Paweł Pomianek Paweł Pomianek
139
BLOG

Zabicie ginekologa-aborcjonisty byłoby... moralnie godziwe

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Polityka Obserwuj notkę 11

Tak, logicznie rozumując powyższe zdanie jest absolutnie prawdziwe i absolutnie zgodne z katolicką moralnością. Nie piszę tego jednak, by zachęcić do zabijania ginekologów.
 
Inspiracją do napisania tego wpisu i powodem refleksji, która poprowadziła mnie w wyżej opisanym kierunku był między innymi znakomity wpis Tomasza Terlikowskiego oraz cała sytuacja związana z mordem, dokonanym na dzieciach Brazylijskiej dziewięciolatki.
 
Piszę to także z dwóch innych powodów: 1) Zbliża się Uroczystość Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny – to najlepszy moment w roku liturgicznym, by przypominać kiedy zaczyna się ludzkie życie. 2) Przeżywamy Wielki Post – to doskonały czas, by na nowo uświadamiać sobie, że podstawowym zadaniem chrześcijanina nie jest bycie miłym i wyrozumiałym dla wszystkich.
 
Kościół przez wieki głosił prawdę, że w obronie niewinnego człowieka można skrzywdzić czy nawet w razie konieczności zabić oprawcę i będzie to moralnie godziwe. Przywołajmy kilka hipotetycznych sytuacji. Potencjalny morderca trzyma pistolet przy głowie swojej ofiary. Nasz bohater wyciąga gana i nim agresor zdoła pociągnąć za spust, oddaje celny strzał, zabijając napastnika. Nie tylko nie mamy moralnych wątpliwości, co do braku winy „zabójcy” (umówmy się, że możemy w tym kontekście używać słowa „zabójstwo”, o „morderstwie” już absolutnie mówić nie możemy), ale nawet więcej – uważamy go za bohatera.
 
Inna sytuacja. Porywacze przetrzymują zakładnika. W tej sytuacji również odstrzelenie czy też inny rodzaj „zlikwidowania” porywaczy nie pozostawi moralnych wątpliwości.
 
Rozważmy jeszcze jedną sytuację. Mamy niezbite dowody na to, że nasz znajomy okazuje się mordować niewinnych ludzi. Z rozmowy z nim wnioskujemy, że właśnie zamierza dokonać kolejnego morderstwa. Moralnie godziwe będzie, jeśli przyczaimy się na niego i w obronie jego potencjalnych kolejnych ofiar, zadamy mu śmierć.
 
Rozumiem, że sytuacje są sztuczne, nie uwzględniając elementów psychologicznych oraz pomijając zupełnie choćby odpowiedź na pytanie: jakim sposobem mam odwagę, by zmierzyć się z seryjnym mordercą. Jasne, tylko że to w tym przypadku nie jest ważne. Chodzi o prostą, schematyczną sytuacją, która pozwala na wyraźną ocenę moralną.
 
Biologia potwierdza, że nie sposób wskazać inną chwilę, poza momentem zapłonienia, w którym człowiek staje się człowiekiem. Zresztą, jeśli nawet nie mamy 100% pewności, że w danym momencie płód jest człowiekiem (choć jest na to 99%), to nie mamy również pewności, że człowiekiem nie jest – a to wystarczy do rozpatrywania kwestii na korzyść zagrożonego. Inaczej mówiąc, każda aborcja wedle moralności katolickiej (jedynej słusznej, danej człowiekowi przez Boga) musi być traktowana jako morderstwo – tego domaga się logika, tego domaga się wierność Prawdzie. Jeśli tak, to każdy ginekolog-aborcjonista musi być traktowany przez społeczność Kościoła jako seryjny morderca. W dodatku wyjątkowo podły, bo pozbawiający życia absolutnie najsłabszych. Łącząc wszystkie poprzednie przesłanki rozumowania, widzimy, że jeśli lekarz-morderca zapowiada, iż popełni kolejne zbrodnie (choć oczywiście w ładniejsze ubiera to słowa) jest klasycznym przypadkiem, którego zabicie w obronie najsłabszych nie tylko nie byłoby żadną moralną winą, ale nawet czynem chwalebnym. Bardzo ważne jest podkreślenie: można zabić nie z zemsty za to, co już zrobił, ale wyłącznie przez wzgląd na to, że jeśli nie zostanie zabity, nadal sam będzie mordował – tyle że niewinnych. Kościół w ciągu wieków wiele razy wyciągał swój miecz, by chronić słabych, by oszczędzić swoim synom zgorszenia – rzecz jasna te czasy media malują nam dziś w najczarniejszych barwach.
 
Nie, nie chodzi mi o to – podkreślam to raz jeszcze – by wzywać kogokolwiek do samosądów. Ale w tej dyskusji, w której tak wielu obrzuca błotem brazylijskich biskupów dlatego, że stanęli po stronie prawdy i wartości życia, rodzi się chęć pokazania, jak dalece z drugiej strony racja stoi. Nawet samosąd na aborcjonistach-recydywistach nie byłby moralnie naganny. W tym kontekście zachowanie biskupów – polegające na ogłoszeniu zaciągnięcia ekskomuniki – jawi się jako ich święta powinność.
 
Swoją drogą, wydaje mi się, że problem tkwi w tym, iż katolikom chce się wmówić, że miłość polega na tym, by wobec każdego być miłym i ciepłym. Tymczasem – jak napisał niegdyś w komentarzu na swoim blogu bodaj Artur Bazak – w imię miłości do człowieka, trzeba czasem przypier… Ale o tym zajmę się w osobnym wpisie.

 

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka