Wojtek był jedną z osób na moich studiach teologicznych, które wspominam najbardziej pozytywnie, z którą miałem najbliższy kontakt. Jakież było moje zdziwienie, gdy kilka dni temu jeden z kolegów z roku podesłał mi poniższego newsa (aby zrozumieć dalszą część wpisu, należy koniecznie poniższy materiał obejrzeć; jeśli nie wyświetla się okienko odsyłam na stronę: http://www.youtube.com/watch?v=cQbprihdwCo):
Jak napisałem, znałem Wojtka naprawdę dobrze. Studiowaliśmy razem przez bodaj trzy lata, oprócz tego Wojtek grał w moim zespole, zagraliśmy wspólnie niejeden koncert, a nawet nieraz odwiedzaliśmy się nawzajem (raz nawet był u mnie w Rzeszowie). Pamiętam, że gdy zaprosiłem na swoje 21. urodziny bodaj sześć czy siedem osób z roku, Wojtek był wśród nich. Razem odbywaliśmy część śródrocznych praktyk katechetycznych. Piszę to wszystko, by uzmysłowić, jak bliskim człowiekiem był dla mnie Wojtek – jak dobrze go znam.
Gdy obejrzałem ten materiał, to szczerze mówiąc, ręce mi opadły. Nie, nie dlatego, że Wojtek posuwa się do takich rzeczy. Ale dlatego, że ten materiał jest skrajnie nierzetelny.
Wojtek, to rzeczywiście człowiek dość specyficzny. Ubierał się na czarno, nosił długie, zaostrzone paznokcie, sygnety na palcach, długi czarny płaszcz. Pobożne niewiasty nieraz gdy go zobaczyły, żegnały się i przechodziły na drugą stronę ulicy. Taki Wojtek miał styl. Jednocześnie zawsze był autentycznym świadkiem Jezusa Chrystusa, pracował nawet w Centrum Przeciwdziałania Psychomianipulacji – znał się dobrze na kwestiach związanych z sektami, New Age, działaniem szatana. Warto zaznaczyć, że przy tym Wojtek był nadzwyczaj spokojnym facetem, obdarzonym strasznie sympatycznym, specyficznym poczuciem humoru (to bardzo nas łączyło).
Jak prowadził katechezę nie wiem. Czy puszczał jakieś filmy nieprzeznaczone dla dzieci – nie umiem sprawdzić. Podejrzewam jednak, że jeśli nawet takie rzeczy by się zdarzały, robił to dojrzale. Wprowadzał w to dzieci. Może na przykład były to egzorcyzmy Emily Rose – trudno powiedzieć, by nie był to film związany z wątkami katolickimi. Choć nie wykluczam, że mógł popełnić pewne błędy – biorąc jednak pod uwagę nierzetelność całego materiału, trudno mi powiedzieć, czy takie fakty mogły mieć miejsce. Jeśli chodzi o realizację programu, to nawet gdyby się go nie trzymał, trzeba wiedzieć, że w Lublinie z programem do nauki religii jest sytuacja zadziwiająca. Jedna książka, która obowiązuje w każdej szkole – katecheta nie ma żadnego wpływu na program. Czasem pewne treści wprowadzane do katechezy przez prowadzącego, który jest autentycznym świadkiem są dzieciom zdecydowanie bardziej potrzebne niż bierne odtwarzanie pewnych materiałów. Tę sprawę jednak zostawiam, gdyż nie czuję się kompetentny.
Zadziwiająca jest natomiast nagonka, jaką zrobiono w kontekście konta Wojtka na Naszej Klasie. Jak pisałem, Wojtek miał specyficzne zainteresowania, ale owe mroczne zniekształcenia twarzy były zawsze raczej dla śmiechu, nigdy nie miały nic wspólnego z okultyzmem, z którym – jak już pośrednio zaznaczyłem – Wojtek walczył, pracując w Centrum. To już jednak mediów nie interesowało, bo nie byłoby sensacji. Jak widać, dzieci też bawiły wcielenia Wojtka na N-K. Zwłaszcza, że widziały Wojtka na lekcjach i wiedziały, jaki jest naprawdę.
Zarzucić można Wojtkowi jedno. Jeśli chce się uczyć katechezy, to niestety trzeba pójść na pewne ustępstwa. Funkcja katechety łączy się z pewnym wizerunkiem. Tak jak na przykład biznesmen nie może chodzić obdarty, tylko ubiera się wedle pewnych kanonów, tak teolog, który chce uczyć katechezy, zwłaszcza w szkole podstawowej, gdzie blisko dzieci są rodzice, musi pójść na pewne ustępstwa. Jeśli Wojtek chciał być katechetą, powinien z tych elementów wizerunku, które mogły być kontrowersyjne zrezygnować. Jeśli nie chciał z nich zrezygnować, powinien dawać świadectwo w inny sposób (np. poprzez swoją grę na basie, poprzez rozmowy z ludźmi etc.) i znaleźć sobie inne źródło zarobkowania.
Niemniej jednak insynuacje mediów puławskich są w tym wypadku po prostu wstrętne. To jest myślenie totalnie schematyczne – ktoś tak wygląda, więc musi być taki. Fakty i upodobania Wojtka zostały dowolnie powiązane w taki sposób, że wyszło im, że P. to człowiek niebezpieczny, że „straszy dzieci”. Jak silnie manipulują media, wystarczy spojrzeć poprzez pryzmat tego, co wycięto z jego wypowiedzi na N-K. Zdanie, które wskazuje na to, że jest oszołomem. Tymczasem wypowiedź była bardzo obszerna, a mój kolega wyciągnął z niego taki cytat: "odpowiadam, ponieważ nie wstydzę się tego co zrobiłem i nadal nie uważam, że postąpiłem niewłaściwie. Niestety polska teologia najwyraźniej dąży do tego co osiągnęła teologia niemiecka: wyzbycia się wiary w istnienie szatana. Tylko proszę się zastanowić: jeśli nie ma szatana po co Chrystus umarł «dla naszego zbawienia»? Nie ma diabła, nie ma grzechu, ani wiecznego potępienia... Poza tym czemu «wyrzekamy się diabła jako głównego sprawcy grzechu», skoro go nie ma?" I co ciekawe, to Wojtek ma 100% racji!
Zresztą podejrzewam, że to było tak, że sprawą zainteresował się jakiś jeden rodzic, który zamiast porozmawiać z katechetą, narobił szumu na całą szkołę, potem jak konfident poszedł do proboszcza i Wojtkowi po cichu podziękowano. Po czym sprawę podchwyciły media i zrobiły z Wojtka demona.
Ehh, po obejrzeniu takiego materiału o swoim dobrym koledze, którego dobrze znam i wiem, jak skrajnie nierzetelny jest news, zastanawiam się, jak to jest z innymi materiałami podawanymi przez media lokalne i przez media w ogóle. Jeśli we wszystkich są takie nadużycia? Powstaje pytanie, w co można wierzyć. Czy świat, jaki przedstawiają nam media ma jeszcze bezpośrednie odniesienia do rzeczywistości w jakiej żyjemy? A może to świat medialny, wykreowany przez środki przekazu. Zwłaszcza, gdy chodzi o ludzi Kościoła – to bowiem instytucja wyjątkowo niewygodna. Najbardziej szkoda Wojtka i innych poszkodowanych.
Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej.
W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka