie doń nie należały, oddawał zawsze wolność (Finlandia, Chiny, Kuba – sic!). Żeby dojść do takich wniosków, trzeba być naprawdę totalnie zaślepionym i po prostu kreować rzeczywistość na własne potrzeby, zamiast starać się ją odtwarzać. Generalnie wynurzenia Rothbarda w tym miejscu były niesmaczne i na żenująco niskim poziomie merytorycznym. Ten rozdział rzucił też bardzo złe światło na całość dzieła, bo jeśli tutaj było ono tak tendencyjne…?
3. Rzecz trzecia to sam styl całych rozważań. Czytając Rothbarda ma się nieustające wrażenie, że uważa on siebie za kogoś, kto absolutnie posiadł monopol na kreowanie poglądów libertariańskich. W każdej sytuacji libertarianin mógł wybrać tylko jedną drogę: pójść za myśleniem Rothbarda. Jeśli myślał choćby w małej kwestii inaczej, jego poglądy były nazwane nielibertariańskimi, ewentualnie był on uznawany za kogoś, kto w danej kwestii sprzeniewierzył się idei. Tak więc po przeczytaniu książki można powiedzieć, że według zaprezentowanej koncepcji libertarianin, to ktoś, kto myśli dokładnie tak jak ja – Rothbard. Nie lubię, gdy ktoś wytycza mi dokładną drogę, a jej granice obstawia barierkami nie pozwalając mi z niej w żaden sposób zbaczać. I dlatego styl Rothbarda był dla mnie w tej płaszczyźnie irytujący.
Dziś ostro skrytykowałem Rothbarda, ale podtrzymują swoje słowa z pierwszego wpisu: „to chyba filozof polityczny, który ma najbardziej zbieżne poglądy z moją wizją państwa”. Łączy nas przede wszystkim punkt wyjścia, którym jest prawo naturalne oraz sposób rozumowania. Jeśli nasze poglądy są rozbieżne, wynika to z pewnej różnicy wniosków, które wyciągamy z podobnych założeń. Mimo wszystko muszę przyznać, że lektura Rothbarda, to niezwykła frajda, ogromne bogactwo cennych myśli. Wszystkich wolnościowców gorąco zachęcam, bo to jest absolutna podstawa myśli liberalnej w dobrym tego słowa znaczeniu.
Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej.
W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura